“Pocałunek kata” Mons Kallentoft

Mons Kallentoft zadebiutował w 2000 roku powieścią “Pesetas”, za którą zgarnął prestiżową nagrodę i został uznany za jednego z przodujących pisarzy szwedzkich. Osobiście o nim aż do teraz nie słyszałam, być może dlatego, że powieści skandynawskie omijam szerokim łukiem. Podchodziłam do nich kilka razy, ale zarówno książki Camillii Lackberg, jak i Jo Nesbo, nie wciągnęły mnie zupełnie. Miałam więc drobne obiekcje przed lekturą “Pocałunku kata”. Na szczęście udało mi się z książką zaprzyjaźnić, choć spodziewałam się czegoś znacznie lepszego.

Szwecja. Zwykły dzień. Jakiś szaleniec porywa samolot i trzymając w ręce “bukiet” granatów, grozi wysadzeniem wszystkiego w powietrze. Chwilę później policja znajduje nagie zwłoki nastolatki w zgniatarce do samochodów. Policjanci są bezradni, bo zanim zdołają wykonać jakiś ruch, ginie kolejna osoba.

Inspektor Malin Fors usiłuje powiązać zabójstwa ze sobą, szukając czegokolwiek, co mogłoby je łączyć. Niestety niczego takiego nie może znaleźć. Sprawy zupełnie nie ułatwia fakt, że kobiecie mocno daje się we znaki jej uzależnienie od alkoholu.

str. 107 – “Nad wzgórzem zwieszają się korony starych dębów i gdy Malin lekko obraca głowę, widzi plac zabaw, gdzie niecałe dziesięć lat temu znaleziono zgwałconą dziewczynę”.

Nad śledztwem pracują dodatkowo ściągnięci policjanci, usilnie próbujący odnaleźć jakieś powiązania pomiędzy ofiarami oraz miejscami zbrodni. Niestety – póki co – kompletnie nic do siebie nie pasuje i napotykają tylko masę niewiadomych.

Przełom nastąpi dopiero później.

Powieść pisana jest w trzeciej osobie, w czasie teraźniejszym. Wydaje mi się, że byłaby o wiele lepsza i bardziej przystępna, gdyby autor poprowadził ją w czasie przeszłym. Jest bardzo niewiele książek napisanych w formie takiego właśnie reportażu, w czasie teraźniejszym, które mi się podobały. To jest styl typowy dla sprawozdań, który tutaj akurat nieszczególnie pasuje. Wprawdzie w trakcie czytania można się trochę przyzwyczaić, ale jednak powieść zyskałaby wiele bez tego.

Piękne wydanie przywołało wspomnienia, kiedy to wszystkie książki były wydawane z dbałością o każdy szczegół: twarda okładka z obwolutą, przejrzysty druk, żadnych błędów.

Zabrakło mi większej ilości opisów miasta, otoczenia, miejsc, ale być może jest to związanie z akcją prowadzoną w czasie teraźniejszym, gdzie nie ma po prostu żadnej dodatkowej chwili na zbędne opisy.

Skomplikowane śledztwo prowadzi do zaskakującego zakończenia, a to – z kolei – do szokującego epilogu. Akcja, mimo iż nie gna na łeb na szyję, cały czas trzyma w napięciu. Klimat grozy idealnie współgra z osobistymi problemami głównej bohaterki.

str. 15 – “Wyrwali mi oddech z piersi i uszło im to na sucho. Zabili tą, którą najbardziej kochałem, i nie spotkała ich żadna kara. Za arogancję. Bezwzględność”.

str. 123 – “Niech mi ktoś pomoże kochać wszystkich ludzi, myśli Malin. Proszę, niech mi ktoś pomoże, ktokolwiek”.

Autor jest raczej oszczędny w słowach, książka nie jest przegadana i wszystko w niej doskonale się zazębia. Dopracowana historia, wszechobecna groza oraz realistyczni bohaterowie, składają się na dobrą, kryminalną powieść o dusznej, gęstej atmosferze.

Mons Kallentoft nie ma lekkiego pióra. Książka nie należy do lektury prostej w odbiorze, wymaga od czytelnika skupienia. Czasem musiałam się cofnąć do nazwisk czy miejsc, by je sobie przypomnieć. Skandynawskie nazwy to chyba element nieco ponad moje siły, jak choćby nazwa parku, przy której w kółko się zacinałam. Oczywiście mówię to z przymrużeniem oka.

“Pocałunek kata” to pozycja dla czytelników lubujących się w thrillerach oraz skandynawskich kryminałach. Polecam wszystkim miłośnikom kryminalnych zagadek. Warto również nadmienić, że autor stworzył cały cykl o Malin Fors, więc można się spodziewać wielu zagadkowych, intrygujących perypetii inspektorki szwedzkiej policji w kolejnych książkach z serii.

Za książkę i możliwość zrecenzowania bardzo dziękuję serwisowi JakKupować.pl


*cytaty pochodzą z książki

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.