Tag Archives: Dla dzieci

“Sekretnik Zosi z ulicy Kociej” Agnieszka Tyszka

str.6 – “To znowu ja. Zosia z ulicy Kociej! Siedzę właśnie na mojej ulubionej jabłoni, a na gałęzi obok leżą wszystkie moje zeszyty, które do tej pory dla was zapisałam. Sporo tego jest! Ale kiedy tak je przeglądam, dochodzę do wniosku, że wiele się w nich nie zmieściło”.

Kto już wcześniej poznał przygody Zosi z ulicy Kociej, będzie miał teraz okazję wspólnie z nią stworzyć własną książeczkę – sekretnik, pełen tajemnic i ciekawostek.

Książeczka kierowana jest głównie do dziewczynek w wieku od siedmiu do dwunastu lat. Ma ona formę pamiętnika, w którym tytułowa Zosia opisuje wiele wydarzeń ze swojego życia. Możemy wraz z nią zilustrować jej perypetie, poczytać o nich, spisać swoje własne pomysły czy na przykład narysować komiks. Sekretnik można oglądać, czytać, kolorować, a także pisać w nim i rysować.

Dzieciom na pewno spodoba się ładna, czytelna i ozdobna czcionka oraz wesołe, choć proste obrazki, które także można pokolorować wedle uznania. Łatwe i krótkie teksty nie sprawią kłopotów młodszym czytelnikom, a dzieci jeszcze nieczytające mogą przeglądać książeczkę z dorosłymi lub z rodzeństwem i wypełniać po kolei prostsze zadania. A naprawdę jest tu co robić. Na przykład Zosia pokazuje swoją okolicę, a tuż obok dzieci znajdą miejsce na narysowanie mapy własnego osiedla, ulicy czy parku, w którym stoi ich dom lub budynek. Technika, oczywiście, dowolna. Nieco dalej dzieci mogą sporządzić własne drzewo genealogiczne, ułożyć halloweenowy wierszyk, wymyślić, co ciekawego powiedziałby pies w noc wigilijną, zaprojektować gazetkę, zrobić listę miejsc w domu, w których kompletnie nie opłaca się sprzątać czy też zaprojektować i narysować swój wymarzony ogród.

Ponieważ sekretnik jest czarno-biały, dziecko może pokolorować każdy właściwie obrazek. Starsze dzieci mogą tu też zapisać pomysły na świąteczne prezenty lub też – dla przypomnienia – zanotować swój plan lekcji. Wraz z rodzicami lub przyjaciółmi można wymyślić nowe, śmieszne słowa i też je zapisać albo zaprojektować wyjątkowy kształt świątecznych ciasteczek z lukrem.

Książka będzie też dobrym katalizatorem do sięgnięcia po inne pomoce naukowe. Na przykład po atlas świata, by móc się zorientować, w jakie miejsca dzieci chciałyby się udać w wymarzoną podróż. Jest tu też zadanie polegające na zabraniu na wycieczkę swojego ulubionego bohatera literackiego.

Moja, niespełna ośmioletnia, córka zajęła się sekretnikiem na kilka godzin. Czytała, rysowała, wymyślała. W przypadku pisania opinii o książkach dla dzieci, zawsze pytam o zdanie samą zainteresowaną. Często bowiem jest tak, że nasze odczucia zupełnie różnią się od tych dziecięcych, dziecko zauważa więcej szczegółów niż dorosły czy też wręcz zwraca uwagę na rzeczy, o których ja osobiście nie pomyślałam bądź wydały mi się mniej istotne. Dlatego też myślę, że warto wysłuchać opinii dziecka. w tym przypadku córka stwierdziła, że sekretnik jest super. Dlaczego? Bo można się wiele z niego dowiedzieć, bo ma sporo zagadek i zadań, bo ogólnie można w nim dużo rysować. Również dlatego, że różni się bardzo od innych książek, a Zosia ma mnóstwo ciekawych pomysłów i śmiesznych, bardzo humorystycznych, odzywek.

