“Bezdomna” Katarzyna Michalak

Sama z siebie chyba po tę książkę bym nie sięgnęła, ale poleciła mi ją koleżanka, która jest tak samo “czytata” jak ja, uznałam więc, że książka powinna mi się spodobać. Początkowo nasuwało mi się ciągle, że strasznie w niej dużo zbiegów okoliczności. Że przecież to właściwie niemożliwe, by wszystko tak się zapętliło, jak to przedstawiła autorka. Potem jednak uznałam, że tak musiało po prostu być i że nie było innych możliwości, jak te, które opisała Katarzyna Michalak.

Tytułową bezdomną jest Kinga Król, która pod starą kurtką i rękawiczkami bez palców, skrywa ból, straszliwą życiową tragedię i poczucie winy tak ogromne, że nie pozwala jej ono zwyczajnie i normalnie żyć. I któregoś dnia czara się przepełnia, Kinga czuje, że dłużej tego nie zniesie, zamyka się w śmietniku, łyka garść prochów, zapija je wódką i mając nadzieję, że już więcej się nie obudzi, czeka. Czeka na śmierć. Tymczasem pech chce, że wraz ze swoją przegraną osobą, zamknęła w śmietniku kota. Zwykłego burasa, który teraz, mrucząc, usiłuje się do niej przytulić. A na domiar złego drzwi śmietnika nagle się otwierają i staje w nich kobieta. Widząc bezdomną i tak samego porzuconego kota, zaprasza oboje do siebie na wigilię. Bo Kinga na noc swojej śmierci wybrała właśnie noc wigilijną. Nie przypuszczała, że w tę niezwykłą noc ktoś zechce wyrzucać takie sobie zwyczajne śmieci. Kinga przyjmuje zaproszenie, bo mimo, iż pijana i naćpana, rozpoznaje w kobiecie kogoś ze swojej – jakże odległej teraz – przeszłości.

Kobietą, która zaprosiła Kingę na kolację, jest Joanna Reszka, dziennikarka pracująca obecnie dla brukowca. Jej chęć pomocy nie jest do końca tak altruistyczna, jak się wydaje. Aśka wietrzy po prostu dobry temat. No bo proszę bardzo, oto ona, zaprasza do swojego małego, wymuskanego mieszkanka, brudną i śmierdzącą alkoholem i wymiocinami bezdomną. O tak, byłby z tego dobry artykuł…

To spotkanie ze sobą dwóch kobiet zmieni życie ich obu, pytanie tylko, której bardziej.

To książka, w której nie ma dynamicznych zwrotów akcji, ale nie ma też zbędnych opisów i dialogów. Tu wszystko jest na miejscu, w ilości takiej, jakiej potrzeba. Idealnie wyważonej, perfekcyjnie ułożonej. Chwilami czytamy wszystko z punktu widzenia osoby trzeciej, narratora. Chwilami czytamy zwierzenia Kingi, chwilami Aśki. Wszystkie odkrywają część przeszłości obu kobiet, wspomnień często traumatycznych, przykrych, bolesnych. Kinga decyduje się opowiedzieć Joannie, jak i dlaczego znalazła się na ulicy, bo przecież kiedyś miała dom, męża, pracę, przyszłość… A Joanna, węsząc nadal dobry temat, postanawia wysłuchać tego, co tamta ma do opowiedzenia.

To powieść o wybaczaniu. Nie tyle innym, co głównie sobie. Powieść o tym, że nie zawsze, nawet jeśli inni twierdzą inaczej, możemy dostać drugą szansę. Czasem jej po prostu nie ma. I choćbyśmy nie wiadomo, co robili i co mówili, to jej nie odnajdziemy. Takie jest życie, nie zawsze nam sprzyja. A jeśli nie wybaczymy sobie samym własnych błędów, nawet tych najgorszych, nigdy nie zaznamy spokoju. Z drugiej strony, warto też zastanowić się, czy swoim bliskim i przyjaciołom poświęcamy wystarczająco dużo uwagi i czy w razie ich problemów, jesteśmy w stanie je dostrzec? Bo przecież nie każdy potrafi o nich mówić, nie każdy jest chętny do zwierzeń i nie każdy potrafi się otworzyć nawet przed bliską osobą. A jeśli zlekceważymy objawy depresji, obsesji, czy czegokolwiek innego, co nas zaniepokoi, czy nie będzie potem za późno, by komuś pomóc? Czy nie pożałujemy, że nie zrobiliśmy niczego, by wyciągnąć dłoń do kogoś, kto najbardziej jej w danym momencie potrzebuje? Czy będziemy potrafili zrozumieć motywy, jakimi kierują się inni w sytuacjach dla nas kompletnie irracjonalnych? I czy będziemy się starali kogoś wytłumaczyć, czy też raczej pierwsi rzucimy kamieniem?

Książka została napisana prostym językiem, spotkałam się z zarzutami, że zbyt wiele w niej niecenzuralnych słów. Owszem, moim zdaniem rzeczywiście w wielu miejscach można było ich uniknąć, ale da się przeżyć i tragedii pod tym względem nie ma. Język jest dosadny, chwilami brutalny, czasem rynsztokowy – ale jaki ma być, skoro główna bohaterka od roku mieszka na ulicy i każdy dzień jest dla niej w zasadzie walką o przetrwanie? Choć mam wrażenie, że Aśka przeklina częściej niż Kinga 😉

“Bezdomna” jest powieścią, która potrafi szokować. Zaskakiwać. Zasmucać. Niestety temat nie jest tematem łatwym i przyjemnym i nie oczekujcie po książce miłej i prostej lektury na lato. To dość ciężka książka, choć kiedy się ją czyta, wcale nie robi takiego wrażenia, bo czyta się ją naprawdę szybko. Dopiero później, kiedy się ją skończy i na chwilę zagłębi w refleksji nad nią, dochodzimy do wniosku, że to jednak nie taka prosta i łatwa książeczka na wakacje. A że chwilę się nad nią zamyślicie, to pewne. Trudno przejść obok niej obojętnie. Ja nawet nie potrafię sprecyzować, czy mi się podobała. Na pewno mną poruszyła, nie żałuję, że przeczytałam, cieszę się, że ją poznałam, że poznałam Aśkę i Kingę i ich historie. No i jest to moje pierwsze spotkanie z Katarzyną Michalak, a dzięki “Bezdomnej”, na pewno nie ostatnie.

 

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.