Tag Archives: Poezja

“Niezapominajko” Andrea Patrycja Czasak

Poezja to jeden z tych gatunków literackich, których osoby trzecie w ogóle nie powinny oceniać. Uzewnętrznienie swych przeżyć, odczuć, marzeń i pragnień, pisanie o nich, dzielenie się nimi z innymi – obcymi – nawet nie z bliskimi nam ludźmi, to coś, co nigdy nie powinno podlegać żadnej ocenie. Bo jak ocenić czyjś ból? Czyjeś rozterki? Uczucia? Jak zrozumieć czyjąś duszę? Wachlarz emocji towarzyszący czyimś przeżyciom? Trudno zrozumieć wronę siedzącą przy zwierciadle…

 

(…) nikt nie słuchał ptaków
kłócących się zajadle,
bo jak tu ma zrozumieć wronę
siedzącą przy zwierciadle”.
(“Wrona”)

Andrea Patrycja Czasak to młoda autorka, której dojrzałe i przesycone emocjami wiersze mam okazję poznawać przez ostatnie tygodnie. Tak, tygodnie. Choć tomik wcale nie jest obszerny i przeczytanie całości zajęło mi niecałą godzinę, to wiersze mają to do siebie, że lubią być smakowane stopniowo. Tak więc czytałam jeden, dwa utwory, odkładałam, znowu do nich wracałam i tak przez dłuższy czas.

“Niezapominajko” to zbiór poetyckich obrazów prosto z serca, z duszy. To przelane na papier przeżycia, emocje i uczucia. Chwilami smutne, rozpaczliwe i bolesne. Chwilami pełne zadumy nad światem, nad ludźmi i nad tym, do czego nasza rasa dąży, dokąd wędruje. Zagubiona i w większej mierze nieszczęśliwa, zupełnie niedostrzegająca tego, co ją otacza. Pogrążona we własnych myślach, nie spoglądając poza czubek własnego nosa, pogrąża się w emocjonalnej pustce… A wokół jest przecież tyle piękna, tyle dobra, tyle prostych spraw i tyle cudowności. Drzewa, ptaki, błękit nieba, zielenie i szarości. Tyle uczuć, tyle ciepła i miłości. Dlaczego tak trudno je zauważyć? Czemu tak nam ciężko dostrzec otaczający nas świat? Może dlatego, że równie trudno znaleźć nam zrozumienie w oczach innych…

Autorka pisze, że “nieraz widzi siebie, jak w krzywym zwierciadle”. Czy to my tak postrzegamy siebie? Czy też inni widzą nas różnymi od tych, jakimi jesteśmy w rzeczywistości?

Ten tomik to przekrój przez wiele emocji. Oczywiście nie mogę wiedzieć, co klasycznie “poetka ma na myśli”, bo aby to pojąć i zrozumieć, trzeba ją poznać. Trzeba pojąć jej postrzeganie świata, postawić się w jej sytuacji. Tu trudne. Jeśli jednak choć trochę umiem czytać między wierszami, domyślam się, że autorka już trochę w życiu przeżyła. I nie były to wyłącznie same radości.

Wiersz, który mocno mnie w tym tomiku ujął i przy którym zatrzymałam się na dłużej, to “Warszawo”.

“Droga Warszawo,
wieczór, gasną światła,
Ty mi zapal jedno przed domem (…)”.

Ach, te nocne światła, te neony, te warszawskie ulice, zaułki i zakamarki, urokliwe kamieniczki Starego Miasta… Wyprowadziłam się z Warszawy dwadzieścia lat temu i nadal niezmiennie tęsknię. Za miastem i za jego klimatem. Za spacerami po kamiennych schodkach, za pączkami na Nowym Świecie, za gorącą czekoladą u Bliklego, za wizerunkiem Bazyliszka na Starówce, za tą niepowtarzalną atmosferą. Urodziłam się i wychowałam w Warszawie, mieszkałam tam dwadzieścia pięć lat i w przeciwieństwie do autorki wierszy, nie muszę się zastanawiać, czy kiedykolwiek mogłabym pokochać duże miasta – ja je uwielbiam. Dziękuję za ten wiersz – jest cudowny.

