Tag Archives: Jak pisać

JAK PISAĆ CZ.4. – “TEKST, PISOWNIA, PORZĄDKI”

Wbrew pozorom nie tylko sama jakość Twojej powieści liczy się u wydawcy. Takie rzeczy jak pisownia, ortografia, stylistyka, gramatyka – są równie ważne. Jeśli piszesz po polsku, pisz po polsku.

Niezależnie od tego czy tworzysz powieść naszpikowaną mocno sensacją, słodki, ckliwy romans, przerażający horror czy też proste opowiadanie, Twój tekst musi się odpowiednio prezentować. Podobnie jak Ty, kiedy wybierasz się na rozmowę kwalifikacyjną o pracę, nie pójdziesz do potencjalnego pracodawcy w T-shircie. Tekst także trzeba elegancko i ładnie “ubrać”.

Po pierwsze stwórz jasną i przejrzystą strukturę, zrób stronę tytułową, umieść na niej swoje nazwisko i tytuł. Kolejne rozdziały rozpoczynaj od nowej strony, by zostawić pod nimi nieco miejsca. Wyjustuj tekst, pamiętając o marginesach. Wielu wydawców takie właśnie miejsca lubi wykorzystywać na notatki i uwagi odnośnie tekstu. Podobnie robi wielu redaktorów.

Ponumeruj strony. Uporządkuj akapity, zrób porządek w rozdziałach, nie wprowadzaj chaosu. Dialogi rozpoczynaj pauzą i dużą literą, zakańczaj kropką. Zadbaj o rytmikę wypowiedzi. Czytaj swoje dialogi na głos, możesz wówczas posłuchać, jak brzmią i czy ich rytm pasuje do reszty tekstu. Opisy w dynamicznych dialogach ograniczaj do minimum, by tej dynamiczności nie rozpraszać i nie zakłócać niepotrzebnie ich brzmienia.

Absolutnie niedopuszczalne w oddawanym wydawcy tekście są błędy ortograficzne. O ile można jeszcze czasem przymknąć oko na niedoskonałości stylistyczne czy popełniane niechcący literówki, o tyle ortografia musi pozostać bez zarzutu. Korzystanie ze słownika ortograficznego jest przejawem szacunku dla czytającego powieść zarówno wydawcy, jak i redaktora. Nie mówiąc już o tym, że najeżony bykami tekst, może Cię zdyskwalifikować jako autora. Weź pod uwagę, że wydawca otrzymuje setki tekstów miesięcznie, które wnikliwie i uważnie musi przejrzeć. Błędy ortograficzne rażą w oczy i Twój tekst zamiast trafić do rzeszy złaknionych nowości czytelniczych odbiorców, może trafić po prostu do kosza na śmieci. Jeśli korzystasz z komputera, wystarczy włączyć opcję sprawdzania pisowni. Jeśli przyciągniesz uwagę wydawcy, najpewniej trafisz do redaktora.

W pracy z redaktorem bądź aktywny. Nie pozwól wykreślić z Twojej powieści połowy tekstu, negocjuj, pertraktuj, dyskutuj. Nie pozwól zmieniać radykalnie wszystkiego, ale też nie upieraj się przy drobiazgach.

I na koniec opraw swoją pracę. Będzie to z pewnością mile widziane w biurze wydawcy. Zostaw też u niego namiary na siebie: imię, nazwisko, adres, telefon, e-mail (możesz to wszystko dołączyć do rękopisu, by się nigdzie nie zgubiło). Daj wydawnictwu szansę ewentualnego skontaktowania się z Tobą, ale nie oczekuj też od razu sukcesów, czasem na sukces trzeba poczekać. Większość wydawców w Polsce kontaktuje się z autorem po czasie od trzech do sześciu miesięcy albo nie kontaktuje się wcale.

A co, jeśli właśnie z Tobą się nie skontaktują? Nic. Trzeba próbować dalej. Aż do skutku.

JAK PISAĆ – CZ.3. “I UWAGA… AKCJA!”

