Jest to kolejna po thrillerach medycznych powieść tej autorki, po którą sięgnęłam. I nie ukrywam, że thrillery mocniej trzymają czytelnika w napięciu i bardziej wciągają. Mimo to “Telefon o północy” bardzo polecam, bo jest to świetnie skonstruowana powieść sensacyjna. Taka do przeczytania w jeden weekend – mnie zajęła jedno niedzielne popołudnie.
Sarah Fontaine odbiera w swoim domu telefon, spodziewając się wieści od męża, który aktualnie przebywa w Londynie w sprawach służbowych. Niestety zamiast głosu Geoffreya, słyszy obcy, męski głos, informujący ją o pożarze w hotelu, w którym zatrzymał się Geoffrey. Niestety w wyniku owego pożaru mężczyzna zginął. Sarah czuje, że świat się właśnie skończył. Ona i Geoffrey pobrali się dopiero cztery miesiące temu. Tak naprawdę nie zdążyli się jeszcze sobą nacieszyć. Początkowo Sarah nie wierzy w śmierć męża, jednak w obliczu wymienionych przez przedstawiciela Departamentu Stanu dowodów, przestaje negować to, co się wydarzyło. Nick O’Hara, który powiadomił Sarah o pożarze, mówi jej o obrączce, którą znaleziono w pokoju hotelowym. Obrączka jest wyjątkowa, z grawerką. Ciało niestety zostało zwęglone i nie da się zidentyfikować zwłok. Sarah akceptuje ów fakt, ale spokoju nie daje jej jedna myśl. Dlaczego zwłoki jej męża znaleziono w pokoju hotelowym w Berlinie, podczas gdy ona sądziła, że Geoffrey przebywa w Londynie? Mimo wielu pytań i wątpliwości, Sarah zaczyna godzić się ze śmiercią najbliższej sobie osoby. Kilka dni później jednak odbiera połączenie telefoniczne. W słuchawce słyszy dobrze sobie znany głos męża, proszący, by do niego przyjechała. Kobieta rzuca wszystko i leci do Europy.
Nick O’Hara, któremu w całej tej sprawie mocno coś nie pasuje, szybko rusza jej tropem. Sarah natomiast odkrywa, że tak naprawdę chyba nie znała swojego męża. I że okazał się on być zupełnie kimś innym, niż dotąd sądziła. Sarah i Nick będą musieli stanąć twarzą w twarz z siatką szpiegowską i ich spiskiem, agentami Mossadu oraz CIA.
Co gorsza, ich śladem podąża zabójca.
Sarah i Nick nie wiedzą już, komu ufać. Każdy, kogo spotykają, może być szpiegiem, każdy może ich zdradzić, każdy może ich wydać w ręce mordercy, każdy napotkany po drodze człowiek, może być kłamcą. Nie wiedzą już, kto mówi prawdę i czy w ogóle taka prawda istnieje. Nie wiedzą, dokąd uciekać, by wymknąć się z rąk zabójcy, nie mają pojęcia, dokąd się udać, by spokojnie przetrwać kolejną noc.
Książka cały czas trzyma w napięciu. Wciąga od pierwszej strony. Styl autorki, znany mi już z poprzednich jej książek, również tutaj jest lekki i przyjemny, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Akcja goni akcję, a to jest coś, co w książkach uwielbiam. Do tego zagmatwana intryga, w którą zostają wplątani bohaterowie, ucieczka przed mordercą, ciągła niepewność, strach przed przyszłością, przed kolejnym dniem, przed kolejną nocą.
W pewnej chwili Sarah nie jest nawet pewna, czy powinna właściwie ufać Nickowi. Przecież on też pracuje w Departamencie… I co z Geoffreyem? Jeśli żyje, dlaczego kazał jej myśleć, że jest inaczej? A jeśli zginął, to kto dzwonił do niej tamtego wieczora?
“Telefon o północy” to bardzo udana powieść sensacyjna, idealna dla wszystkich fanów gatunku. I choć książka z pewnością jest słabsza od mojego ulubionego “Chirurga” Tess Gerritsen, to i tak polecam jako ciut lżejszą lekturę na wakacje, weekend czy wolne popołudnie.