Warto dodać, że jeżeli już znacie serię o Zosi z ulicy Kociej (ukazało się kilka książeczek z tego cyklu), to zabawa będzie jeszcze lepsza. A tych, którzy jeszcze Zosi nie poznali, zgłębianie sekretnika zachęci zapewne do sięgnięcia po książeczki.

str. 90 – “Czy wyobrażacie sobie siebie w wieku 20, 50, 80 lat? Ja z wielkim trudem! A gdyby tak narysować takie portrety przyszłości?”.

“Sekretnik Zosi z ulicy Kociej” to pomysłowa i bardzo kreatywna zabawa dla dzieci i rodziców. Wesoła, pogodna, zachęcająca do fantazjowania, zmuszająca młodych czytelników do wysilenia wyobraźni. Idealna na długie, jesienne, deszczowe popołudnia, na wszelkie podróże, do zabawy z przyjaciółką (SPRAWDZONE!), wreszcie do rysowania samodzielnie, z mamą, tatą czy starszą siostrą. Wystarczą kredki, ołówki i dobry humor. Chociaż nawet nie, o humor już zadba Zosia z ulicy Kociej.

Bardzo gorąco polecam!

*cytaty pochodzą z książki
**opinia ukazuje się w ramach akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają

“Podróż z wyobraźnią” Ewa Rosiak-Giemuła

fot. okładki: moja własna

“Podróż z wyobraźnią” to krótka antologia wierszyków dla dzieci, o bardzo zróżnicowanej tematyce. Poczytamy tu o dziecięcych snach, zabawach, bajkach, wyobraźni, a nawet o talentach. To wierszyki proste, nieskomplikowane, pisane przystępnym dla dzieci językiem, z którego zrozumieniem maluchy na pewno nie będą miały problemu.

“Miałam sen kiedyś tak kolorowy,
że trudno nawet uwierzyć w to.
Na śnieżnej scenie opodal drogi,
stało bałwanków chyba ze sto”. str. 17

Książeczka jest cieniutka, zawiera dwanaście krótszych i dłuższych wierszy. Większość ozdobiona jest kolorową ilustracją, choć w paru miejscach obrazek nie pasuje tematycznie do wiersza. Jest przesunięty i towarzyszy następnemu. Wprowadza to lekki chaos i moja córka na przykład od razu zwróciła na ten fakt uwagę. Za to same ilustracje są bardzo udane: kolorowe i duże, przyjazne i wyraziste, w sam raz dla młodszych dzieci.

Również same wiersze kierowane są do dzieci młodszych. Myślę, że już czterolatek z zainteresowaniem wysłucha rymowanej opowiastki o wesołych, kolorowych bałwankach czy historii snutej przez las.

Autorka poprzez swoje utwory przekazuje dzieciom, że warto rozwijać swoje talenty, że do dobrej zabawy nie trzeba komputera i telewizji, ponieważ wystarczy nam wyobraźnia i że niezależnie od wszystkiego, mama jest od tego, by wspierać swoje dziecko we wszystkim, czego tylko się ono podejmie.

Wierszyki pokażą dzieciom, że jeśli tylko odpowiednio spojrzymy na to, co nas otacza, odkryjemy że świat jest ciekawy i bardzo kolorowy. Że nawet zwykła, tak bardzo popularna biedronka, może okazać się wyśmienitym zwierzątkiem do obserwowania. Na łące, w ogrodzie czy w lesie, dzieci znajdą mnóstwo owadów i innych drobnych stworzonek, o których zawsze można dowiedzieć się czegoś nowego. A przecież nie od wczoraj wiadomo, że dzieci są doskonałymi obserwatorami, znacznie bardziej uważnymi niż dorośli.

“Pada z nieba śnieżek biały.
Przykrył drogi, przykrył pola.
Ponakładał białe czapki
Na świat cały dookoła”. str.16

Dziecięca wyobraźnia zaś ma moc sprawczą. Bo czyż huśtawka nie może być czymś więcej niż tylko zwykłą huśtawką? Na przykład samolotem? Albo helikopterem? Albo wręcz skrzydłami, które poniosą nas wysoko, w chmury? A kolorowe kamyki? Mogą być przecież zwierzątkami, ludzikami lub samochodzikami czy kolorowymi bałwankami. Wszystko zależy od nas samych, od siły naszych wyobrażeń, od fantazji, od spojrzenia na otaczający nas świat. A nikt przecież, tak jak dzieci, nie potrafi wyobrażać sobie tylu różnych niesamowitości.

Samo wydanie książki nie powala na kolana, ale ponieważ książeczka jest barwna i wesoła, można przymknąć na to oko. W niektórych miejscach trochę została zaburzona rytmika w wersach i zdaniach, no i znalazłam rażący zwrot “dlatego, bo” – moim zdaniem nie powinien się pojawić w żadnej publikacji.

“Podróż z wyobraźnią” pani Ewy to taka przyjemna wycieczka po krainach dziecięcych marzeń i wyobraźni. Polecam młodszym dzieciom i ich rodzicom. Czytajcie razem ze swoimi pociechami, sprawdźcie sami, dokąd zaprowadzi Was Wasza wyobraźnia.

*cytaty pochodzą z książki
**opinia powstała na potrzeby akcji PNGiSAM

“Wiatr w konarach cicho śpiewa, czy chcesz poznać nasze drzewa?” Teresa Płonka

fot. okładki: mojego autorstwa

“Znajdziesz może choć chwileczkę,
by przeczytać tę książeczkę.
Poznasz nasze piękne drzewa,
o nich wiatr w konarach  śpiewa…”.

Pierwsze, co zwraca uwagę, to kolorowa, przyciągająca wzrok okładka. Taka akurat, jaka powinna ozdabiać książeczkę dla dzieci. Wesołe, uśmiechnięte drzewko, nutki, wiaterek – dzięki temu chcemy książkę otworzyć i zajrzeć do środka. A tam jeszcze ładniej. Kredowy papier, kolorowe obrazki zdobiące każdy niemal wierszyk, wyraźna czcionka, dzięki której starsze dzieci przeczytają historyjki samodzielnie. Każdy wiersz to opowieść o osobnym drzewie.

“Po ciepłym deszczu dnia wiosennego,
z żołędzi wyszło coś zielonego.
Najpierw łodyżki, listeczki małe,
wkrótce zielone były już całe (…) “. str. 7

Znajdziemy tu wiersze między innymi o dębie, o topoli, o sośnie, akacji czy klonie. Autorka bardzo trafnie opowiedziała o każdym z nich, wychwytując ich charakterystyczne cechy. Opisała brązowe kasztany, klonowe noski, kolce akacji i modrzewiowe igły. Z wierszyków dzieci dowiedzą się wielu ciekawostek o polskich drzewach. Choćby tego, że modrzew, jako jedyne drzewo iglaste, zrzuca igły na zimę. Autorka opisała też w przystępny dla najmłodszych czytelników sposób, jak z owoców kasztanowców i dębów wyrastają nowe, młode drzewa. Dzieci dowiedzą się też, że z klonowego drewna robi się instrumenty muzyczne, z kwiatów lipy – pyszny, złoty miód, a z witek wierzby można wyplatać koszyki. Wszystko to podane jest w bardzo prosty sposób, z ukłonem w kierunku najmłodszych czytelników, dzięki czemu książeczkę tę można zarekomendować już pięciolatkom.

Jest to zbiór dla wszystkich dzieci kochających przyrodę. Moje osobiste dziecko, które – jak wiecie – w październiku tego roku skończy osiem lat, bardzo kocha drzewa. ogromnie lubi się do nich przytulać. Powiedziałam jej kiedyś, że to daje dobrą energię i dobry humor i tak sobie to wzięła do serca, że ma ulubione drzewa, które po prostu przytula, kiedy je mijamy. Ta książeczka to w jej przypadku strzał w dziesiątkę, bardzo jej się spodobała. Jednocześnie jest naprawdę istną kopalnią wiedzy dla maluchów – wszystkie z pewnością ją polubią.