Wbrew pozorom, prosty język, bez zbędnych ozdobników, to najkrótsza droga do sukcesu. Zbyt wiele koronek i zawijasów w treści kiepsko się czyta, jest mało zrozumiała i raczej nie trafi ani do wydawcy, ani do czytelnika. Zwłaszcza że zamiast prostego w przekazie tekstu, możemy uzyskać coś zupełnie przeciwnego i wydawca czy recenzent po prostu się pogubi.

Najlepiej staraj się przelewać na papier (lub monitor) dokładnie to, co właśnie myślisz, co chcesz powiedzieć. Nie próbuj urozmaicać niczego na siłę. Jeśli chcesz napisać, że ktoś się zdenerwował, to napisz, że się zdenerwował. Górnolotność i nagminne stosowanie zbytniej ilości przymiotników psują układ powieści i niepotrzebnie go obciążają. Także pierwsza zasada: prostota. Ale jest jedno “ale”. Twój tekst nie może być wyjałowiony. Owszem, można napisać: “Przestraszył się” i każdy z całą pewnością będzie wiedział, o co chodzi i co się stało. Można jednak ująć to nieco inaczej: “Nagle poczuł, że włoski na karku stają mu dęba”. Możesz napisać: “Wąska uliczka była zakurzona” lub “Drobny kurz wirował w blasku księżyca i osiadał na ulicy lśniąc w srebrzystej poświacie”. Niby to to samo, ale czuje się wyraźną różnicę. Oczywiście wszystko zależy od Ciebie i od gatunku Twojej powieści. No i mimo tej podstawowej prostoty, nie można też książki spłycić.

Pomocna może się okazać mapa skojarzeń. Bierzemy kartkę papieru i na środku rysujemy na przykład naszego bohatera albo dom lub cokolwiek, co chcielibyśmy opisać i wokół czego będzie się kręcić akcja naszej powieści. Od tego rysunku rysujemy strzałki i na końcu każdej piszemy bądź rysujemy (jak nam wygodniej) skojarzenia. Od nich prowadzimy kolejne ścieżki i dopisujemy kolejne skojarzenia – w ten sposób nagle zorientujemy się, jak bogate jest miejsce, w którym wszystko będzie się toczyć, ile emocji nagle przeżywa nasza postać i ile różnych uczuć i cech wiąże się z tym, co piszemy. Taka mapa rewelacyjnie sprawdza się przy jakimkolwiek pisaniu czy to opowiadania czy książki, czy też pracy naukowej.

Wielu autorów ma problemy z dialogami. Jaki powinien być dobry dialog? Nie powinien się ślimaczyć, bo gadanie o niczym jest zwyczajnie nudne. Powinien wnosić coś do całości, coś istotnego. Może to być zwrot w akcji, może być ujawnienie jakiejś cechy głównego bohatera, sekretu z przeszłości, może to też być odskocznia od toczącej się akcji i chwila relaksu dla postaci. Równie dobrze możemy w dialogu zawrzeć informację o stanie emocjonalnym bohatera, jakieś dawne wydarzenie, drobiazg, zerknięcie na pogodę, byle by coś z tej naszej rozmowy wynikało. Dialog powinien posuwać akcję powieści do przodu.

Ważną cechą dialogu jest jego naturalność. Rozmowa powinna być prowadzona na tyle naturalnie, by czytelnikowi nie wydawało się, że słucha jakiegoś oficjalnego przemówienia z ambony (chyba że akurat Twoja postać takowe właśnie wygłasza). Potoczność języka i jego prostota są znowu cechą tutaj najważniejszą. Jeśli mamy z tym problem, przeprowadzamy rozmowę na głos. Wyobraźmy sobie, że ktoś nas o coś pyta, odpowiedzmy na pytanie głośno i poobserwujmy siebie samego w lustrze. Co odpowiedzieliśmy? Jakim tonem? Jakie emocje rysowały się wówczas na naszej twarzy? Co wyrażały oczy? Nie zapominajmy też o tym, że w potocznym języku, człowiek może się zająknąć, powtarzać wyrazy, przekląć, mruknąć, burknąć, krzyknąć czy pisnąć. Potoczna rozmowa zawsze będzie wyglądała na realistyczną, zwłaszcza, jeśli w jej czasie bohater będzie wykonywał jakieś proste czynności – w zależności od tego oczywiście, co akurat robi. I emocje. Koniecznie zawrzyj w dialogach jakieś emocje. To w nich właśnie najprościej pokazać charakter bohaterów i to, co przeżywają.

