Zwyczajny na pozór mężczyzna, bohater “Okupu krwi”, Herbert Kruk, mieszka w Podkowie Leśnej, gdzie wiedzie spokojne i w miarę ustabilizowane życie niezłego krawca. Spotyka się z piękną Melanią, z którą wiąże swoją przyszłość i choć skrywa pewne sekrety, wiedzie żywot przeciętnego, szarego człowieka – a przynajmniej właśnie za takiego chce uchodzić.
Jego spokój zostaje zakłócony w chwili, gdy w pracowni krawieckiej pojawia się dziwny jegomość w eleganckim wydaniu, trzyczęściowym garniturze, o dość specyficznych manierach i nietypowym wyglądzie. Przedstawia się jako Gerhard Schrödinger. Wręcza on Herbertowi kopertę, którą poleca dostarczyć w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie. Wraz z kopertą krawiec otrzymuje dość makabryczną przesyłkę. Okazuje się, że Melania została uprowadzona, a od tego czy Herbert dostarczy kopertę na czas, zależy życie dziewczyny. Zszokowany i przerażony, Herbert nie wie, jak powinien teraz postąpić. W kopercie znalazł tylko dziwną, tajemniczą płytkę, której przeznaczenia nawet się nie domyśla.
Przeszłość Herberta, tajemnicza i przesiąknięta magią, stanowi zamkniętą księgę dla jego znajomych, przyjaciół oraz dla samej Melanii. Warszawa od lat nie jest już magicznym miejscem i moce Herberta w niej nie działają. Przynajmniej tak sądzi nasz bohater. Tymczasem to właśnie do Warszawy ma trafić sekretna koperta i to w przeciągu kilku godzin. Jeśli Herbertowi się nie uda, Melania zginie. Śladem krawca ruszają wysłannicy Bractwa Miast, a niedługo później Herbert trafia w ręce wyznawców Bazyliszka. Biorąc jeszcze pod uwagę depczącą mu po piętach policję, dostarczenie przesyłki wydaje się niemalże niemożliwe. Na szczęście w drodze Herbert zyskuje paru sojuszników, między innymi detektyw Annę, która pomaga mu wypełnić zadanie.
str. 59 – “Zastanowiłem się ponownie nad Bractwem Miast. Znali mnie, śledzili, wiedzieli, czym się zajmuję i jakie mam plany. Ja o nich nie wiedziałem nic. Poza tym, że są dość zdeterminowani”.
Kiedy książka do mnie trafiła, nie miałam pojęcia, że będzie “magiczna”. Już w pierwszym rozdziale okazało się, że Herbert Kruk nie jest takim sobie zwyczajnym krawcem. Przyznaję, że początkowo mnie to zniechęciło, ale na szczęście książka okazała się na tyle wciągająca, by to moje zniechęcenie zwyczajnie zatrzeć.
Ciekawie i zupełnie nieszablonowo nakreślona fabuła sprawia, że powieść czyta się szybko i przyjemnie. Krótkie rozdziały, akcja poganiająca akcję, nieźle nakreśleni bohaterowie, prosty język z dużą dozą poczucia humoru – to zdecydowanie najmocniejsze atrybuty “Okupu krwi”. Mimo iż chwilami w książce wcale nie brakuje scen grozy, to humor, ironia i sarkazm są tu wszechobecne i bardzo się na tle akcji wyróżniają. Powieść pisana jest w narracji pierwszoosobowej, za czym osobiście nie przepadam, ale Herbert Kruk jest postacią na tyle intrygującą, że czytelnik chce wiedzieć o nim więcej i więcej, a wiedzę tę najlepiej pozyskać, jeśli poobserwujemy akcję z punktu widzenia głównego bohatera.
Herbert to postać z krwi i kości. Pełna autoironii, dystansu do samego siebie i samokrytycyzmu. Pomimo potężnych zdolności i ogromnej magicznej wiedzy, wcale nie rwie się szczególnie do tego, by z owej magii korzystać. Żyje spokojnie, pracuje jako zwyczajny krawiec i nawet jego dziewczyna nie zdaje sobie sprawy z tego, kim tak naprawdę jest mężczyzna, z którym się spotyka. A jemu wcale się nie śpieszy do wyjawiania swoich sekretów. Lubi swoje życie w takiej formie, w jakiej je prowadzi. Pojawienie się w zakładzie Schrödingera, kompletnie wywraca spokojnie życie krawca Kruka do góry nogami. Wydarzenia, które następują później, uświadamiają mu, że spokój i szarość dnia życia codziennego, właśnie się skończyły.
str. 61 – “Rzuciłem się na niego. Złapałem za szyję, ale nie natrafiłem na żaden opór. Palce zapadły się, poczułem pod nimi coś oślizłego, wijącego się, pękającego pod naciskiem. (…) rozpadał się w rękach. Na tysiące, miliony robaków”.
Spokojny i opanowany, w obliczu wszelkiego zagrożenia, Herbert stara się zachować zimną krew. I na ogół mu się to udaje. Bywają jednak chwile, kiedy jest to niemożliwe. Kruk, owładnięty Szałem Krwi, postrzega świat wszystkimi zmysłami. On go czuje, smakuje, a kolory i światła bombardują jego zmysły z prędkością myśli. Wówczas mag może bardzo wiele. O wiele więcej niż inni magowie, których spotyka w drodze.
str. 71 – “Poczułem, jak wzbiera moc. Zimno popłynęło do łokcia, ramienia i przez klatkę piersiową sięgnęło do gardła i twarzy. Zanim zrobiłem dwa kroki, lód zmroził całe ciało. Ale to nie było paraliżujące zimno. Ani usypiające odrętwienie, które zabija nieostrożnych himalaistów”.
Akcja książki jest dynamiczna i wartka, nie ma tu czasu na nudę. Napisana prostym językiem, z nietypowymi bohaterami i równie nietypową historią, wciąga i sprawia, że koniecznie chcemy wiedzieć, co będzie dalej. W tekście nie ma błędów, tu i ówdzie zaginął co najwyżej jakiś przecinek. Warsztat autora również pozostaje bez zarzutu i powieść czyta się naprawdę bardzo przyjemnie i lekko. Niektóre rozwiązania i pomysły wydały mi się na tyle nowatorskie, by nie dało się tej powieści przyrównać do żadnej innej, co – według mnie – jest jej niewątpliwą zaletą. Bo znaleźć książkę, która choć w pewnym stopniu różni się od innych i nie powiela znanych wszystkim schematów, to nie lada wyzwanie.
str. 150 – “Cofnąłem rękę i wsłuchałem się w miasto. Poczułem, jak przemawia do mnie. To było jak skarga. Jakby tysiące ludzi nagle zaczęło narzekać na zły los”.
Bardzo polubiłam głównego bohatera – za jego opanowanie, skromność, odwagę i humor. “Okup krwi” to powieść dla tych, którzy lubią w książkach powiew magii i dobrą, ciekawą, a jednocześnie niepospolitą przygodę. Warto nadmienić, że “Okup krwi” to pierwszy tom perypetii Herberta Kruka, drugi, pod tytułem “Order”, już wkrótce ukaże się na rynku wydawniczym. Polecam!
*cytaty pochodzą z książki
**opinia powstała na potrzeby akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają