Tag Archives: Thriller

“Milczące dziecko” Sarah A. Denzil

Przed paroma laty Emma Price, bohaterka “Milczącego dziecka”,  straciła syna. Podczas gigantycznej ulewy sześcioletni Aiden wpadł ponoć do rzeki i utonął. Emma długo nie mogła dojść po tym wypadku do siebie, walczyła z depresją, załamaniem i rozpaczą. W końcu jednak jakoś się podźwignęła, wyszła za mąż, a teraz jest w ciąży i kiedy zdawać by się mogło, że jej życie poukładało się na nowo, Aiden powraca zza grobu. Minęło dziesięć lat. Gdzie podziewał się chłopiec przez te wszystkie lata? Co się wówczas wydarzyło? Kto uprowadził dziecko w dniu ulewy? To wie tylko Aiden, niestety nie może o tym nikomu powiedzieć, ponieważ od chwili, gdy wrócił, po prostu nie mówi. Nie chce czy może nie jest w stanie, tego nie wie nikt.

Jedno, czego jesteśmy pewni, to fakt, że Aiden był krzywdzony przez dziesięć lat. Być może bity, może molestowany, ktoś przetrzymywał go tak długo, by chłopiec nabawił się traumy tak wielkiej, by teraz nie móc nawet wskazać porywacza. Najgorsza jednak jest jego obojętność na wszystko, co w tej chwili go otacza. Machinalność i ta irytująca metodyka, z jaką wykonuje zwykłe, codzienne czynności: picie herbaty czy robienie tostów, są dla Emmy nie do zniesienia. Co chłopak przeżywa w swoim umyśle i co tak naprawdę zamierza, jest dla wszystkich tajemnicą. Owszem, reaguje on na polecenia, jest spokojny i cichy, ale kontakt z nim, poza tym, jest żaden. Czy stracił pamięć? Gdzie był przez ostatnie lata i dlaczego nie chce wskazać swego oprawcy?

Powieść pisana jest z punktu widzenia pierwszej osoby, za czym osobiście nie przepadam, jednak tutaj nie wyobrażam sobie innego stylu. Choćby dlatego, że na wszystko patrzymy tak samo, jak główna bohaterka, matka, doświadczamy jej emocji, jej strachu, jej niepewności i nie wiemy nic ponad to, co wie ona sama. A w pewnym momencie uświadamiamy sobie, że tak naprawdę niczego nie jesteśmy pewni.

“Jeśli zdołaliście przeżyć swoje życie, nie doświadczając nienawiści, to jesteście szczęściarzami”.

Książkę czyta się szybko za sprawą przystępnego, prostego języka i lekkiego pióra autorki. Lektura mocno wciąga i ciężko przestać o niej myśleć, bo ciągle, ze strony na stronę, chcemy wiedzieć, co dalej. Zwłaszcza, że w miarę czytania i w miarę, jak historia się rozwija, pojawiają się pewne nieścisłości, które burzą spokój Emmy. Kobieta jest coraz bardziej zdezorientowana, co nie wpływa dobrze na jej stan, zarówno psychiczny, jak i fizyczny. Poród zbliża się szybkimi krokami, a ona, w swoim poukładanym dotąd życiu, doświadcza tak potężnej huśtawki emocjonalnej oraz hormonalnej, że zaczyna wątpić we wszystko, czego dotąd była pewna. Jej poczucie bezpieczeństwa maleje z każdym dniem, z każdą chwilą, a otaczająca ją rzeczywistość przytłacza ją coraz bardziej. Sfrustrowana, nie ma nikogo, komu mogłaby się wyżalić.

Widziałam różne opinie o książce: że jest przewidywalna, że nudna i że od początku wszystko wiadomo. Cóż, dla mnie nie wszystko było od początku jasne, a książka trzymała mnie w napięciu od początku do końca, no i z całą pewnością nie jest nudna. Wręcz przeciwnie, wciągnęła mnie i przeczytałam ją w kilka dni. Być może nie jest to literatura najwyższych lotów, ale pochłania czytelnika i nie pozwala mu się od książki oderwać. Czego więcej chcieć? Polemizowałabym tylko, czy aby na pewno “Milczące dziecko” to thriller, jednakże to tylko semantyka, więc nie będę się wdawać w żadne dyskusje i niech będzie, jak jest.

