“Tami z krainy pięknych koni. Tom II: Tami z Kapadoclandii” Renata Klamerus

“Tami z Kapadoclandii” to kontynuacja pierwszego tomu przygód Tami i jej przyjaciół. Przed lekturą książki koniecznie trzeba się zapoznać z częścią pierwszą.

Właśnie kończy się rok szkolny i wielkimi krokami zbliżają się wakacje. Tami uczy się teraz w szkole muzycznej, gdzie gra na skrzypcach. Szkoła znajduje się daleko od Kapadoclandii, więc Tami spędza w domu tylko weekendy. W wakacje ponownie będzie się spotykała z dwójką swoich przyjaciół: Rumem i Kieliem, z którymi przeżyje nowe przygody. Dzieci nadal są w posiadaniu księgi czarów, ale korzystają z niej sporadycznie, używając czarów właściwie wyłącznie w wakacje. Zajęte nauką i obowiązkami w roku szkolnym, niecierpliwie wyczekują wolnych od nauki dni. Kiedy te w końcu nadchodzą, dzieci wracają do komnaty, w której kiedyś znalazły konie. I tutaj zaczyna się nowa przygoda.

Tym razem dzieci poznają wreszcie dyrekcję. W skład owej dyrekcji wchodzi trzech panów: Biały, Czerwony i Niebieski. To właśnie oni rządzą światem magii i pilnują w nim porządku.

Najbardziej jednak w drugim tomie wciągnęła mnie historia babci Fuoco. Babcia Fuoco jest moją ulubioną postacią z obu książek. Pod koniec pierwszego tomu, wskutek pewnego splotu wydarzeń, zamieszkała razem z Tami i jej rodziną i odegrała dość istotną rolę w akcji powieści. Teraz uchyla wreszcie rąbka tajemnicy dotyczącej swojego życia i tego, skąd pochodzi. Dotychczas dzieci wiedziały tylko, że babcia jest bardzo stara i bardzo mądra. Wiedziała rzeczy, o których inni nie mieli nawet pojęcia, a do tego odznaczała się niesłychaną wręcz intuicją. Teraz snuje opowieść o tym, gdzie dorastała, kim była, co kiedyś robiła, a przy okazji zdradza dzieciom, jak żyła i co z tym wszystkim mają wspólnego konie. I latające dywany. Dowiemy się, skąd w Kapadoclandii w ogóle wzięły się konie, którymi od niedawna opiekuje się Tami, jej przyjaciele i ich rodzice. Babcia Fuoco bowiem pochodzi z odległej krainy, można nawet powiedzieć, że z odległej i bardzo egzotycznej i do Kapadoclandii zawędrowała trochę z przypadku, a trochę może wiedziona przeznaczeniem.

“Drzewo Yggdrasil było gigantycznym drzewem, na którym znajdowały się różne światy, a pod jego korzeniami były święte studnie”. str. 51

Nasza trójka zostaje w książce poddana wielu próbom, między innymi sprawdzianowi na uczciwość czy chciwość. Bohaterowie będą musieli zdecydować, co jest w ich życiu najważniejsze, co się najmocniej liczy i którą drogą podążać. Przekonają się też ponownie, jaką siłę ma magia przyjaźni, czym jest lojalność i szczodrość. Poznają też na własnej skórze, że aby coś w życiu osiągnąć, trzeba ciężko i uczciwie na to zapracować. Młodzi czytelnicy z pewnością wyniosą z opowieści wiele ważnych wartości, a co najważniejsze – wartości bardzo uniwersalnych również w naszych, dość skomplikowanych, czasach.

Ponownie jak w przypadku pierwszego tomu, także i tutaj głównym zarzutem mojej siedmiolatki, jest minimum ilustracji. Owszem, jest kilka obrazków, ale w całej książce, liczącej sobie ponad dwieście pięćdziesiąt stron, jest ich coś koło dziesięciu, a przy tym są tak maleńkie, że właściwie nieczytelne i ciężko się na pierwszy rzut oka zorientować, co przedstawiają.