Pamiętacie ze szkoły opisy sytuacji? Hmmm… Osobiście pamiętam je doskonale, ponieważ moja polonistka zawsze twierdziła, że robię z nich opowiadania, a z opowiadań streszczenia. Powiedzmy, że opisujesz walkę. Przykładowo dwóch mężczyzn. Tłuką się po twarzach, obijają sobie żołądki, w ferworze walki nie zauważają, że wpadają w piach, czy błoto. Widzisz to wszystko oczyma wyobraźni, którą przecież masz bogatą, jak każdy pisarz… I co dalej? Jak to napisać? Najważniejsze: musi być dynamicznie. Krótkie zdania. Nie rozwlekamy się. Używamy synonimów: uderzenie, raz, cios, piącha – to wzbogaci opis. Poza tym – ponieważ w takiej sytuacji wszystko dzieje się szybko – nie roztkliwiamy się nad uczuciami postaci. Bohater nie myśli wtedy za dużo, nie analizuje, co zrobić, jak i kiedy, on po prostu działa. Broni się, naciera, uderza, zostaje powalony na ziemię i zamiast cierpieć w tym błocie czy piachu, szybko się podrywa, nie myśląc o niczym i atakuje. Szybko, dynamicznie, mocno, energicznie (polecam słowniki synonimów). Może być zły, wściekły, wkurzony – ale te towarzyszące mu uczucia, pierwotne i buzujące w nim teraz jak ogień, nie wymagają w tej chwili głębszych opisów. Dopiero po walce możemy sobie pozwolić na jakieś dłuższe przyjrzenie się emocjom. No i nie zapominajmy, że nasza postać jest zmęczona, zdyszana i nagle odczuwa ból. Tutaj opis może zwolnić. Ty też. Bo po opisie walki nagle uznasz, że jesteś zmęczony podobnie jak Twój bohater.

Inne opisy też są w powieści potrzebne. Nawet niewinnym opisem pogody można stworzyć nastrój: czy to grozy, czy tajemnicy, czy też namalować zwykły sielski obrazek wiejski, jeśli go akurat potrzebujemy. No i teraz wrócę jeszcze do tej wspomnianej wcześniej prostoty. Prostota – tak, ale unikajmy opisów w stylu: “Była mgła i było zimno”. Dlaczego? Pomijam już powtórzenie, ale po prostu taki opis nie dotrze do czytelnika, on nie zobaczy ani tej mgły, ani chłodu, bo po prostu zwrot jest nudny i oklepany. Napisz lepiej: “Nad miastem zawisła gęsta mgła, która otulając drzewa i domy, potęgowała uczucie chłodu” – nadal jest prosto, ale ładniej, kwieciściej i możesz takiego przykładowego zwrotu użyć zarówno w romansie, jak i w powieści detektywistycznej czy sensacyjnej.

Podsumowując: pisz prostym językiem, ale ukwiecaj lekko opisy, zawsze szukaj złotego środka. Przegadaj sobie dialogi, sprawdź, jak zareagujesz, co poczujesz, a potem to sobie zapisz. Stawiaj się w sytuacji bohaterów i zastanawiaj się, co byś zrobił na ich miejscu – to doda autentyczności zarówno dialogom, jak i opisom oraz postaciom bohaterów. I przede wszystkim: wyobrażaj sobie wszystko, co się dzieje, dzięki temu akcja Twojej powieści będzie powiewać świeżością i realizmem.

JAK PISAĆ – CZ.2. “BOHATEROWIE”

Teraz w tło tej paryskiej, okurzonej ulicy (wspomnianej przeze mnie w pierwszej części JAK PISAĆ, POMYSŁ NA POWIEŚĆ) lub jakiejkolwiek innej, musisz wpleść postaci. Wiedz, że nic tak nie zanudzi wydawcy i czytelnika, jak bezbarwne, nudne postaci. Twój bohater lub bohaterowie muszą mieć charakter. Muszą żyć, muszą mieć osobowość. Inaczej powieść skazana jest na porażkę.