Na pierwszy rzut oka rodzina Emmy jest całkiem zwyczajna. Jakie jednak sekrety i tajemnice wyjdą na jaw przy okazji pojawienia się jej zaginionego syna? Być może czasem kobieta postępuje nieracjonalnie, niektóre jej decyzje wydawały mi się zupełnie nietrafione, a zachowanie zaskakujące, ale kto wie, jak każda z matek postąpiłaby na jej miejscu? Jak zachowałaby się w obliczu tragedii, zagubiona, przerażona? Pod wpływem hormonów? Myślę, że żaden człowiek nie powinien oceniać zachowania innego człowieka, dopóki nie znajdzie się w podobnej sytuacji i dopóki nie stanie twarzą w twarz z takimi jak tamten, problemami.

Historia Emmy i jej syna pochłonęła mnie do tego stopnia, że czytałam w każdej wolnej chwili i uważam, że jest to książka, po którą warto sięgnąć. Polecam miłośnikom kryminału, thrillera, ale również powieści obyczajowych oraz wszelkich historii rodzinnych. Na pewno zapewni czytającym kilka godzin bardzo różnych emocji, z którymi ciekawie będzie się zmierzyć.

Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia

*cytat pochodzi z książki

“Dobra córka” Karin Slaughter

Karin Slaughter to autorka, po której książki sięgam nie czytając opisu wydawcy ani opinii w Internecie, biorę każdą jej powieść w ciemno i wiem, że mnie nie zawiedzie. To jedna z tych pisarek, od książek której nie można się oderwać i o których myśli się cały czas, nawet podczas zwykłych, rutynowych domowych czynności.

“Dobra córka” to opowieść o dwóch siostrach: Charlie i Sam. Blisko trzydzieści lat temu matka obu, wówczas jeszcze dziewczynek, została zamordowana. Rodzinna tragedia owiana jest wieloma tajemnicami i nie do końca wiadomo, co się wtedy tak naprawdę wydarzyło. Dziewczynki nigdy nie wyjawiły całej prawdy. Wydarzenia te jednak spowodowały, że więź między siostrami uległa poważnemu rozłamowi. Każda zajęła się swoim życiem i swoimi sprawami i właściwie nie mają ze sobą kontaktu. Pewnego jednak dnia przyjdzie im się spotkać, niestety ponownie w niesprzyjających i mocno tragicznych okolicznościach. Na oczach Charlie dochodzi bowiem do strzelaniny w szkole, dziewczyna angażuje się w sprawę, nie przypuszczając nawet, jakie sekrety z przeszłości wyjdą przez to na jaw.

Książka zaczyna się istną bombą, zanim dotarłam do trzydziestej strony, już miałam ciarki i wstrzymywałam oddech. Od pierwszych słów powieść wciąga w swój świat, a klimat niepewności, który temu towarzyszy, nie pozwala się od niej oderwać. Mimo pokaźnych rozmiarów w postaci ponad pięciuset stron, powieść czyta się bardzo szybko. Karin Slaughter to przede wszystkim bardzo lekkie pióro, prosty język, prawdziwe postacie, do bólu wręcz autentyczne i napięcie trzymające czytelnika przez cały czas lektury.

Pomimo tej objętości, ani razu nie miałam wrażenia przegadanych scen, zbędnych dialogów czy niepotrzebnych opisów. Tutaj wszystko do siebie pasuje i wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Nie ma braków w wątkach i nawet jeśli coś jest niejasne, to możemy być pewni, że brakujący fragment układanki wskoczy na swoje miejsce i wszystko będzie pasowało idealnie.

str. 211 – “Ziemie sąsiada ciągnęły się aż po horyzont. Ten teren był zupełnie płaski. Nawet gdyby Charlie biegła zygzakiem, Sam potknęłaby się i upadła. Po prawej stronie na granicy posiadłości rósł las. Gdyby Charlie zdołała poprowadzić Sam w tamtą stronę, mogłyby się tam ukryć”.