Podczas lektury naszła mnie refleksja, kim byśmy byli jako ludzie, gdyby nie nasza pamięć o tym, co już minęło. Pamięć, wspomnienia, przeszłość – to wszystko sprawia, że jesteśmy, kim jesteśmy. To właśnie nas określa, dzięki temu podejmujemy decyzje takie, a nie inne.
Uczymy się.
Idziemy naprzód.
Próbujemy.
Wierzymy w przyszłość.

Bo pamięć jest ważna. O tym, co dobre. O tym, co złe. Daje nam siłę, odwagę i pretekst, by dalej mieć nadzieję i by przeć przed siebie.

A pamiętać warto zawsze. O tych, co już odeszli, o tym, co się wydarzyło, o naszych bliskich, o dziecięcych marzeniach sprzed lat. O słońcu, o lesie, o zadrapanych kolanach, o żabach na łące, o budzących się kwiatach na wiosnę, o kubku malin i o cytrynowych ciastkach (“Niezapominajko”). A poetka tak pięknie pisze o pamięci…

“Przypomnij się w błękicie
wieczorem i o świcie,
i wśród zgrabionych liści,
Niezapominajko”.
(“Niezapominajko”)

Ten tomik to podróż w zakamarki duszy młodej poetki o bogatym sercu, wrażliwej osobowości i niezwykle barwnym piórze. Warto wspomnieć, że nie są to lekkie utwory. Każdy z nich skrywa drugie dno, pod często prostymi słowa chowa smutek, nierzadko ból i cierpienie.

Tego rodzaju wiersze dobrze jest czytać raz i drugi. A potem jeszcze raz. I jeszcze. I szukać. Poznawać, uczuć się zrozumieć, starać się zaakceptować. Warto.

Dziękuję autorce za możliwość podróży przez zakamarki jej duszy, po mapie jej pamięci i niepamięci. To była inspirująca podróż, emocjonalna i pełna refleksyjnej zadumy.

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję autorce.

*wszystkie cytaty pochodzą z książki

“Flamingi” Bożena Kraczkowska

Lubicie poezję?
A czytacie poezję?
Osobiście lubuję się w wierszach Adama Asnyka, Władysława Broniewskiego czy Antoniego Słonimskiego. Lubię do nich wracać, czasem zapomnieć się w tomikach ich wierszy. Rzadko sięgam po nowości, ale przyznaję, że od czasu do czasu lubię przeczytać coś z zupełnie innej bajki niż poeci, o których wspomniałam.

Tym razem w moje ręce trafił tom wierszy Bożeny Kraczkowskiej pt.: “Flamingi”. Miałam już przyjemność recenzować książkę pani Bożeny, ale była to baśń dla dzieci i młodzieży “Purpurowe Gniazdo”.

Wiersze mają to do siebie, że nie lubię ich czytać szybko. Lubię je kontemplować, lubię smakować, lubię zatapiać się w słowach autora i próbować odnaleźć w nich jego samego, jego myśli, jego marzenia, jego serce. Oczywiście nie zawsze mi się to udaje, ale zawsze próbuję. A czasem warto po prostu bez żadnych analiz dać się porwać poezji i niczego na siłę nie szukać.

“Flamingi” to bardzo zróżnicowany zbiór utworów, wśród których znajdziemy zarówno radość i śmiech, jak i łzy czy zniechęcenie. To taka mieszanka tego, co każdego z nas w życiu spotyka. To cały wachlarz emocji i uczuć oraz przeżyć – często bardzo osobistych – jakimi dzieli się z nami autorka.

Czytelnik znajdzie tu wiersze smutne, pełne goryczy, ale również lekkie, z humorem, wesołe. Są w tomiku też utwory inspirowane wydarzeniami na świecie, jak trzęsienie ziemi w L’Aquila w 2009 roku, wojna na Ukrainie, ale też te, które autorka poświęca wspomnieniu choćby twórczości Wisławy Szymborskiej.