W moim odczuciu to bardzo udana pozycja, jedynie może tytuł jest trochę przydługi. Zostawiłabym tylko pierwszy człon: “Wiatr w konarach cicho śpiewa”. No ale nie jest to wada, tylko raczej mały techniczny szkopuł.

Zaletą antologii jest humor i ładne, kontrastowe obrazki. Z cała pewnością wpłyną one na to, że dzieciom zbiór bardzo się spodoba. Jest on ładnie wydany, choć to tylko zszyty zeszyt. Przede wszystkim jednak książka ma wszystko to, czego od historyjek i bajeczek wymagają dzieci. Moja córka od razu zachwyciła się ilustracjami: barwnymi, uśmiechniętymi, pełnymi wesołych i pogodnych twarzy. Właśnie tak powinna wyglądać książeczka kierowana do dzieci.

Autorka książki, pani Teresa Płonka, pracuje właśnie nad kolejnym zbiorem wierszy. Tym razem pokaże dzieciom świat ptaków i zwierząt.

“Wiatr w konarach (…)” polecam dzieciom od pięciu lat. To wartościowa, miła lektura dla małych czytelników i ich rodziców.

 *cytaty pochodzą z książki
**opinia powstała na potrzeby akcji PNGiSAM

“Tami z krainy pięknych koni. Tom II: Tami z Kapadoclandii” Renata Klamerus

“Tami z Kapadoclandii” to kontynuacja pierwszego tomu przygód Tami i jej przyjaciół. Przed lekturą książki koniecznie trzeba się zapoznać z częścią pierwszą.

Właśnie kończy się rok szkolny i wielkimi krokami zbliżają się wakacje. Tami uczy się teraz w szkole muzycznej, gdzie gra na skrzypcach. Szkoła znajduje się daleko od Kapadoclandii, więc Tami spędza w domu tylko weekendy. W wakacje ponownie będzie się spotykała z dwójką swoich przyjaciół: Rumem i Kieliem, z którymi przeżyje nowe przygody. Dzieci nadal są w posiadaniu księgi czarów, ale korzystają z niej sporadycznie, używając czarów właściwie wyłącznie w wakacje. Zajęte nauką i obowiązkami w roku szkolnym, niecierpliwie wyczekują wolnych od nauki dni. Kiedy te w końcu nadchodzą, dzieci wracają do komnaty, w której kiedyś znalazły konie. I tutaj zaczyna się nowa przygoda.

Tym razem dzieci poznają wreszcie dyrekcję. W skład owej dyrekcji wchodzi trzech panów: Biały, Czerwony i Niebieski. To właśnie oni rządzą światem magii i pilnują w nim porządku.

Najbardziej jednak w drugim tomie wciągnęła mnie historia babci Fuoco. Babcia Fuoco jest moją ulubioną postacią z obu książek. Pod koniec pierwszego tomu, wskutek pewnego splotu wydarzeń, zamieszkała razem z Tami i jej rodziną i odegrała dość istotną rolę w akcji powieści. Teraz uchyla wreszcie rąbka tajemnicy dotyczącej swojego życia i tego, skąd pochodzi. Dotychczas dzieci wiedziały tylko, że babcia jest bardzo stara i bardzo mądra. Wiedziała rzeczy, o których inni nie mieli nawet pojęcia, a do tego odznaczała się niesłychaną wręcz intuicją. Teraz snuje opowieść o tym, gdzie dorastała, kim była, co kiedyś robiła, a przy okazji zdradza dzieciom, jak żyła i co z tym wszystkim mają wspólnego konie. I latające dywany. Dowiemy się, skąd w Kapadoclandii w ogóle wzięły się konie, którymi od niedawna opiekuje się Tami, jej przyjaciele i ich rodzice. Babcia Fuoco bowiem pochodzi z odległej krainy, można nawet powiedzieć, że z odległej i bardzo egzotycznej i do Kapadoclandii zawędrowała trochę z przypadku, a trochę może wiedziona przeznaczeniem.