“Dobra córka” to jedna z lepszych książek autorki, obok “Miasta glin” trafia na półkę moich ulubionych powieści, chociaż jak się tak zastanawiam, nie napotkałam jeszcze na takiej powieści Karin Slaughter, który by mi się nie spodobała.

To świetnie napisany thriller, jak zwykle nie brakuje w nim, tak charakterystycznych dla pisarki, mocnych scen, często brutalnych, prawdziwych, bez łagodzących epitetów, bez mydlenia oczu. Ale jest to również doskonale poprowadzona intryga kryminalna, zbrodnia i osądzenie sprawcy. Jest to opowieść o poszukiwaniu sprawiedliwości tam, gdzie na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że przecież wszystko jest jasne i wszystko wiemy. To, co jest tak porywające u Karin Slaughter, to to, że często jest zupełnie inaczej niż nam się wydaje. Czy poszukiwanie prawdy, sprawiedliwości i odkrywanie sekretów połączy obie siostry, czy też raczej na powrót poróżni i rozdzieli już na zawsze? Czy prywatne rodzinne tragedie będą miały moc uzdrawiania i pojednania, czy też zupełnie przeciwnie?

Książka ta to również złożona powieść psychologiczna o tym, jak trudno jest pokonywać własne słabości i o tym, że mimo, iż dajemy z siebie wszystko, czasem braknie nam sił. Pozwala uwierzyć, że po takich chwilach przychodzi lepszy czas i że nie zawsze musimy wszystko robić najlepiej. Może czasem warto pozwolić sobie na moment nic-nie-robienia i odpoczynku od świata. To też nauka wybaczania samemu sobie i chwila refleksji czy w ogóle warto…

Polecam “Dobrą córkę” wszystkim fanom thrillera i kryminału, a dla miłośników twórczości Karin Slaughter, jest to pozycja obowiązkowa. Na pewno się nie zawiedziecie.

Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Harper Collins Polska

*cytat pochodzi z książki

“Jeden za drugim” Chris Carter

Już po raz piąty sięgnęłam po powieść Chrisa Cartera i po raz piąty się nie rozczarowałam. Pochodzący z Brazylii Carter to jeden z tych pisarzy, których książki zawsze wezmę w ciemno. To autor, który przykuwa moją uwagę na wiele godzin, a o jego książkach nie mogę zapomnieć bardzo długo. Nigdy też się nie zdarzyło, bym jego powieść odłożyła na dłużej niż kilka godzin.

Recenzowałam już na łamach bloga książki Cartera – http://www.papuziepioro.pl/?tag=cykl-robert-hunter – a każda kolejna trzymała w napięciu jeszcze bardziej niż jej poprzedniczka. Zawsze, gdy zaczynam czytać kolejną powieść o Robercie Hunterze, przez chwilę boję się, że może ta konkretna książka nie będzie już taka dobra. Może autor stracił już tę specyficzną zdolność przykuwania do siebie mojej uwagi? Może się wypalił? Może zwyczajnie nie ma już pomysłów?

A potem akcja się rozkręca…

I na ogół dzieje się to zaraz na samym początku, tuż za rogiem. I tak jest również tym razem.

“Jeden za drugim” zaczyna się dość spokojnie. Aż nagle do Huntera dzwoni telefon. Tajemniczy człowiek przekazuje detektywowi adres strony internetowej, po czym każe mu wybrać rodzaj śmierci dla widocznego na ekranie mężczyzny. Zabójca stawia policjanta przed wstrząsającym wyborem.

str. 36 – “Hunter także miał już serdecznie dość makabrycznego nagrania. Jego z kolei najbardziej przyprawiała o mdłości chwila, kiedy z rur przestaje lecieć woda i twarz mężczyzny rozjaśnia promyk nadziei, a już minutę później oczy ponownie napełniają się przerażeniem, ponieważ ciecz otaczająca całe ciało zaczyna piec i wżerać się w skórę. Hunter umiał dokładnie wskazać moment, w którym mężczyzna poddał się i przestał walczyć – kiedy w końcu zrozumiał, że nie wyjdzie stamtąd żywy, że zabójca przez cały czas tylko się z nim bawił”.

Hunter wraz ze swoim policyjnym partnerem, Carlosem Garcią, usiłują ustalić tożsamość mordercy, ale ten jest bardzo sprytny i ogromnie ostrożny. Morduje, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Przy tym jest opanowany i spokojny i w trakcie telefonicznych rozmów nie zdradza kompletnie żadnych emocji. Nie okazuje skruchy, współczucia i zupełnie nie porusza go cierpienie ofiar, którym urządza prawdziwe piekło.

str. 40 – “Psychopaci nie wykazują empatii, skruchy, miłości ani żadnych emocji związanych z troską o drugą osobę. Czasem ten brak ludzkich uczuć jest tak daleko posunięty, że nie przejawiają ich nawet wobec samych siebie”.

Zanim Hunter trafia na jakikolwiek trop, ginie kolejna osoba. I tym razem jej śmierć transmitowana jest na całą Kalifornię. Tysiące ludzi widzą, jak psychopata morduje na wizji kobietę. Mało tego, to właśnie internauci, za pomocą prostego głosowania, mogą wybrać sposób, w jaki dziewczyna umrze. Bo to, że w ogóle umrze, jest już pewne…

Co sprawia, że ludzie tak chętnie głosują? Jaki mechanizm powoduje społeczeństwem, że to tak łatwo wydaje wyroki? I że w ogóle bierze w tym udział?

str. 278 – “Ludzie nagrywają swoje brutalne napady albo walki gangów na YouTube’a, gdzie oglądają to setki tysięcy osób. Im więcej przemocy, tym lepiej. A publice ciągle mało. Dajmy im prawdziwą przemoc, nie wyreżyserowaną, bez aktorów i bez udawania, to będą skakać z radości. Zrobimy z tego reality show i pozwolimy im w tym uczestniczyć poprzez głosowanie, to zdobędziemy miliony widzów, których aż palec świerzbi, żeby nacisnąć ten guzik, dla samej frajdy”.

Hunter, nie mając żadnego punktu zaczepienia, zwraca się z prośbą o wsparcie do FBI. I tutaj plus dla autora za wprowadzenie do cyklu powieści (mam nadzieję, że na tym jednym tomie się nie skończy), bardzo ciekawej postaci Michelle Kelly. Bardzo charakterystyczna Michelle, specjalistka od przestępczości internetowej, wraz z Hunterem usiłuje namierzyć i złapać brutalnego mordercę.

Niestety policja nie dostrzega pomiędzy ofiarami żadnego związku, a zabójca szyfruje swoje połączenia, zarówno telefoniczne, jak i internetowe, przez co policja nie może go namierzyć. Hunter odnosi niejasne wrażenie, że brnie po omacku, a czas nieubłaganie leci naprzód.

“Jeden za drugim” to Carter w bardzo dobrym i dopracowanym wydaniu. Autor nadal trzyma wysoki poziom i klimat, do którego nas przyzwyczaił. Jest mroczny, brutalny i przerażający. Napięcie i lęk towarzyszą czytelnikowi nieustannie, od pierwszych stron aż do zaskakującego finału. Przy tym, mimo iż nie znamy dobrze ofiar, bardzo im współczujemy, ich cierpienie wyzwala w nas zwyczajne ludzkie odruchy: litość, żal, smutek…

Jak zwykle intryga, którą prowadzi Carter, dopięta jest na ostatni guzik, a wszelkie – najmniejsze nawet – wątpliwości, wyjaśnione. Tak charakterystyczne dla autora krótkie rozdziały potęgują napięcie i wprowadzają pewien porządek, dzięki któremu czytelnik się nie gubi, a książkę czyta się bardzo szybko.

Powieść porusza pewien poważny aspekt, bardzo autentyczny, publikowania w Internecie przeróżnych treści. Zwraca uwagę na to, jak bardzo społeczeństwo uniewrażliwiło się na pewne rzeczy i jak uzależniło się od portali społecznościowych. I jak w tym zaganianym, pełnym niebezpieczeństw i okrucieństw świecie, oglądamy i udostępniamy niemal wszystko, nie zastanawiając się właściwie, skąd pochodzą dane treści i o czym tak naprawdę mówią. Często nawet nie zastanawiamy się nad tym, ile prawdy jest w materiałach, które raz już wrzucone do sieci, pozostają w niej na zawsze.

Zastanawiające jest to, na ile empatyczny może być człowiek, kiedy rzecz tyczy się kogoś obcego. I jak bardzo może się to zmienić, gdy nagle ktoś zagrozi jego bliskim.

str. 230 – “(…) kiedy krzywda grozi bliskiej nam osobie, wszystko inne przestaje się liczyć. Możemy nawet zapomnieć, kim jesteśmy. Możemy zachowywać się jak potwory. Zrobimy wszystko, żeby ochronić tych, których kochamy”.

Czy faktycznie tak mocno obojętny jest nam los obcych, nieznanych nam osób? Naprawdę tak niewiele nas one obchodzą? Czy rzeczywiście zawsze mamy jakiś wybór? Czy może jednak istnieją sytuacje, w których to, co wybierzemy, nie będzie zależało od nas? Bo ktoś dokona tego wyboru za nas… Bez naszej woli. I to w dodatku takiego, jakiego my nigdy nie wzięlibyśmy pod uwagę…

str. 227 – “(…) większość z nas uważa, że jako istoty ludzkie zawsze mamy jakiś wybór, niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajdziemy”.

“Jeden za drugim” to mocna lektura dla wszystkich, którzy lubują się w thrillerach. Jest to też pozycja obowiązkowa dla tych, którzy już poznali poprzednie książki Chrisa Cartera i zdążyli polubić detektywa Huntera. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii, to gorąco polecam. A wszystkim fanom Cartera zdradzę, że już w przygotowaniu jest kolejna powieść autora. Będzie ona nosić tytuł: “Geniusz zbrodni”.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga

*cytaty pochodzą z książki

Zapisz

Zapisz

Zapisz

“Po zapadnięciu nocy” Fred Vargas

Na francuskie współczesne kryminały zwróciłam uwagę po spotkaniu z “Koronkową robotą” Pierre’a Lemaitre’a. Do przeczytania najnowszej powieści Fred Vargas zachęcił mnie opis wydawcy na okładce.

Mroczny klimat i nieuchwytny zabójca to to, co w tego rodzaju książkach lubię najbardziej. Bohater powieści Fred Vargas, inspektor Jean-Baptiste Adamsberg, ścigał swego czasu brutalnego mordercę, który jako narzędzia zbrodni używał prawdopodobnie czegoś o trzech ostrzach. Po wielu latach morderca pojawia się znowu. Adamsberg jest mocno tym poruszony, ponieważ z tego, co wie, zabójca nie żyje od blisko dwudziestu lat. Czy to na pewno on? Czy raczej jego naśladowca? I choć właściwie nikt nie wierzy przeczuciom inspektora, ten jest właściwie pewien swego.

str. 21 – “Tym razem wydało mu się, że wyczuł atak na ułamek sekundy przed faktem. Leżące na stole dłonie zacisnął w pięści i tak próbował zapobiec wtargnięciu. Spinając ciało, przywołując myśli o czym innym, wyobrażając sobie czerwone liście klonu. Na nic: zmora przeszła przez niego jak tornado pustoszące pola, prędkie, nieuniknione i gwałtowne, po czym obojętnie porzucające ofiarę, aby gdzie indziej kontynuować swoje dzieło”.

Czy morderca z widłami wrócił? Czy też może Adamsberg ma obsesję i omamy? Co jest prawdą, a co wytworem jego wyobraźni? Adamsberg – jak dotąd – zawsze ufał swoim przeczuciom policjanta. Nigdy nie wątpił w swoją pewność siebie, ani w swoje umiejętności i logikę. Tymczasem pewnego wieczora ginie młoda kobieta. Nie ma żadnych podejrzanych, a ostatni widział ją właśnie Adamsberg. Policja odkrywa, że morderca użył ostrego, trójzębnego narzędzia. Niestety inspektor tamtego wieczora się upił i kompletnie nie pamięta, co wówczas robił. Nagle, zupełnie niespodziewanie, z policjanta staje się uciekinierem. Tylko czy Adamsberg może zaufać samemu sobie, skoro zupełnie nie pamięta, co robił tamtej feralnej nocy? Kto tak naprawdę popełnił tę okrutną zbrodnię? Czy Adamsberg na pewno jest bez winy?

