Biografia to nie jest mój ulubiony gatunek i na ogół unikam tego rodzaju książek. Za to Eugeniusz Bodo to jeden z moich ulubionych aktorów kina przedwojennego, więc nie mogłam przejść obok nowości wydawnictwa Bellona obojętnie. Nie wiem, czy w ogóle istnieją w Polsce ludzie, którzy nie słyszeli nazwiska Bodo. Może wśród młodszego pokolenia…
W moim rodzinnym domu, za czasów, kiedy Stanisław Janicki co niedzielę zapraszał do kultowego programu “W starym kinie”, gdzie prezentował dawne filmy, przed telewizorem zasiadała cała nasza rodzina. To były właśnie cudowne filmy z Eugeniuszem Bodo, Adolfem Dymszą, Aleksandrem Żabczyńskim czy Jadwigą Smosarską. W większości komedie, ale nie tylko. Tak więc nazwiska naszych polskich, przedwojennych aktorów, znane mi są od zawsze. Teraz, kiedy za kilka dni na ekrany naszych telewizorów wchodzi serial o Eugeniuszu Bodo, również na półkach księgarń zagościło nazwisko aktora.
Bardzo byłam ciekawa życia aktora, zarówno prywatnego, jak i zawodowego, szczególnie że były to czasy, gdy film dopiero zaczynał mieć swoje pięć minut. A jednak robienie filmów w latach trzydziestych kompletnie różniło się od tego, jak to się robi dzisiaj.
str. 175 – “Od 1930 roku nastąpił w naszym kraju okres rosnącej mody na kino. Już nikt się nie wstydził, że lubi oglądać ruchome obrazki, a uczęszczanie do kina przestało być domeną prostego ludu, nikt też nie poważyłby się określić kinomanów mianem kretynów”.
Problemy, jakie napotykali ówcześni twórcy, wiązały się nie tylko z grą aktorską, ale też z dźwiękiem, który dopiero wszyscy oswajali czy z wysokimi opłatami za atelier, w których odbywały się zdjęcia. Często nie było pieniędzy na powtórki ujęć i nawet gdy aktorzy się przez to buntowali, prosząc o nakręcenie dubla, producent musiał odmawiać. Wiele razy się zdarzało, że wbrew aktorom i reżyserowi, do filmu trafiały sceny zagrane tylko tak sobie, a nie przynajmniej dobrze.
“Bodo i jego burzliwe romanse” to faktycznie książka biograficzna. Niestety dla mnie za mało jest w niej samego Bodo. Kilka kobiet, obecnych w życiu aktora, które opisała autorka, zostało tu niepotrzebnie przedstawionych aż tak drobiazgowo, od momentu swoich narodzin aż do śmierci czy zakończenia kariery. To miały być losy Bodo, a nie biografie jego kochanek. Znalazł się tu nawet cały rozdział o Poli Negri. Ponad trzydzieści stron o aktorce, żadnego praktycznie wspomnienia o Bodo. Rozdział kończy się stwierdzeniem:
str. 156 – “Ciekawe, czy gdyby rzeczywiście spotkała się z Eugeniuszem Bodo, udzieliłaby mu jakiejś rady odnośnie do warsztatu aktorskiego?”.
Nie wiem właściwie, po co ten rozdział i takie w nim gdybanie, bo sięgając po biografię poświęconą Eugeniuszowi Bodo, wcale nie miałam ochoty na czytanie o Poli Negri od chwili jej narodzin, po młodość, wszystkie filmy, w jakich zagrała, aż do jej związku z Rudolfem Valentino.
Kilka opisanych kobiet, tych, które obecne były w życiu Eugeniusza Bodo, również zostały zbyt drobiazgowo potraktowane. Wystarczyłoby spojrzenie na nie z perspektywy znajomości z Bodo. Niekoniecznie byłam zainteresowana ich dzieciństwem i początkiem kariery. Reni z Polinezji, z którą w którymś momencie swojego życia związał się aktor, jest opisana tutaj tak szczegółowo, że można by pomyśleć, iż to jej biografia, a nie Bodo. Czytamy o jej życiu, co robiła, kiedy i jak zadebiutowała, a kiedy wreszcie spotkała Bodo, dowiadujemy się, że byli razem przez rok. Troszkę później czytamy o niej i o nim, ale właściwie nie jako o parze.