Możesz nakreślić bohatera na wzór kogoś, kogo znasz, możesz wymyślić własną postać, pamiętaj jednak, by nie obdarzać jej wyłącznie wszystkimi pozytywnymi cechami charakteru, jakie znasz. Nie odbieraj jej wad, bo całkowicie pozbawisz ją autentyczności. Stanie się nieprawdziwa, nikt w nią nie uwierzy, bo nie ma ludzi bez wad. Nie pozbawiaj jej ludzkich cech charakteru, ani tych pozytywnych, ani negatywnych. Twoja postać musi być ludzka (chyba że piszesz akurat o mutantach z planety XYZ).

Wbrew pozorom, równie istotne jak bohaterowie pierwszoplanowi, są postaci drugoplanowe. To one tworzą tło dla naszych bohaterów, to do nich ci bohaterowi będą porównywani i to z nimi będą współdziałać w powieści. Bardzo często jest tak, że to właśnie postać drugoplanowa wysuwa się na czoło, niejako podsycając cechy charakteru i emocjonalność głównego bohatera. Bez owego tła drugoplanowego, nasza postać będzie niczym pustelnik: gdzieś na końcu świata, nie wiadomo, gdzie, obracając się dookoła i stwierdzając, że nie ma do kogo ust otworzyć. A samotna postać nigdy nie pokaże nam pełnego wachlarza swoich emocji, jeśli nie będzie miała z kim współdziałać.

No ale załóżmy, że mamy już pomysł zarówno na głównego bohatera, jak i na tych pobocznych, mniej lub bardziej ważnych. Teraz trzeba ich czytelnikowi przedstawić. Jak to zrobić? Na pewno nie piszemy, że ten i ten to ma tyle i tyle wzrostu, oczy koloru takiego, włosy takiego… Połowy cech z takiego surowego opisu czytelnik zwyczajnie nie zapamięta, a więc nawet nie zobaczy w wyobraźni, jak ten nasz bohater wygląda. Fakty mówiące o wyglądzie zewnętrznym najlepiej jest przemycić w tekście, stopniowo, przy okazji, nie wskazując na nie bezpośrednio. Niech ta nasza postać rzuci na przykład okiem na swoje odbicie w lustrze i dostrzeże zmęczenie w jasnym spojrzeniu albo niech nadmorski wiatr szarpie rudymi lokami bohaterki. Zawsze też sprawdza się zerknięcie jakiejś innej postaci na naszego bohatera. Niech mu się ona ukradkiem przyjrzy – co wówczas zauważy? Może surowy wyraz twarzy? Może podkrążone oczy? Albo bliznę na policzku? Takie szczegóły, jak najbardziej odnoszące się do wyglądu, na pewno zostaną w pamięci czytelnika dłużej, niż suche, pozbawione esencji opisy.

Charakter bohatera też możemy opisać, ale o wiele lepiej będzie go pokazać w rozmowie z kimś, w gestykulacji, w tym, jak będzie reagował na pewne sytuacje. Oczywiście można wspomnieć, że bohater jest raptusem i ciężko utrzymać mu nerwy na wodzy, ale o ileż dosadniej będzie to pokazać, każąc mu chociażby złapać w nerwach jakiś wazon i roztrzaskać go z impetem na pięknej, marmurowej podłodze, by ten rozpadł się na miliony błyszczących kawałeczków chińskiej porcelany.

Bohater musi być żywy, namacalny, realistyczny, musi działać, musi czuć. Jeśli nie wiesz lub nie jesteś pewien, jak powinien zachować się w jakiejś sytuacji i nie wiesz, jak to opisać, pomyśl, co Ty byś zrobił na jego miejscu. On jest taki, jak Ty! On jest człowiekiem z krwi i kości i tak samo jak Ty, będzie się zachowywał. Poznaj go. Możesz to zrobić na etapie planu, a kiedy już nakreślisz oględnie jego cechy charakteru, później, pisząc już o nim w samej powieści, będzie Ci bliski jak brat. Doskonale będziesz wiedział, jak się zachowa, co zrobi, dokąd podąży. Ale pozostaw mu też trochę wolnej woli, pozwól mu zachować jakieś sekrety, które wyjdą nagle na jaw, nie zgłębiaj jego osobowości do samej podszewki. On będzie ewoluował wraz z całością książki, daj mu się zaskoczyć, niech zrobi coś, czego nigdy byś się po nim nie spodziewał. No bo pomyśl: jeśli Twojemu bohaterowi uda się zaskoczyć Ciebie, swojego twórcę, to jak bardzo zaskoczony i zaczarowany będzie czytelnik? Chyba warto, co?

JAK PISAĆ – CZ.1. “POMYSŁ NA POWIEŚĆ”

Aby napisać jakikolwiek tekst – czy to opowiadanie, czy powieść – musisz mieć pomysł. I to nie byle jaki. Nie może być to pomysł banalny, nie może być też powielony, bo taki z pewnością nie zainteresuje potencjalnego wydawcy. A tak to już jest, że prawie zawsze, kiedy coś piszemy to po to, by kiedyś tam móc pokazać to jakiemuś wydawcy. Musisz czymś zabłysnąć, wyróżnić się spośród tłumu grafomanów walczących o uwagę wydawcy i potem o zainteresowanie czytelnika. Ale uwaga, nie możesz przesadzić. Pisz o rzeczach, które znasz i które nie są ci obce. Jeśli nie specjalizujesz się w budowie i działaniu samochodów, nie zaczynaj opisywać budowy silnika najnowszego vipera, bo możesz się niepotrzebnie zaplątać. Pisz o tym, co jest dla Ciebie naturalne i o czym jesteś w stanie powiedzieć więcej niż przeczytasz w książkach lub zobaczysz na filmach.

Jeżeli akcja Twojego opowiadania lub powieści ma się rozgrywać w Paryżu, a Ty nigdy tam nie byłeś, przenieś się ze swoimi bohaterami w inne miejsce, takie, które już znasz. Jeśli jednak jesteś z natury człowiekiem upartym i akcja Twojej powieści koniecznie musi toczyć się w stolicy Francji, kup przewodnik. Przewertuj go, przejrzyj zdjęcia i mapy. Wypożycz film dokumentalny o Paryżu i zwróć uwagę na szczegóły, kiedy będziesz go oglądał. Zobacz, jak wyglądają kamieniczki i opisz je. Nie słowami narratora czy dziennikarza, ale własnymi. To nie może być suchy opis, musisz to poczuć, musisz wtopić się w tło tych paryskich uliczek, które chcesz przedstawić czytelnikowi z własnego punktu widzenia. Włącz francuską muzykę i poczuj jej klimat. Wtedy z powodzeniem będziesz mógł stworzyć pozory, że opisujesz swoje własne przeżycia, a czytelnik nie będzie się nawet zastanawiał nad kwestią tego, czy widziałeś Pola Elizejskie czy też nie.

Wreszcie, kiedy masz już jakiś pomysł, napisz plan. Dobry i precyzyjny plan to połowa Twojego sukcesu. I wcale nie musi to być konspekt, jaki pamiętamy ze szkoły, ze szczegółowo opisanymi punktami, podpunktami, podpunktami podpunktów i podsumowaniami. Napiszę po prostu, jak ja to zawsze robiłam.

Weź kartkę (z doświadczenia wiem, że łatwiej i szybciej sporządzić taki plan na kartce papieru niż na ekranie komputera) i pisz. Pisz to, co przyjdzie Ci do głowy. Możesz opisać bohatera, sytuację, w jakiej ów się znalazł, miejsce, w jakim przebywa, zapachy i dźwięki, jakie go otaczają. Możesz też spisać to, co ma się dziać w książce, opisać sytuacje, jakie będą udziałem Twojego bohatera. Dopiero, kiedy sporządzisz takie dość chaotyczne notatki, spróbuj je uporządkować, nadać im numery, a potem możesz każdy z punktów rozwinąć i opisać. Nie jest to aż takie trudne, jak się z pozoru wydaje i zanim się obejrzysz, będziesz już mieć plan do swojej powieści.

