Ponownie z chęcią sięgnęłam po książeczkę dla dzieci, która dopiero się ukaże. Jest to cieniutka antologia wierszyków, humorystycznych i zabawnych, poruszających codzienne dziecięce sprawy. Książka zamyka się w czterdziestu stronach i zawiera czternaście utworów.
“Tam gdzieś, gdzie wy nie wiecie,
dziwne bajki echo plecie!
Baja dziwne opowieści,
niesie w lesie różne wieści (…)”.
Autorka pisze o snach, o psotach, o zwierzątkach, o wymyślonych przez dzieci stworkach i o pluszowych zabawkach. Porusza również ważne dla dzieci dylematy, na przykład, kim chciałyby zostać, kiedy dorosną albo dlaczego dorośli tak bardzo różnią się od dzieci. Tłumaczy kim jest naukowiec czy zoolog, w zabawny sposób przedstawia, czym jest bałagan i jak go uniknąć, pokazuje moc zwykłego uśmiechu. Wszystkie wierszyki autorka opatrzyła swoimi własnymi rysunkami, prostymi i kolorowymi, które z pewnością spodobają się młodszym czytelnikom. Gdzieniegdzie obrazki nie pasują do tematu tekstu, na co zwróciła uwagę moja siedmioletnia córka. Bo na przykład autorka pisze o ludokrasku, podając jego dokładny opis, a pod tekstem widzimy żółwia. Z kolei przy wierszyku o ufoludku mamy ślimaka. Dzieci, jako uważni obserwatorzy, z całą pewnością to zauważą i pewnie będą pytać, dlaczego tak jest.
Ponieważ wierszyki są rymowankami, czyta się je szybko i przyjemnie, przy tym pełne humoru i zabawnych słówek, niejednokrotnie wywoływały salwy śmiechu u mojej córki. Rzeczywiście są zabawne i jednocześnie poruszają zwyczajne, codzienne sprawy. Co ważne: dziecięce sprawy.
“Dlaczego bluzki zawsze wchodzą na mnie na lewą stronę?
I jak to jest, że zawsze biorę bezdomne pająki w obronę?
Dlaczego mama krzyczy, gdy dokarmiam cukrem muchy?
A już nie mówię jak się burzy za to, że pająkom pasę brzuchy!
Nie rozumiem, dlaczego ślady z błota same robią się na dywanie…
I jak to jest, że tylko mnie przy stole ogarnia ziewanie? (…)”.
Dzieci przekonają się, że nie tylko im wylewa się picie, papierki lecą na podłogę, w szafkach robi się bałagan, a buty jakoś tak same ciągną do kałuż po deszczu. Zobaczą też, że dzięki sile wyobraźni można świetnie się bawić, rysować wyjątkowe obrazki i wymyślać niestworzone historyjki z ciekawymi i nietuzinkowymi bohaterami. Wierszyki, jak na literaturę dziecięcą przystało, są bardzo kolorowe. Widać, że autorka zna dziecięce rozterki i problemy, dzięki czemu zawarte w wierszykach rozwiązania wydają się autentyczne i realne – dzieciom na pewno się to spodoba.
Samo wydanie książeczki nie powala może na kolana swoją urodą, jest to spięty zszywkami zeszyt, ale w środku znajdziemy za to kredowy papier i dużą, wyraźną czcionkę. Dzieciom zapewne spodobają się fantazyjnie pisane tytuły wierszyków i numery stron. Duża czcionka pomoże w samodzielnym czytaniu nieco starszym dzieciom, powiedzmy sześcio- czy siedmioletnim. I choć uważam, że odbiorcą wierszyków pani Renaty są głównie dzieci w wieku przedszkolnym, to z pewnością rozbawią one i spodobają się również szkolniakom. A ponieważ wiemy, że wspólne czytanie zbliża, to i rodzicom zapewne lektura przypadnie do gustu. Polecam te sympatyczną i prostą w odbiorze książeczkę najmłodszym czytelnikom i ich opiekunom.
*cytaty pochodzą z książki
**recenzja powstała w ramach akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają