Tag Archives: Czarna komedia

“Uśpienie” Marta Zaborowska

Świetnie opracowana intryga, nieźle nakreśleni bohaterowie, sekrety, kłamstwa i zagadki – a wszystko to w kryminale z rodzimego rynku wydawniczego, autorstwa Marty Zaborowskiej. Już po opisie wydawcy wiedziałam, że będzie to książka dla mnie, wciągająca i tajemnicza.

Bohaterka “Uśpienia”, Julia Krawiec, jest policjantką, która właśnie wprowadziła się do nowego mieszkania. Wychowuje ona samotnie sześcioletnią córkę Sylwię, a ponieważ dziewczynka często choruje, Julii niezwykle trudno jest łączyć pracę z opieką nad córką. Tym bardziej, że policjantka otrzymała teraz propozycję poprowadzenia ważnego śledztwa, które mogłoby wymazać jej zawodowe niepowodzenia z przeszłości. Do tego dochodzą dość skomplikowane relacje z byłym mężem, kłopoty z matką i niestety własne problemy, które zdają się tylko ciągle namnażać i często ją zwyczajnie przerastają.

Tymczasem z podwarszawskiego ośrodka psychiatrycznego ucieka groźny psychopata. Prowadzący go lekarz psychiatra, ordynator Artur Maciejewski, zwraca uwagę policji na to, iż zbiegły – Jan Lasota – to człowiek nieobliczalny, który do szpitala psychiatrycznego trafił za okrutne znęcanie się nad ludzkimi zwłokami, przy których pracował w zakładzie pogrzebowym. Dwa dni po jego ucieczce, brutalnie pobita, ginie młoda lekarka, a na pacjentów ośrodka pada blady strach.

W miarę upływu czasu, jak śledztwo posuwa się naprzód, zarówno Julia, jak i Artur odkrywają coraz to nowe zawiłości spraw, w które wplątany jest Lasota. Już wkrótce wychodzi na jaw, że poza Lasotą, w pobliżu czai się prawdopodobnie ktoś jeszcze, równie niebezpieczny, o kim właściwie nic nie wiadomo. Julia usiłuje doszukać się motywów zabójcy, próbuje połączyć ze sobą wydarzenia, których udziałem byli pacjenci i personel szpitala, ale kiedy dochodzi do napadu w przyszpitalnej kaplicy, sprawy komplikują się jeszcze bardziej, a Julia czuje, że zaczyna się w tym wszystkim gubić. Artur natomiast odkrywa, że ludzie, którzy go dotychczas otaczali, a których uważał za przyjaciół i dobrych znajomych, ukrywają wiele niepokojących sekretów. Ci, których dotąd darzył zaufaniem, okazali się mieć twarz zupełnie odmienną od tej, którą znał.

str. 59 – “(…) Zło panoszyło się w ostatnich dniach w ośrodku i atmosfera przerażenia była odczuwalna na każdym kroku. Z ust do ust podawano sobie podszyte grozą opowieści o szaleńcu dobijającym chorych”.

Artur czuje się oszukany. I zagubiony. Ma nadzieję, że współpraca z Julią Krawiec przyniesie odpowiedzi na nurtujące go pytania. Tymczasem nieoczekiwanie znika bez śladu córka Julii. Czy jej zniknięcie jest powiązane w jakiś sposób z morderstwami w ośrodku? Dokąd i kto ją porwał?

Książka nie jest pisana najprostszym w odbiorze językiem, ale nie przeszkadza to w szybkim czytaniu – nie jest przegadana, więc jej lektura jest przyjemna, a styl autorki bez zarzutu. Krótsze podrozdziały pozwalają się dość prędko odnaleźć, choć chwilami nie rozumiałam zamysłu przerywania rozdziałów w miejscach, w których zrobiła to autorka. Podrozdział się urywa, czytamy kolejny, a w nim ciąg dalszy tego poprzedniego. Trochę było to dla mnie – jako czytelnika – dezorientujące.