Dość mroczny klimat powieści kontrastuje z elokwentnym stylem wypowiedzi autorki, nieco humorystycznym i chwilami nawet zabawnym.

str. 127 – “Bretońska naleśnikarnia w centrum starała się przypominać ojczyste strony właściciela, na wystrój składały się bowiem sieci, koła ratunkowe i suszone ryby. Oraz trójząb”.

Bardzo nietypowo tożsamość zabójcy znamy od samego niemalże początku powieści. I nie zastanawiamy się, kim on jest. Nie szukamy go pośród książkowych bohaterów, nie podejrzewamy każdej z postaci, nie zastanawiamy się nawet nad podejrzanymi, nad motywami, nad alibi poszczególnych osób. Tutaj od początku wiele wiemy, a jednak – mimo to – powieść i tak trzyma w napięciu. Inspektor usiłuje rozgryźć, w jaki sposób morduje zabójca, poszukuje związku między ofiarami, podobieństw pomiędzy morderstwami, a wreszcie zastanawia się nad własną niewinnością.

Atmosfera grozy bije z każdej strony książki, niepewność i lęk towarzyszy bohaterom na każdym kroku, właściwie nieustannie. Fakt iż nie wiemy, gdzie przebywa zabójca, sprawia że stale spodziewamy się jakiegoś “wybuchu”, fajerwerków, czegoś, co nami porządnie potrząśnie.

Fred Vargas nie jest autorką, o której można powiedzieć, że ma lekkie pióro. Książka na pewno nie czyta się lekko i jednym tchem. Bywały chwile, kiedy musiałam się wrócić o parę zdań i przeczytać fragment jeszcze raz. Mimo to, powieść wciąga, trzyma w napięciu i mocno niepokoi. Nawet kiedy odkładałam książkę na bok, stale o niej myślałam.

str. 354 – “Adamsberg zastygł. Biała smoczyca. Biały smok (…). Mocno ściskając w palcach długopis, Adamsberg starał się wypatrzyć kamienie madżonga na wykazie sędziego w jego “układzie honorów”.

“Po zapadnięciu nocy” to trzymający w napięciu kryminał z zaskakującymi zwrotami akcji i niesztampowym mordercą. Polecam zwłaszcza tym, którzy w zalewie literatury amerykańskiej i skandynawskiej, poszukują czegoś nowego i innego.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga


*cytaty pochodzą z książki

Zapisz

“Droga do piekła” Przemysław Piotrowski

Nie sposób przeoczyć tej książki na półce, a to za sprawą mrocznej i bardzo sugestywnej okładki. Grube łańcuchy, jakaś grota, blask ognia liżący chropowate ściany. Zaprojektowana przez Dariusza Kocurka okładka jest ogromnym atutem książki i czymś, co na dzień dobry przyciąga wzrok czytelnika.

Bohaterem “Drogi do piekła” jest były żołnierz amerykańskiego oddziału Seals – John Pilar. Niesłusznie skazany na śmierć za wyjątkowo bestialskie morderstwo swej żony i trojga dzieci, otrzymuje zabójczy zastrzyk. I w tym momencie jego życie bardzo nieoczekiwanie się komplikuje… Kiedy John przytomnieje, do jego nozdrzy dociera przykra i gryząca woń siarki…

Tymczasem jego młodszy brat, Lukas, nie wierzy w winę Johna i wraz ze znajomą dziennikarką, Rose, zaczyna prywatne śledztwo, by oczyścić brata z zarzutów. Im głębiej wspólnie kopią, tym więcej zamieszania powodują, a to, co udaje im się znaleźć, mrozi im krew w żyłach.

A potem jest tylko coraz gorzej.

Czy John na pewno jest niewinny? Komu i dlaczego zależało na jego śmierci? Czy piekło, którego jest on świadkiem, istnieje naprawdę? Czy jest tylko koszmarnym wytworem jego wyobraźni? Jak daleko może posunąć się człowiek dla władzy i pieniędzy? I – odwieczne pytanie dręczące ludzkość od zarania – co nas czeka na samym końcu? Czy przyjdzie nam zapłacić za grzechy?