Mnie osobiście nie spodobali się panowie z dyrekcji. Dlaczego? Miałam wrażenie, że wróciłam do opisów władzy Orwella z książki “Rok 1984”, a to nijak nie pasuje mi do książki dla dzieci, ani tym bardziej do baśni. Raziła mnie w oczy ta wszechobecna dyrekcja i jednocześnie zapalało mi się światełko, że skoro ona tak wszędzie jest i wszystko o wszystkich wie i jest tak bardzo istotna, to czemu nie jest pisana wielką literą?

“Zgodzę się, jak dyrekcja pozwoli”. str. 122

“(…) dyrekcja już to zauważyła i doceniła. Tak, z dyrekcją jeszcze nikt nigdy nie wygrał”. str. 235

Nie sposób odmówić książce magii i fantastycznych przygód, które przeżywają dzieci. Zabrakło mi tutaj trochę paru rozwiązań zaczętych wątków, takich jak choćby ten, kiedy Tami odnajduje w wypożyczonej z biblioteki książce, informacje o swoim Kapadocu. Odnalazła, bardzo się tym podekscytowała i… koniec. Potem już w to nie wnikała. Panuje tutaj przez to lekki chaos, zwłaszcza na samym początku, ponieważ kilka myśli się rozpoczyna i już nie kończy. Dla mojej córki było tu za dużo wątków na raz. Z drugiej jednak strony myślę, że może siedmiolatka jest trochę za dziecinna na przygody Tami i książka lepiej trafi do dzieci trochę od niej starszych.

Najmocniej jednak rozczarowało mnie zakończenie. Jest zwyczajnie urwane. Coś się dzieje, trwa akcja, panuje ciut napięta atmosfera, po czym wszystko kończy się jednym, krótkim zdaniem. Zarówno akcja, jak i rozdział i w końcu cała książka. Niestety zakończenie w ogóle do mnie nie trafiło, czuję się, jakbym nie doczytała książki do końca, został niedosyt.

Co do samego wydania, poza już wspomnianymi przeze mnie wcześniej ilustracjami, nie można się do niczego przyczepić. Przejrzysty druk i spora czcionka z pewnością ułatwią i umilą czytanie młodszym czytelnikom. Podział na krótkie rozdziały będzie motywował dzieci do dalszej lektury, a wyjaśnienia pod tekstem trudniejszych wyrazów, które w tym tomie wprowadziła autorka, da im poczucie czytania “dorosłej” powieści.

Pierwszy tom został wydany na kredowym, błyszczącym papierze, gdzie czytanie utrudniało ciągle odbijające się od stron światło. Drugi tom jest pod tym względem wygodniejszy, gdyż zrezygnowano z kredowego papieru. Za to pozostawiono twardą, kolorową okładkę, dzięki czemu obie książki prezentują się bardzo ładnie, wręcz elegancko.

Podsumowując: pierwsza część “Tami z krainy pięknych koni” podobała mi się bardziej. Była lepiej doprecyzowana i mniej chaotyczna, ale ta również ma swój urok. Pokazuje, jak zmieniły się dzieci pod wpływem magii, dostępu do niej i pod wpływem wielu wydarzeń, jakie były ich udziałem. Dzieci mają okazję szlifować i rozwijać swoje talenty, popełniają błędy, próbują je potem naprawiać i przekonują się, że ciężką pracą można naprawdę wiele osiągnąć i – co najważniejsze – spełniać marzenia. Myślę, że to całkiem dobra lekcja dla naszych pociech, choć moim zdaniem, rodzice w Kapadoclandii są bardzo surowi. Może nawet za bardzo.

“Nigdy się nie poddawaj, to, co dzisiaj jest klęską, jutro może okazać się twoim zwycięstwem”. str. 59

Dzieciom książka się spodoba, tutaj na pierwsze miejsce nadal wysuwa się przyjaźń, współpraca, wsparcie i współczucie dla innych istot (nie tylko dla ludzi) oraz dobre serce. Bo Tami uczy, że na ludzi i na świat warto patrzeć nie tylko oczami – to potrafi każdy. Warto jednak otworzyć na innych i dla innych swoje serce. I szukać w nich dobra, nawet jeśli jest bardzo głęboko ukryte.

*cytaty pochodzą z książki
**za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.