Tag Archives: Wiersze

112.

Zosi

(24 stycznia 2008 r)

Przychylić dla Ciebie nieba to mało,
przesuwać góry – niewiele,
darować Ci gwiazdkę z nieba bym chciała,
w piątek, w sobotę, w niedzielę.

Lecz gwiazdki wiszą wysoko,
daleko na niebie wieczornym,
mieszkają z księżycem odległym,
nocy panem wytwornym.

Poszukam wysokiej drabiny,
z tysiącem, milionem szczebelków,
będę się wspinać do nieba,
po gwiazdkę dla Ciebie, Wróbelku.

Będę wędrować przez całą noc,
ciągle do góry, w niebieskie niebo,
aż dotrę tam, gdzie śpią Twoje sny
i księżycowe, gwiazd pełne, drzewo.

Zerwę dla Ciebie piękną gwiazdeczkę,
jak świetlik latem świecącą
i wrócę do Ciebie jeszcze przed świtem,
wciąż drogą w dół mnie wiodącą.

Wrócę do Ciebie, gdy będziesz spała,
snem cichym, spokojnym jeszcze,
z twarzyczką pogodną, z uśmiechem na buzi,
w pościeli z pluszowym pieskiem.

Powieszę Ci gwiazdkę w rogu łóżeczka
za jedno ze złotych ramion.
Będzie Cię strzegła, moja Córeczko,
jak jasny, piękny, stróż anioł.

z twórczości własnej

56.

NAD MORZEM
Nad morzem krążą mewy,
przeglądają się w białej pianie
i nurkując szukają skarbów.
Nad morzem rozlega się
donośny śmiech małych mew śmieszek
krążących nad grzbietami fal.
Nad morzem przysiadają łabędzie.
Pieszczotliwie gładząc białe pióra,
wtulają dzioby pod skrzydła.
Na falach kołyszą się rybitwy,
wiosłując drobnymi łapkami
zgrabnie płyną w stronę horyzontu.
W płytkiej wodzie przy brzegu
unoszą się różowe chełbie,
poddając się pływom fal.
Na złotym piasku leżą muszelki,
białe jak pióra morskich ptaków,
kruche jak szlachetna porcelana.
W tafli wody przegląda się słońce,
zanurza w niej twarz i złociste włosy,
odgania od siebie szare chmury.
Nad morzem rankiem unosi się mgła
pachnąca solą, słońcem i wiatrem,
opada na grzbiety suchego piasku.
Wieczorem nad morzem fale lśnią
czerwienią, złotem i fioletem
zachodzącego za wodę słońa.
Nad morzem chciałoby się zatrzymać,
zagubić, schować i nie wracać,
trzymać fale za słone ręce.
A o zachodzie słońca zniknąć,
ot tak, za złotym horyzontem,
jak słońce zapaść w błękitny sen…

z twórczości własnej

Kołobrzeg 2006 r

49.

W środę moja mama ma urodziny. Wczoraj wieczorem kupiłam skromny prezent i kartę, wypisałam ją od nas obojga, a od siebie dołączyłam jeszcze wiersz. I wszystko to wysłałam dziś rano pocztą.

Z Wiatrem
Dziś z rana obudził mnie motyl,
musnął skrzydłem mój policzek,
szepcząc do ucha, że to ten dzień…
Otworzyłam oczy. Czarny bez
za oknem pochylił ku mnie gałązki,
zapukał w szybę.
Lipcowy poranek, rosa na liściach,
mgły nad polami, śpiew ptaków…
Wypatrzyłam dłoń wiatru,
wyciągnął do mnie przyjazne, chłodne palce,
srebrne włosy spływały mu na ramiona
w łagodnych splotach. Uśmiechnął się.
Napisałam kilka słów, by zabrał ze sobą,
słowa, choć skromne,
nasyciłam ciepłem i miłością.
Wiatr zaczekał, aż skończę,
wziął ode mnie wiersz i poleciał.
Uniósł się nad łąką,
zaszeleścił liśćmi drzew i znikł mi z oczu.
Leciał na południe, zwinnie i szybko,
by zdążyć na czas.
Niósł życzenia urodzinowe,
zdrowia, pomyślności,
uśmiechu, radości i szczęścia.
Wleciał przez okno do pokoju.
Mama spała. Delikatnie,
żeby jej nie zbudzić,
położył zawiniątko na toaletce.
Bardzo cichym powiewem
zakręcił się w kółko
i pogładził włosy Mamy.
A potem wyfrunął w noc,
pozostawiając za sobą łopoczącą firankę
i delikatny, srebrny włos na poduszce.
Mamusiu, kiedy się obudzisz,
przyjmij me życzenia.
W dniu Twoich urodzin,
w dniu Twojego święta
przesyłam Ci moc życzeń,
byś zawsze zdrowa była,
uśmiechnięta i radosna,
byś była szczęśliwa.
I żebyś wiedziała, że ja zawsze pamiętam
i kocham Cię nad życie
i kochać będę zawsze
sercem, którym można zapatrzeć się w świat
i dalej. Do końca wieczności.

Marta

Gdańsk, 20-26 lipca 2006 r

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.