Początkowo plan może być suchy i zwięzły, ale kiedy będziesz go już rozwijać, pamiętaj, by w książce robić niespodzianki. Nie pozwól na to, by czytelnik od początku wiedział wszystko: kto zabił, kto ukradł, gdzie jest ukryty skarb, że bohater ma za sobą niespełnioną miłość, że ma jakieś sekrety. Nie odkrywaj wszystkich kart w jednym rozdziale, pozostań tajemniczy. Buduj napięcie, mów półsłówkami, odkrywaj tajemnice stopniowo. Od samego początku miej jakiś sekret i próbuj zaciekawić czytelnika. Czytelnik powinien mieć wrażenie, że za rogiem czeka na niego wielka tajemnica, musi być on na tyle zaciekawiony, by chcieć za ten róg zajrzeć.

Tego rodzaju zaskoczenia, sekrety, zwroty akcji, zawrzyj właśnie w konspekcie powieści, żeby je dopracować i aby nie wypadły one sztucznie i w sposób naciągany, musisz dokładnie wiedzieć, jak mają one wyglądać i jakie wydarzenia, czy słowa, mają je poprzedzać. Tylko uwaga, nie przesadź! Powieść naszpikowana milionami niedomówień stanie się zawiła, skomplikowana i nieczytelna. Potencjalny odbiorca zgubi się na pierwszym zakręcie. Jak zwykle, obowiązuje tu zasada złotego środka.

I daj sobie czas. Plan to nie koniec świata, możesz go zmieniać, modyfikować. Pamiętaj, że dobry plan będzie rozwijał się wraz z Twoją powieścią.

Polska język – trudna język*?

Przywiązujecie wagę do poprawności języka polskiego? Bo ja bardzo i uważam wręcz, że język ojczysty należy szanować, zwłaszcza, że język polski jest językiem naprawdę bardzo pięknym. A kaleczony jest niemalże wszędzie.

Spędzam mnóstwo godzin w Internecie, słucham radia, bywa, że oglądam programy informacyjne w TV. Najwięcej błędów widać oczywiście w necie, ale również dziennikarze je popełniają, a nagminnym i najmocniej rażącym moje uszy błędem jest odmiana liczebników. A ściślej mówiąc, odmiana lat, w których przyszło nam żyć. Słyszy się stale: “w roku dwutysięcznym drugim, dwutysięcznym jedenastym, dwutysięcznym czternastym…”. Chwilka! Halo! Czy mówimy “w roku tysięcznym czterysta dziesiątym”, czy raczej “w roku tysiąc czterysta dziesiątym”? Skoro więc mówimy “w tysiąc czterysta dziesiątym”, to powiemy również “w roku dwa tysiące czternastym”. Owszem, “w roku tysięcznym” (1000), “w roku dwutysięcznym” (2000), ale już “tysiąc piętnastym” (1015), “dwa tysiące czternastym” (2014). Ten błąd popełniają niemal wszyscy, od licealistów, poprzez studentów, na dziennikarzach i ważnych, mądrych politykach kończąc.

Drugi taki błąd, który mnie osobiście razi i irytuje, to używanie słówka “bynajmniej**” jako zamiennika słowa “przynajmniej***”. To nie jest to samo! Stare i bardzo trafne powiedzenie mówi, że jeśli nie wiemy dokładnie, co dane słowo oznacza, to lepiej w ogóle go nie używać. Święta prawda.

Nagminne łączenie tego, co piszemy osobno i sklejanie tego, co powinno być napisane oddzielnie to prawdziwa zmora Internetu. Podobnie jak byki ortograficzne :/

Nie wiem, jak jest teraz, ale kiedy pisałam maturę, wiele lat temu, za jeden błąd ortograficzny nauczyciele obniżali ocenę o cały stopień. Zakładając więc, że napisaliśmy właśnie całkiem przyzwoitą pracę na mocne cztery, ale popełniliśmy ze dwa orty, to po prostu oblaliśmy maturę pisemną i jesteśmy teraz w czarnej du… Khem. No, wiadomo: “hej, za rok matuuuuraaaa”.