“Drzewo Yggdrasil było gigantycznym drzewem, na którym znajdowały się różne światy, a pod jego korzeniami były święte studnie”. str. 51

Nasza trójka zostaje w książce poddana wielu próbom, między innymi sprawdzianowi na uczciwość czy chciwość. Bohaterowie będą musieli zdecydować, co jest w ich życiu najważniejsze, co się najmocniej liczy i którą drogą podążać. Przekonają się też ponownie, jaką siłę ma magia przyjaźni, czym jest lojalność i szczodrość. Poznają też na własnej skórze, że aby coś w życiu osiągnąć, trzeba ciężko i uczciwie na to zapracować. Młodzi czytelnicy z pewnością wyniosą z opowieści wiele ważnych wartości, a co najważniejsze – wartości bardzo uniwersalnych również w naszych, dość skomplikowanych, czasach.

Ponownie jak w przypadku pierwszego tomu, także i tutaj głównym zarzutem mojej siedmiolatki, jest minimum ilustracji. Owszem, jest kilka obrazków, ale w całej książce, liczącej sobie ponad dwieście pięćdziesiąt stron, jest ich coś koło dziesięciu, a przy tym są tak maleńkie, że właściwie nieczytelne i ciężko się na pierwszy rzut oka zorientować, co przedstawiają.

Mnie osobiście nie spodobali się panowie z dyrekcji. Dlaczego? Miałam wrażenie, że wróciłam do opisów władzy Orwella z książki “Rok 1984”, a to nijak nie pasuje mi do książki dla dzieci, ani tym bardziej do baśni. Raziła mnie w oczy ta wszechobecna dyrekcja i jednocześnie zapalało mi się światełko, że skoro ona tak wszędzie jest i wszystko o wszystkich wie i jest tak bardzo istotna, to czemu nie jest pisana wielką literą?

“Zgodzę się, jak dyrekcja pozwoli”. str. 122

“(…) dyrekcja już to zauważyła i doceniła. Tak, z dyrekcją jeszcze nikt nigdy nie wygrał”. str. 235

Nie sposób odmówić książce magii i fantastycznych przygód, które przeżywają dzieci. Zabrakło mi tutaj trochę paru rozwiązań zaczętych wątków, takich jak choćby ten, kiedy Tami odnajduje w wypożyczonej z biblioteki książce, informacje o swoim Kapadocu. Odnalazła, bardzo się tym podekscytowała i… koniec. Potem już w to nie wnikała. Panuje tutaj przez to lekki chaos, zwłaszcza na samym początku, ponieważ kilka myśli się rozpoczyna i już nie kończy. Dla mojej córki było tu za dużo wątków na raz. Z drugiej jednak strony myślę, że może siedmiolatka jest trochę za dziecinna na przygody Tami i książka lepiej trafi do dzieci trochę od niej starszych.

Najmocniej jednak rozczarowało mnie zakończenie. Jest zwyczajnie urwane. Coś się dzieje, trwa akcja, panuje ciut napięta atmosfera, po czym wszystko kończy się jednym, krótkim zdaniem. Zarówno akcja, jak i rozdział i w końcu cała książka. Niestety zakończenie w ogóle do mnie nie trafiło, czuję się, jakbym nie doczytała książki do końca, został niedosyt.

Co do samego wydania, poza już wspomnianymi przeze mnie wcześniej ilustracjami, nie można się do niczego przyczepić. Przejrzysty druk i spora czcionka z pewnością ułatwią i umilą czytanie młodszym czytelnikom. Podział na krótkie rozdziały będzie motywował dzieci do dalszej lektury, a wyjaśnienia pod tekstem trudniejszych wyrazów, które w tym tomie wprowadziła autorka, da im poczucie czytania “dorosłej” powieści.