Poprzez swoje wiersze poetka przekazuje, że na świecie jest zbyt wiele okrucieństwa i zła. Że człowiek nie potrafi docenić tego, co ma i że radość z małych rzeczy na pewno pozwoliłaby ludzkości pełniej cieszyć się życiem. Bo umiejętność cieszenia się z rzeczy małych jest w dzisiejszych czasach bardzo deficytowa.

str. 62 – “Wszechświat powstał z czarnej dziury
i czarna dziura go w końcu pochłonie.
Dlatego tak ważne są… wiśnie”. (“Śmierć ziemi”).

Do wielu spraw autorka podchodzi z dystansem i humorem, ale chwilami miałam wrażenie, że ten humor to taki uśmiech przez łzy.

str. 11 – “Trafił mi się anioł stróż, co nie dba o pióra…”. (“Donos na anioła”).

Różnorodność utworów w tomiku jest tak ogromna, że trafią one w każde gusta. Są wiersze romantyczne, są dramatyczne, są zabawne, muzykalne, o szybkim, bardzo przyjemnym rytmie, są wiersze rymowane i są wiersze białe. Są też wśród nich takie, które stwierdzają życiowe – bardzo zresztą trafne – prawdy, jak ta, że “nic nie jest na zawsze”, że każdy niemal człowiek ma za mało czasu dla samego siebie i wreszcie że “człowiek jest głupcem niezmiennym”. Dlaczego jest głupcem? Cóż, myślę, że każdy z nas potrafiłby przytoczyć choć jeden na to dowód.

Czytając “Flamingi” (a przeczytałam książkę dwukrotnie), odniosłam wrażenie, że pani Bożena Kraczkowska potrafiłaby napisać wierszowany utwór na każdy temat. I nie ważne, czy byłaby to forma lekko humorystyczna, melodramatyczna czy też zupełnie inna, to z pewnością wypadłaby ona bardzo dobrze.

Kiedy brałam książkę po raz pierwszy do rąk – z piękną zresztą dedykacją od autorki – zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Przejrzałam książkę pobieżnie, ale kiedy zaczęłam czytać, wciągnęłam się w świat “Flamingów” i była to bardzo udana przygoda.

str. 78 – “Wychudzone żurawie poszukują wody.
Skowronki zawracają – w gniazdach jeszcze lody.
Wiosna była gotowa zielenią maznąć tuję,
lecz zima się zapomniała i lodem kuje, kuje…”. (“Wiosna”)

Dodatkowym atutem książki są ilustracje Małgorzaty Chomicz, która na co dzień mieszka we Włoszech. Ilustracje są mroczne, bardzo klimatyczne, niesamowicie działają na wyobraźnię. Być może wpływa na to ich monochromatyczność. Albo nie do końca jasne przesłanie. W każdym razie wprowadzają one do całości niezwykłą atmosferę podszytą grozą i trochę żałuję, że nie ma ich w tomiku więcej. Niektóre wiersze zostały przełożone przez Mirosławę Pieńkos na język włoski, dzięki czemu możemy zobaczyć, jak brzmią utwory w innym języku, a może nawet znajdą się w Polsce miłośnicy poezji w języku włoskim i chętnie wiersze przeczytają.

“Flamingi” to udany, ciekawy i jedyny w swoim rodzaju zbiór wierszy, który spodoba się każdemu miłośnikowi współczesnej poezji. To pozycja dla tych, którzy lubią czytać o życiu, sprawach codziennych i otaczającym nas świecie w wydaniu nieco bardziej romantycznym i zupełnie niepospolitym. Gorąco polecam i zachęcam do lektury.

Za książkę i dedykację bardzo dziękuję autorce – Bożenie Kraczkowskiej 🙂

*fragmenty wierszy pochodzą z książki

 

 

 

 

 

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.