Intryga mocno wciąga i choć książka liczy sobie przeszło czterysta siedemdziesiąt stron, zupełnie nie czuć tej objętości. Czyta się dobrze, a autentyczność bohaterów pozwala ich sobie bez problemu wyobrazić i obsadzić w akcji powieści. Zarówno postaci główne, jak i poboczne, obdarzone są pozytywnymi i negatywnymi cechami charakteru, przez co stają się dla czytelnika bardziej autentyczne. I choć niektóre sytuacje wydawały mi się nieco naciągane, to zdarzyło się to raptem parę razy. Ostatecznie nikt z nas nie wie, jak zachowałby się w pewnych podbramkowych sytuacjach, w obliczu śmiertelnego zagrożenia czy w chwili, gdy naszym najbliższym grozi niebezpieczeństwo.

Kilka scen zostało opisanych zbyt pobieżnie, zabrakło w nich mocniejszego zagłębienia się w temat, wczucia się w sytuację bohaterów. Pewne poboczne wątki zostały potraktowane po macoszemu. Nie były to może jakieś mocno znaczące kwestie, ale zabrakło mi na przykład rozwiązania wątku z byłym mężem Julii, który skończył się tutaj pewnym wydarzeniem i nieco urwał. Inna sprawa, że cykl o Julii Krawiec dopiero się zaczął i być może większość wątków związanych ściśle z bohaterką, będzie kontynuowanych w kolejnych tomach. Zachowanie Julii, zwłaszcza po zniknięciu córki, było dla mnie dość niezwykłe, mało prawdziwe – przynajmniej chwilami. Julia w ogóle jest postacią bardzo złożoną. Jako samotna matka, wykonująca w dodatku pracę policjantki, powinna sobie ustanawiać pewne priorytety – i doskonale zdaje sobie ona z tego sprawę. Niestety wie również, że jeśli zawali w pracy i ją straci, zostanie na lodzie z małą, chorowitą córeczką, bez środków do życia. A na to – jak się domyślamy – nie może sobie ona pozwolić. W dodatku Julia boryka się z pewnym trudnym problemem osobistym, a w przerwach pomiędzy odprowadzaniem dziecka do przedszkola, pracą i umawianiem wizyt u lekarza, usiłuje odbudować relacje z matką, której obecnie bardzo jej w życiu brakuje.

W książce nie brakuje napięcia, które jest tutaj wszechobecne i trzyma czytelnika w ryzach od pierwszej do ostatniej strony. Elementy thrillera czynią z powieści bardzo dobry kryminał osadzony we współczesnych czasach, a więc w doskonale znajomych nam realiach, dzięki czemu czujemy się tutaj swojsko, a bohaterowie stają się nam bliżsi.

str. 92 – “Mężczyzna zawiesił wzrok na migoczącym płomieniu. Przyznanie się do tego, co widział, musi wreszcie przynieść ulgę. Już dłużej nie jest w stanie nosić w sobie tego wyrzutu sumienia. Każdy dzień wyzwalał w nim coraz głębsze poczucie winy”.

“Uśpienie” to wciągająca i ciekawa lektura dla wszystkich, którzy gustują w kryminałach i thrillerach. Dla tych, którzy lubią wraz z bohaterami rozwiązywać zagadki i szukać kryminalnych rozwiązań. Zwłaszcza, że mamy tutaj do czynienia z szeroko zakrojonym śledztwem, z wieloma sekretami i skomplikowanymi relacjami pomiędzy ludźmi.

Jeśli chodzi o wydanie, to nie mam zupełnie zastrzeżeń, ponieważ w tekście nie ma żadnych błędów, literówek czy chochlików interpunkcyjnych. Do tego znajdziemy tu przyjemną dla oka czcionkę i sugestywną okładkę.

“Uśpienie” to jedna z tych książek, które warto przeczytać, tym bardziej, iż wyszła spod pióra polskiej autorki i w niczym nie ustępuje swoim zachodnim odpowiedniczkom. I wcale się nie dziwię, że trafiła ona do ekskluzywnej Czarnej Serii – gorąco polecam.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.


*cytaty pochodzą z książki

“Po moim trupie” Magdalena Owczarek

Fragment z opisu wydawcy: “Po moim trupie” to lekkostrawna czarna komedia, która z przymrużeniem oka patrzy na bijący rekordy popularności temat zombie.

I właśnie ta “lekkostrawna czarna komedia” skusiła mnie, by sięgnąć po tę książkę. A ponieważ z góry nie oczekiwałam wielkiego dzieła literackiego, bawiłam się przednio podczas lektury i jestem bardzo mile książką zaskoczona.

Karolina Świetlicka, bohaterka “Po moim trupie”, jest zwyczajną dwudziestoparoletnią kobietą, która nagle staje się świadkiem i jednocześnie uczestnikiem apokalipsy. Wrocław, w którym mieszka, opanowały hordy, żądnych świeżej krwi, zombie. Wprawdzie w swoim mieszkaniu czuje się bezpieczna, ale kończą jej się właśnie zapasy, postanawia więc wyskoczyć do spożywczaka naprzeciwko. Oczywiście planuje tylko zgarnąć, co się da i czym prędzej wrócić. Jednak życie w mieście pełnym żywych trupów rządzi się własnymi prawami i Karolina będzie musiała szybko skorygować swoje plany. Przy okazji spotka paru podobnych sobie rozbitków, do grupy jednych z nich się później przyłączy, a nawet zostanie postrzelona i niechcący zaliczy jazdę na dachu pędzącego samochodu. Wszystko to, rzecz jasna, w imię przetrwania na zakażonych zarazą ulicach.

“A to dopiero początek. Nie jesteś jedyną zabarykadowaną w mieszkaniu osobą z widokiem na sklep. Zaraz zauważą to inni i się zlecą, i zabiorą, co lepsze. Masz może moment i przewagę niewielkiego dystansu, ale musisz działać teraz. Bo inaczej zostaniesz tchórzydupem żywiącym się podpłomykami – i to tylko dopóki nie odłączą ci gazu. Wóz albo przewóz. Ty albo inni. Teraz albo nigdy”.  str. 18

Książkę czyta się błyskawicznie. Jest napisana tak przystępnym językiem, że tych, nieco ponad dwieście sześćdziesiąt stron, mija nie wiadomo kiedy. Autorka ma niezwykle lekkie pióro, a do tego każdą sytuację potrafi opisać z humorem. Ów humor i język, to dwie główne zalety książki.

Sam pomysł na opowieść o zombie, mimo że powielany już niejednokrotnie w literaturze, został tu potraktowany ze świeżym spojrzeniem na temat, dzięki czemu powieść nie nudzi i mocno wciąga. Tutaj zwyczajnie nie ma czasu na nudę, ponieważ ciągle coś się dzieje.

Bohaterowie – bo rzecz jasna jest ich trochę więcej niż tylko jedna Karolina – usiłują przeżyć za wszelką cenę, zdając sobie sprawę z tego, że to, co było, już raczej nie wróci. Co ambitniejsi stawiają sobie za cel odnaleźć jak najwięcej żywych ludzi, po czym gromadzą się w różnych miejscach miasta i planują swoje następne posunięcia.

Zombie, jak to zombie, wyglądają jak wszystkie zombie, znane nam z filmu i literatury.

“Byli wszędzie – wszędzie, do jasnej cholery! I nie miałam żadnych wątpliwości, że nie są już ludźmi, być może nigdy nawet nie byli – blade, woskowe twarze, otwarte złamania, strzępy ubrań, zamglone, niewidzące oczy – no, pełen serwis”. str. 30

Wizja apokaliptycznego Wrocławia, przedstawionego w książce, kojarzyła mi się (miło) z mocno grywalną grą – już dość starą, ale niegdyś jedną z moich ulubionych – “Resident Evil” (nie mylić z filmem) i przeprawą bohaterki (lub bohatera) przez pełne zombiaków miasto Racoon. Pojawił się nawet komisariat, co sprawiło, że od razu się uśmiechnęłam. W grze bowiem musimy dotrzeć do komisariatu policji. Chwilami, zwłaszcza gdy Karolina i jej znajomi ukrywali się w “Kredce”, wrocławskim akademiku, przypominał mi się też film “Reign od Fire” (polski tytuł “Władcy ognia”). Podobna atmosfera, choć w książce oczywiście smoków nie uświadczymy.

Autorce udało się tutaj bardzo umiejętnie przemycić wiele uniwersalnych życiowych prawd, które sprawdzają się w sytuacjach zagrożenia.

“Może to prawda, że w obliczu zagrożenia w ludziach budzą się bestie”. str. 26

“Każdy może spanikować w obliczu zagrożenia”. str. 71

“Powszechnie wiadomo, że przewaga liczebna poradzi sobie z każdą, nawet najbardziej zaawansowaną technologią. Masa nie potrzebuje strategii, planów, sprytnych ruchów; ona tylko napiera i to wystarczy. Tłumem można sterować, ale nie można go zwyciężyć”. str. 99

Mimo że książka określona jest mianem komedii – czarnej wprawdzie, ale zawsze – to nie brakuje w niej także sytuacji rodem z horroru.

“Krzyk, który nagle przewiercił powietrze, wziął mnie totalnie z zaskoczenia. Bez namysłu rzuciłam się przed siebie i dopiero na klatce schodowej za zakrętem ujrzałam scenę, która wypaliła mi się na stałe pod czaszką”. str. 198

Miasto, po ataku krwiożerczych bestii, wygląda jak po przejściu huraganu. Zniszczone budynki, pożary, puste ulice. Zombie snują się po Wrocławiu zarówno pojedynczo, jak i w ogromnych stadach. Człowiek nigdzie nie może czuć się już w pełni bezpieczny.

Humorystycznymi opisami i satyrą na zombie, autorka uzyskała bardzo sympatyczną powieść, która nie tyle wywołuje salwy śmiechu, co raczej lekko ironiczny uśmiech na twarzy, pod nosem.

“Na czym tak właściwie polega osłanianie tyłów? Tyle razy słyszałam ten termin w filmach, serialach, książkach i nigdy jakoś nie pomyślałam, żeby zapytać albo chociaż sprawdzić. Nie może przecież oznaczać zwykłego chodzenia za całą kolumną?”. str. 98

Styl pani Owczarek jest bardzo przyjemny w odbiorze. Jedno, do czego bym się przyczepiła, to zbyt wiele przekleństw. Ale kto wie? Może gdyby to mnie otoczyła zgraja głodnych, złaknionych mojego mózgu zombie, też bym wówczas klęła?

I zakończenie. Owszem, dopracowane i bez zarzutu, ale nie spodobał mi się sam pomysł na rozwiązanie sprawy zazombionego miasta. Nie postrzegam tego jednak jako wady książki, bo to chyba po prostu kwestia gustu. Jednym się spodoba, innym nie.

Wydanie – całkiem udane. Nie znalazłam jakichś rażących błędów, w oczy rzucił mi się jeden (ale nie jestem pewna czy przypadkiem nie został popełniony z premedytacją), znalazłam chyba ze dwie literówki i na tym koniec. Do tego bardzo trafna, trochę straszna, ale jednocześnie zabawna okładka, pasująca do satyrycznej całości i zniszczonego miasta.

Polecam miłośnikom horroru, powieści grozy, czarnych komedii i tym, którzy czytają o zombie wszystko, co wpadnie im w ręce. Na pewno będziecie zadowoleni.

*cytaty pochodzą z książki
**opinia powstała na potrzeby akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.