Pierwszy tom został wydany na kredowym, błyszczącym papierze, gdzie czytanie utrudniało ciągle odbijające się od stron światło. Drugi tom jest pod tym względem wygodniejszy, gdyż zrezygnowano z kredowego papieru. Za to pozostawiono twardą, kolorową okładkę, dzięki czemu obie książki prezentują się bardzo ładnie, wręcz elegancko.

Podsumowując: pierwsza część “Tami z krainy pięknych koni” podobała mi się bardziej. Była lepiej doprecyzowana i mniej chaotyczna, ale ta również ma swój urok. Pokazuje, jak zmieniły się dzieci pod wpływem magii, dostępu do niej i pod wpływem wielu wydarzeń, jakie były ich udziałem. Dzieci mają okazję szlifować i rozwijać swoje talenty, popełniają błędy, próbują je potem naprawiać i przekonują się, że ciężką pracą można naprawdę wiele osiągnąć i – co najważniejsze – spełniać marzenia. Myślę, że to całkiem dobra lekcja dla naszych pociech, choć moim zdaniem, rodzice w Kapadoclandii są bardzo surowi. Może nawet za bardzo.

“Nigdy się nie poddawaj, to, co dzisiaj jest klęską, jutro może okazać się twoim zwycięstwem”. str. 59

Dzieciom książka się spodoba, tutaj na pierwsze miejsce nadal wysuwa się przyjaźń, współpraca, wsparcie i współczucie dla innych istot (nie tylko dla ludzi) oraz dobre serce. Bo Tami uczy, że na ludzi i na świat warto patrzeć nie tylko oczami – to potrafi każdy. Warto jednak otworzyć na innych i dla innych swoje serce. I szukać w nich dobra, nawet jeśli jest bardzo głęboko ukryte.

*cytaty pochodzą z książki
**za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res

“Szarka” Ewa Nowak

“Szarka” to książeczka dla dzieci wchodząca w skład cyklu CZYTAM SOBIE, obecnego już na polskim rynku od kliku lat. Cykl składa się z trzech poziomów trudności czytania, prosto i przejrzyście oznaczonych kolejno” POZIOM 1, POZIOM 2 i POZIOM 3. “Szarka” należy do poziomu trzeciego, czyli POŁYKAM STRONY.

Bohaterką książeczki jest Gabrysia, która spędza właśnie zimowe ferie u dziadków na wsi. Niestety wcale nie jest tą perspektywą zachwycona, twierdząc że na wsi jest zwyczajnie nudno. Niezadowolona marzy o tym, by ferie jak najszybciej się skończyły. Pewnego dnia w domu dziadków zjawia się jakiś mężczyzna z dziwnym workiem, z którego ten po chwili wyjmuje szczenię. Od tej pory Gabrysia przestaje twierdzić, że wieś jest nudna. Szczeniak zostaje u dziadków, ku wielkiej uciesze Gabrysi.

“Tymczasem psiak uważnie rozejrzał się po kuchni. Warknął na czajnik. Wyszczerzył kły na kaloryfer. Potem zaczął obwąchiwać wszystkie kąty”.

Tymczasem pod okoliczne domy podchodzą wilki, całe watahy. Robi się niebezpiecznie, a ludzie zaczynają odczuwać niepokój. Wieś otaczają lasy i ludzie zastanawiają się, co zrobić, by uchronić się przed ewentualnymi atakami dzikich zwierząt.

Historia Gabrysi i Szarki znajdzie finał w zaśnieżonym, nocnym lesie. Nie będę tu oczywiście zdradzać fabuły, powiem tylko, że przygody dziewczynki na pewno się dzieciom spodobają. Młodzi czytelnicy znajdą tu przygodę, wiele emocji i szczyptę tajemnicy, a przecież zagadki i tajemnice są tym, co dzieci w książkach bardzo lubią.

