Holly Webb to zdecydowanie jedna z ulubionych autorek mojej córki. Staramy się czytać wszystko tej autorki, co ukazuje się w Polsce, ale przed nami jeszcze mnóstwo pozycji, z czego obie się cieszymy, choć na półce oko cieszy już całkiem spory zbiorek.
“Mała Lotta i renifery” była prezentem gwiazdkowym dla córki. Wśród swoich książek ma ona takie, które czyta sama oraz te, które czytamy wspólnie, na przykład każda na głos po rozdziale. I tę właśnie przeczytałyśmy razem.
Tytułowa Lotta przyjechała właśnie z rodzicami na uroczystość dziewięćdziesiątych urodzin swojej prababci. Prababcia dziewczynki jest postacią bardzo barwną i ciekawą. Za swych młodzieńczych lat, wraz ze swoją rodziną, wędrowała z reniferami, prowadząc je na tereny, gdzie mogły się paść i rodzić młode. Lotta jest zafascynowana tymi zwierzętami i na dobrą sprawę mogłaby w ogóle nie opuszczać farmy. Podczas urodzinowego przyjęcia Lotta wymyka się do pokoju prababci i z zapartym tchem słucha jej opowieści. Zmęczona – zasypia.
Kiedy się budzi, nie siedzi już u stóp prababci, a leży w lavuu (w namiocie ludu Saamów). Na zewnątrz kręcą się ludzie. Mężczyźni przygotowują się do wyprawy, kobiety pakują dla nich prowiant. Do namiotu wchodzi dziewczynka, Erika, która pogania Lottę, by ta się już ubierała i wychodziła. Lotta dochodzi do wniosku, że wydarzyło się właśnie coś bardzo niezwykłego. Z jakiegoś powodu przeniosła się w czasie wstecz, a Erika to nikt inny, jak jej prababcia. Lotta mocno wierzy, że nie stało się to bez powodu. Razem z resztą grupy ma wyruszyć w podróż z reniferami. Wśród nich jest mały reniferek Karl i jego mama Róża, którzy potrzebują pomocy. Czy Lotcie i Erice uda się ocalić Karla?
Dziewczynki zmierzą się z mrozem i śniegiem, rwącą rzeką, nocą w lesie, chłodem, strachem, a nawet z watahą wilków.
To książka o odwadze, przyjaźni, o pokonywaniu własnych słabości i nauce wiary we własne siły. To opowieść o miłości do zwierząt tak silnej, że ważniejszej nawet od własnego bezpieczeństwa, wartej zaryzykowania życiem. A pokonywanie przeciwności losu, kiedy przyroda wcale tego nie ułatwia i nie umila, nie jest proste. Przed dziewczynkami bardzo trudne, ciężkie i niebezpieczne godziny. Czy będą mogły liczyć jedna na drugą? Czy odnajdą drogę wśród śniegu i lodu?
“Mała Lotta i renifery” to ciepła opowieść dla dzieci powyżej sześciu lat. Jak zwykle od Wydawnictwa Zielona Sowa otrzymujemy pięknie wydaną książkę, z którą starsze dzieci poradzą sobie same: duży druk, proste słownictwo – to na pewno zachęci młodych czytelników do samodzielnej lektury. Obrazki, choć nie są kolorowe, z pewnością dopełnią całości i pobudzą wyobraźnię. Przy tym dzieci poznają nieco faktów z życia ludu Saamów, a na końcu książeczki znajdą mały słowniczek z trudniejszymi wyrazami oraz garść informacji o reniferach, opiece nad nimi, o psach, specjalnie wyhodowanych do pasania tych zwierząt, a także o porach roku w krajach skandynawskich.
Książki Holly Webb charakteryzuje ciepło, którego również tutaj nie brakuje. Szczypta magii, również dość dla autorki charakterystyczna, sprawia że książkę czyta się lekko i szybko, a samo opowiadanie mocno wciąga i zmusza do refleksji. Jeśli mam wybierać pomiędzy książkami Webb, to ta jest jedną z lepszych jej powieści dla dzieci.
Bardzo gorąco polecam.