Żeby nie było, że jestem taka czepialska. Rozumiem, że można się walnąć, brzydko mówiąc, że można nie zauważyć, bo często bywa tak, że piszemy bardzo szybko, a myśl wyprzedza klawiaturę czy ołówek. Sama osobiście popełniam więcej literówek pisząc teraz na klawiaturze laptopa, niż kiedy pisałam piórem (prawdziwym, wiecznym, napełnianym atramentem, cudnym piórem Sheaffera). Jednak w dobie dzisiejszych programów, nawet zwykłej przeglądarki FF, czy jakiejkolwiek innej, istnieją podprogramy i wtyczki do sprawdzania pisowni. Nie wiem, z czego korzysta większość, ja do pisania prostych i niedługich tekstów (takich jak na przykład ten, który czytasz), używam notatnika. Zwykłego, prostego notatnika pod Ubuntu (na lapku mam Linuxa). I nawet w nim jest opcja włączenia poprawności pisowni. Do pisania książek używam OpenOffice’a. I teraz – może zabawne – nie używam tych opcji od poprawnej pisowni, bo ich nie lubię i denerwują mnie czerwone wężyki pływające pod wyrazami, ale ogólnie opcja jest, można ją włączyć. Moim zdaniem jednak, podstawa do poprawnej pisowni, to czytać przed publikacją to, co się napisało. Wtedy wyłapiemy większość byków i je poprawimy. Ot i wszystko.

Istnieją też słowniki – takie grube książki – ciekawe, czy w dzisiejszych czasach ludzie jeszcze ich używają 😉  Bo ponoć umiejętność korzystania ze słownika, to również ważna i poważna sztuka. Gdzie szukać, jak szukać, jak czytać i jak rozumieć. Są też słowniki internetowe. Sama używam dwóch, prawie że codziennie: Słownik Języka Polskiego (http://sjp.pwn.pl) oraz Słownik Synonimów (http://synonimy.ux.pl) – polecam oba. A teraz, kto wie, co to są synonimy? 😉 No dobrze… Słownik Synonimów mam też w wydaniu książkowym i przez dwadzieścia lat został przeze mnie przeczytany w e i wewte**** – to najczęściej używana przez mnie książka podczas pracy pisarskiej.

Z domu pamiętam też mały słowniczek “Razem, czy osobno”, z którego korzystałam też bardzo często kiedyś, książeczka leżała u mnie na stałe na biurku. Dzisiaj mam już w głowie wszelkie podstępne słowa i zwroty typu:

na pewno
naprzeciwko
na zawsze

i wszelkie zasady pisania “nie”. Chyba właśnie to “nie” sprawiało mi najwięcej problemów w szkole średniej. Z czym razem, z czym osobno. Jeśli nie wiemy, zajrzyjmy do słownika. Oswojony słownik będzie naszym dobrym przyjacielem.

Jeśli chodzi o interpunkcję, to widzę, że wielu ludzi używa przecinków jako ozdobników w zdaniach. Ot, takie sobie malutkie arabeski, bo są ładne. Tymczasem zasady stosowania przecinków wcale nie są takie skomplikowane, jak by się mogło zdawać. Jest formułka, której nauczono mnie jeszcze w szkole podstawowej. Polecam wkuć na pamięć.

Przecinek stawiamy przed:
ale, lecz, a, jednak, zaś, natomiast

Nie stawiamy przed:
albo, lub, czy, bądź

Zawsze też stawiamy przed słówkiem “który”. I tutaj kolejne schody. Widuję zdania w stylu: “Kupiłam sobie książkę po, którą stałam w długiej kolejce”. O matko… Owszem, piszemy przecinki przed “który, która, które”, ale nie w taki sposób. Piszemy przed “po której, przed którym, po którego, za którym” itp, itd, etc. Ufff…

Najwięcej błędów, zarówno ortograficznych, interpunkcyjnych i stylistycznych, jest na blogach (młodszych osób), na forach i fanpage’ach na FB. Czasem są to błędy tak dające po oczach, że nie mogę się oprzeć i wrednie zwracam uwagę. Kulturalnie wprawdzie, ale kurczę, wrednie. No bo nie mogę przejść obojętnie przed “herbatą” pisaną przez “ch” albo przed “którym” przez “u” otwarte. Czasem naprawdę wystarczy przeczytać to, co się napisało, zanim się to coś opublikuje. To, co piszesz i jak piszesz, świadczy przecież o Tobie!