Ogólnie mam okropny niedosyt informacji o Bodo. Zdaję sobie sprawę z tego, że niewiele wiemy o życiu aktora i o nim samym. Mam tylko wrażenie, że na przykład rozdział o Poli Negri, stanowił taką – nieelegancko mówiąc – zapchajdziurę. Nie interesowała mnie ani jej postać, ani jej życie. A z Bodo nie miała żadnego związku.
Eugeniusz Bodo to postać tajemnicza nie tylko przez fakt czasów, w jakich żył, ale głównie przez to, że był człowiekiem bardzo dyskretnym.
str. 201 – “(…) owa dyskrecja aktora stanowi największy problem dla jego biografów. Wszystkie związki Bodo otacza bowiem mgiełka tajemnicy (…).
Ponieważ (…) był bardzo dyskretny, a gustował w kobietach cichych i skromnych, prawdę o swoich romansach zabrał do grobu”.
Bodo przyszedł na świat w stolicy Szwajcarii, Genewie, 28 grudnia 1899 roku. Naprawdę nazywał się Bogdan Eugene Junod. Scenę od zawsze miał w genach, ale kiedy na niej zadebiutował, nie wiadomo. Wiemy jednak, że w wieku dziesięciu lat występował już na scenie teatru ojca, ubrany w kowbojski strój, zręcznie posługując się lassem. To wtedy wymyślił swój pseudonim, od pierwszych sylab swojego imienia Bogdan i matki – Doroty. Pseudonimem Bodo aktor posługiwał się do końca życia.
Autorka opisuje kiełkującą karierę aktora oraz sceny, na których występował i oczywiście jego znajomości z kobietami. I gdybym miała oceniać książkę w tym momencie, nie wypadłaby ona dobrze. Muszę jednak przyznać, że w moim przeświadczeniu, książka broni się dwoma ostatnimi rozdziałami: “Eugeniusz Bodo – aktor, producent, reżyser i celebryta” oraz “Wojenna tragedia”. To tutaj możemy przeczytać o filmach z Bodo, o współprodukcjach, z których znamy go najlepiej, bo od 1934 roku nastąpił istny kinowy wysyp filmów z Eugeniuszem Bodo.
Nie brakuje tu nawet humorystycznych wstawek z życia filmowców, choćby tej, z jakim poświęceniem i wysiłkiem starali się oni na potrzeby filmu wytworzyć sztuczny śnieg. Autorka przytacza wiele tytułów filmów z Bodo oraz scen, z których go pamiętamy. Jedyna wada tych rozdziałów, to dokładne streszczenia owych filmów, moim zdaniem zupełnie niepotrzebne, wystarczyłby zarys fabuły. Pięknie za to autorka opisuje Warszawę w przededniu wojny.
str. 286 – “Goście z tzw. prowincji, odwiedzający stolicę w owych czasach, zapewne byli zachwyceni, spacerując wieczorami po stołecznych ulicach, a zwłaszcza po Nowym Świecie, najelegantszej ulicy miasta”.
Śmierć aktora, długo owiana tajemnicą, została tutaj opisana w sposób bardzo wyczerpujący. I dopiero tu znalazłam to, czego zabrakło mi tak bardzo na przeszło trzystu stronach biografii aktora: mocny ładunek emocjonalny. Smutek, żal, pustkę… Inne sprawy z życia aktora są podane raczej bez emocji, w formie suchych faktów.
“Bodo i jego burzliwe romanse” wydało wydawnictwo Bellona. Twarde okładki i przejrzysty układ tekstu zachęcają do kupna i przeczytania książki. W środku znalazłam kilka nieznaczących literówek i niestety błąd ortograficzny, a tego się akurat u Bellony nie spodziewałam. Irytowało mnie też trochę nagminnie używane powiedzenie “co więcej”.
Reasumując, po lekturze książki mam dość mieszane uczucia. Książka mnie nie porwała, bo jak na biografię, to za mało tutaj było samego Bodo, a życiorysy jego kochanek i przyjaciółek uważam za zupełnie zbędne. Może gdyby tytuł brzmiał “Bodo i jego kobiety”, to byłoby to do zaakceptowania. Generalnie warto tę książkę przeczytać, jeśli lubiliście i lubicie Eugeniusza Bodo oraz kino przedwojenne i stare filmy. W innym przypadku możecie sobie tę pozycję darować, chyba że ogólnie mocno gustujecie w biografiach – wtedy koniecznie po nią sięgnijcie.
*cytaty pochodzą z książki
**opinia powstała na potrzeby akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają