Dawno już się tak serdecznie nie uśmiałam podczas lektury książki dla dzieci. Czy raczej podczas lektury jakiejkolwiek książki. “Naszą panią napadli kosmici” to rewelacyjnie i przezabawnie wydana książeczka dla dzieci w wieku od siedmiu lat w górę.
Bohaterami opowieści są uczniowie klasy 2E: Maja, która nam wszystkie wydarzenia opowiada oraz jej bliska przyjaciółka Zosia, mniej bliska koleżanka Marysia i kumpel Franek. Jak wszystkie dzieci, również oni chodzą do szkoły, muszą borykać się ze szkolnymi problemami, czasem spotykają się z niezrozumieniem u rodziców i na dodatek mają nieszczęście posiadać niezbyt sympatyczną wychowawczynię. Pani Nowak jest raczej opryskliwa, złośliwa i za grosz nie ma poczucia humoru. Z całą pewnością nie można nazwać jej miłą ani serdeczną.
str. 33 – “(…) nasza pani nieszczególnie przepada za misiami. To raczej osoba, która nie cierpi szczeniaczków i uważa, że małe kocięta są brzydkie”.
Tymczasem pewnego dnia pani Nowak wita swoich uczniów z uśmiechem na ustach, w makijażu (choć dotąd nigdy się nie malowała), a na jej biurku siedzi pluszowy miś. Maja wraz z przyjaciółmi uważnie obserwuje panią i w końcu dzieci dochodzą wspólnie do wniosku, że stało się coś strasznego. Mianowicie pani Nowak musiała paść ofiarą kosmitów i teraz na sto procent jest jedną z nich. A co najstraszniejsze, planuje teraz inwazję całych hord obcych na Ziemię. Poluje na dziecięce uszy, by umieścić w nich maleńkiego kosmitę o wielkości i kształcie zielonego groszku z długimi cienkimi rączkami i nóżkami. Dzieci oczywiście za żadne skarby świata nie chcą pozwolić na inwazję i robią wszystko, by zdemaskować panią Nowak. Przyczyny, dla których ich pani zachowuje się inaczej niż zazwyczaj, są dla nich całkowicie jasne. No bo przecież co innego może wchodzić w grę, jak nie kosmici?
Ta książka to istna bomba energetyczna. Opowiedziana z perspektywy Mai, uczennicy klasy drugiej szkoły podstawowej, z typowym dla dzieci w tym wieku nagromadzeniem myśli i słów. Siłą tej książki jest jej humor: sytuacyjny, słowny, dotyczący postaci. Salwy śmiechu gwarantowane.
str. 37 – “Zosia przypomniała sobie, że pewnego razu jej ciocia zaczęła wyczyniać różne dziwne rzeczy, na przykład mówiła: “Dzień dobry, Grzegorzu!” do pomarańczy i polewała skrzypce herbatą. Lekarz powiedział, że to z powodu STRESU i kazał jej przez kilka dni odpoczywać w łóżku”.
str. 18 – “Zosia uważa jednak, że jej mama niezbyt dobrze śpiewa. Kiedyś sąsiadka z góry zapukała do ich mieszkania i nawrzeszczała na mamę. Nazwała ją ‘KOSZMARNĄ BABĄ” i powiedziała, że jej śpiew brzmi jak wrzask duszonego kota. Wobec tego postanowiliśmy, że będziemy szpiegować tę sąsiadkę, ponieważ jak słusznie zauważyła Zosia: “Skąd ONA wie, jaki odgłos wydaje duszony kot?”.
Idealnie dostosowany do wieku odbiorcy język sprawia, że dziecko podczas lektury skupia się tylko i wyłącznie na samej akcji, nie musząc zatrzymywać się na trudniejszych słowach. Moja ośmioletnia córka, uczennica właśnie klasy drugiej, stwierdziła że książka jest super śmieszna, zawiera ekstra scenki i jest bardzo pomysłowa. Ogromnie spodobało jej się samo wydanie, bo też Wydawnictwo Zielona Sowa zrobiło dzieciom niespodziankę i książeczka jest pełna nie tylko obrazków, ale przede wszystkim różnych stworków na marginesach. Stworki te, uśmiechnięte, z jednym bądź dwoma oczkami, z mackami i zabawnymi minami, to niesamowity plus książki. I nie ma znaczenia, że obrazki nie są kolorowe, ponieważ jest ich tu mnóstwo, wręcz wysypują się one z kolejnych kartek.
Nie brakuje tutaj też specyficznego dreszczyku emocji, tak uwielbianego przez wszystkie prawie dzieciaki, kiedy to naszym bohaterom grozi jakieś niebezpieczeństwo i zbliża się ono coraz bardziej, jest już tuż tuż, a my nie wiemy, co dalej i czy Maja z przyjaciółmi sobie z tym poradzą. To jest to coś, co powoduje u młodszego czytelnika okrągłe oczy i burzę myśli, czy im się na pewno uda? A jak ich dogonią? A jak nie zdążą? Oczywiście wszystko dostosowane do wieku i dojrzałości emocjonalnej czytelnika.
str. 87 – “Sekretarka weszła, a my wstrzymaliśmy oddech. Znaleźliśmy się w pułapce. Już miałam szepnąć Frankowi, że koniecznie potrzebujemy nowego POMYSŁU, aż tu nagle sekretarka usiadła przy biurku, pod którym się schowaliśmy”.
Książeczka ma trochę ponad 170 stron, a duży wyraźny druk, z wieloma mocno wyróżnionymi wyrazami, ułatwi i z pewnością uatrakcyjni lekturę dzieciom, które czytają już samodzielnie. Tak wydana książka zachęci do czytania nawet tych najbardziej opornych. Mnogość słownych niespodzianek i brak monotonii w tekście przyciągają bowiem wzrok i z miejsca wzbudzają zainteresowanie. Właśnie tak powinno się wydawać książki dla dzieci. Nie dosyć, że historia wciągnie każde szkolne dziecko, to jeszcze graficznie książeczka jest śmieszna, zasypana drobnymi obrazkami, a każda strona ciekawa i zabawna.
My nabrałyśmy ochoty na lekturę kolejnych opowieści Pameli Butchart i z pewnością po nie sięgniemy. Książkę “Naszą panią napadli kosmici” polecam dzieciom w wielu od lat siedmiu oraz ich rodzicom. Bo wierzcie mi, Wy jako dorośli, też będziecie się przy niej zaśmiewać i świetnie bawić.
Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Zielona Sowa
*cytaty pochodzą z książki