I jeszcze kwiatki w rodzaju: “wrócił z powrotem” (skoro wrócił, to wiadomo, że z powrotem), “zabił na śmierć” (a można zabić inaczej??), “powiedział jemu” (nie jemu, piszemy “powiedział mu”), “zobaczył jego na moście” (znowu to samo, powinno być “zobaczył go na moście”, chyba że chcemy napisać “zobaczył jego rower na moście”), “Anna i ja byliśmy w kinie” (skoro Anna i ja jesteśmy dziewczynami, to “byłyśmy”), “w każdym bądź razie” (powinno być “w każdym razie”).

Z pewnością jest tego o wiele, wiele więcej, ale piszę na szybko i raczej nie jestem w stanie przytoczyć całej puli niekończących się byków. Nie zamierzam też tutaj wypisywać zasad polskiej gramatyki, bo to się mija z celem, chcę tylko powiedzieć, że warto czasem przyjrzeć się temu, co mówimy, co piszemy i jak to robimy.

Co tu dużo gadać… O ile jeszcze przejdą jakieś błędy na blogach należących do nastolatek, zachwycających się Robertem Pattisonem, czy też sławiących urodę innych idoli, o tyle ktoś, kto pisze opowiadania i mierzy znacznie, znacznie wyżej, powinien się błędów wszelakich wystrzegać. Swój warsztat pisarz szlifuje ciągle i codziennie. A żeby dobrze pisać, trzeba pisać. I czytać. Wszystko. A potem znowu pisać. I czytać to, co się napisze. Poprawiać błędy, poprawiać stylistykę, poprawiać siebie samego, być swoim największym krytykiem i swoim najlepszym korektorem. W chwili, kiedy uznamy, że opowiadanie nadaje się do publikacji, wciskamy sobie STOP i czytamy je jeszcze raz.

Dla przykładu trochę prywaty… Moja ostatnia książka poszła do prac redakcyjnych po blisko dwóch miesiącach mojej osobistej korekty, mojego czytania, poprawiania, znowu czytania, sprawdzania, wychwytywania literówek, znowu czytania. W końcu kiedy skończyłam, przeczytałam całość raz jeszcze i dopiero wtedy wysłałam do wydawnictwa. Rezultat? Pani robiąca korektę nie miała właściwie czego poprawiać. I jest to według mnie przejaw szacunku zarówno dla samego siebie, jak i dla pani, która zajmuje się później redakcją i  korektą.

A słowniki nie gryzą 😉

Wobec wszystkiego, co tu właśnie napisałam, idę to teraz porządnie przeczytać, żeby móc wychwycić ewentualne byki i później to wreszcie opublikować 😉

Marta Bilewicz

* pisownia celowa 😉

**partykuła wzmacniająca przeczenie zawarte w wypowiedzi, np. Nie twierdzę bynajmniej, że jest to jedyne rozwiązanie. (SJP, http://sjp.pwn.pl/szukaj/bynajmniej)

***partykuła wyznaczająca minimalny, możliwy do zaakceptowania przez mówiącego zakres czegoś, np. Wypij przynajmniej mleko., lub komunikująca, że ilość lub miara czegoś jest nie mniejsza od wymienionej i że może być większa, np. Wyjechała przynajmniej na rok lub wykrzyknik będący przeczącą odpowiedzią na pytanie, np. Czy to wszystko? – Bynajmniej. (SJP, http://sjp.pwn.pl/szukaj/przynajmniej)

****Nowy słownik ortograficzny PWN podaje pisownię w tę i we w tę, a Inny słownik języka polskiegowte i wewte. W tekstach spotykamy obydwa zapisy. Samo wyrażenie jest oczywiście potoczne i, jak widać, bywa zapisywane dwojako: pedantycznie albo z uproszczeniami charakterystycznymi dla mowy potocznej (http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=108)

*****W tekście ukryłam dwa byki – kto znajdzie? 😉

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.