Autor snuje bardzo dobrze zawiązaną intrygę, w której nawet my nie możemy być do końca pewni, co jest fikcją, a co prawdą. Nowatorskie podejście do tematu i osadzenie powieści w realiach Nowego Jorku, czynią z niej lekturę ciekawą, mroczną i bardzo wciągającą.

str. 155 – “Tysiące myśli przelatywało mu przez głowę. Szarpały jego świadomością jak szmacianą lalką, nie chciały się ujarzmić i pozwolić na opamiętanie. Kołatały się w takt rytmicznych bębnów, bijących kilofów, skwierczącej lawy i tysięcy zawodzeń cierpiących katusze grzeszników. Z każdą kolejną sekundą doprowadzały go do coraz większego szaleństwa”.

Powieść wciągnęła mnie od pierwszych stron. Nie ma tu rozwleczenia akcji, nie ma przegadania, nie ma zbędnych ozdobników, które zaburzałyby tylko i niepotrzebnie zwalniały akcję. A ta płynie tu wartko, dynamicznie i ciekawie. I choć co jakiś czas przeskakujemy od bohatera do bohatera, to nie wybija nas to z rytmu i książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Styl autora to nie to, co nazywa się lekkim piórem, za to jest nienaganny, a i temat, jakiego ów się podjął, wcale nie należy do prostych i lekkich. Postaci mówią językiem potocznym, nieskomplikowanym, trochę za dużo tu wulgarności, ale rozumiem, ponieważ miejsca, środowiska oraz nierzadko osoby, z jakimi mamy tutaj do czynienia, wymagały ostrzejszego języka, a głaskanie po głowie i uprzejmości wyglądałyby po prostu nienaturalnie.

Autor bardzo skutecznie potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika. Nawet sceny z pozoru statyczne trzymały mnie w napięciu i nie pozwalały odłożyć książki na bok. Piekielne ognie, sceny pełne pożogi i okrucieństwa, to tutaj chleb powszedni i dlatego nie jest to książka dla czytelników o słabszych nerwach. Skwar, krew, odór siarki i smród fekaliów stanowią często tło zdarzeń, o jakich czytamy w “Drodze do piekła”.

Napisałam na początku, że głównym bohaterem powieści jest John. Owszem, ale na równi z nim stoi jego młodszy brat, Lukas, a może nawet ustawiłabym go nieco wyżej, bo jednak scen z nim jest więcej. Lukas to były policjant, któremu powinęła się w życiu noga i który popadł w alkoholizm. Walka Lukasa z nałogiem idzie w parze z obsesyjną wręcz potrzebą odkrycia prawdy. Lukas za wszelką cenę chce udowodnić niewinność brata, ale czy zależy mu na tym aż tak bardzo, by wygrać z nałogiem? Czy mężczyzna będzie na tyle silny, by temu sprostać?

“Droga do piekła” to mocny i bardzo mroczny thriller, nie brakuje w nim też scen, których nie powstydziliby się najlepsi autorzy krwawych horrorów.

str. 206 – “Kilka następujących po sobie oślepiających błysków znów sprowadza go w mrok. Trzyma coś w rękach, to, co znajdowało się w rozbitym pojemniku z formaliną. Czuje jej gryzący zapach. Nie wie, skąd, ale jest pewny, że zaraz znów rozbłyśnie światło, a on ujrzy, co ma w dłoniach. Tak naprawdę już to wie, choć boi się do tego przyznać. Nie chce utwierdzać się w swoim przekonaniu”.

Klimat grozy ogarnia czytelnika już na samym początku lektury i trzyma go mocno aż do ostatnich słów, a piekielna atmosfera robi niesamowite wrażenie. Nasza wyobraźnia nijak nie daje się oszukać i pewnych scen nie sposób już wymazać z pamięci. Nie jest to powieść dla wrażliwców, a nawet ci twardsi mogą mieć później kłopoty z zaśnięciem.

Polecam, jeśli nie macie oporów przed scenami pełnymi grozy i jeśli lubicie ten specyficzny dreszcz podczas czytania tego gatunku. Jest to pozycja godna uwagi i na pewno spodoba się wszystkim lubującym się w grozie, thrillerze i horrorze.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Videograf


Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.