“Dziewczynka ruszyła za cieniem. Ostrożnie stawiała stopy na śniegu i wołała Szarkę, gdy nagle… cień przystanął i odwrócił się”.

Książeczka jest cienka, liczy sobie sześćdziesiąt stron, a duża czcionka ułatwi czytanie starszym dzieciom, które właśnie zaczynają swoją przygodę z samodzielnym czytaniem. Na pewno będą dumne z siebie, kiedy uda im się przeczytać opowiadanie o Gabrysi. To ciepła, ciekawa historyjka dla dzieci w wieku od pięciu do dziesięciu lat. Jak w każdej książeczce serii CZYTAM SOBIE, także tutaj mamy na końcu naklejki i dyplom sukcesu. Dziecko może wybrać sobie naklejkę na dyplom, własnoręcznie ją przykleić i wpisać swoje imię. Na pewno ucieszy się z własnych czytelniczych osiągnięć.

“Szarka” jest pierwszą taką poważną książką z rozdziałami i przewagą treści nad ilustracjami, jaką przeczytała moje siedmioletnia córka. Czytała na głos i przyznaję, że sama byłam ciekawa, co wydarzy się dalej. Wprawdzie wiele rzeczy było przewidywalnych, ale w końcu jest to opowiadanie dla dzieci i dla nich historia przewidywalna raczej nie będzie.

Warto tu wspomnieć o plastycznych i malowniczych opisach, jakie w książce zastosowała autorka. Myślę, że żadne dziecko nie będzie miało kłopotów z wyobrażeniem sobie zimowego, cichego lasu pod białą pierzynką.

“Śnieżyca ustała. W lesie zrobiło się cicho i puchato. Ponad drzewami przeleciała sowa. Złamała się jakaś gałąź, ale Gabrysia niczego się nie bała. Czuła się bezpieczna”.

Książka ta to bardzo ciekawa pozycja dla wszystkich dzieci bez wyjątku, dla tych, które kochają zwierzęta i dla tych, które lubią czytać.

Ogólnie bardzo polecam cały cykl CZYTAM SOBIE. Po książeczki z pierwszego poziomu mogą sięgnąć już cztero- i pięciolatki. Pierwszy poziom, oznaczony żółtym kolorem, to podcykl SKŁADAM SŁOWA. Krótkie i proste zdania (150-200 wyrazów w tekście), 23 podstawowe głoski oraz ćwiczenia głoskowania. To mnóstwo ilustracji opatrzonych jednym bądź dwoma zdaniami.

Poziom drugi w kolorze zielonym – POŁYKAM ZDANIA – to nadal przewaga ilustracji nad tekstem, ale pod obrazkami znajdziemy już po trzy, cztery proste zdania (800-900 wyrazów w tekście), a ćwiczenia w głoskowaniu zastąpiło tu sylabizowanie. Dodano również literę “h”.

Poziom trzeci, oznaczony kolorem czerwonym, to już zdecydowana przewaga tekstu nad obrazkami oraz podział na rozdziały, co daje dziecku poczucie czytania “dorosłej”, poważnej książki. W tekście mamy już wszystkie głoski, dłuższe zdania (2500-2800 wyrazów w tekście) i alfabetyczny słowniczek trudniejszych słówek. Poziom trzeci – jak wspomniałam wyżej – nosi nazwę POŁYKAM STRONY.

Dla serii CZYTAM SOBIE piszą wybitni polscy autorzy tacy jak Wojciech Widłak, Zofia Stanecka, Grzegorz Kasdepke czy – jak autorka “Szarki” – Ewa Nowak. Książeczki są ładnie i bogato ilustrowane, kolorowe, a zawarte w nich historyjki mądre, ciekawe i często bardzo zabawne.

Bardzo gorąco polecam cały cykl – dzieciom na pewno się spodoba, będą się mogły wprawiać w czytaniu, a najmniejsze nawet sukcesy zmotywują je do dalszych ćwiczeń i sprawią, że maluchy pokochają książki już na całe życie.

*cytaty pochodzą z książki

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.