262.

Twojej pamięci…


Pomarańczowym ogniem płoną liście tej jesieni,
szarpane wiatrem opadają na pokrytą złotem i czerwienią ziemię.
Wysoko w chmurach szybują spóźnione, jesienne ptaki,
ostatnie klucze dzikich gęsi odlatują na południe.

 
Nie zgasły jeszcze płomyki zniczy na cmentarzach,
nie powiędły świeże kwiaty w wieńcach,
liście nie zdążyły przykryć grobów miękką kołdrą.
Jeszcze słońce ozłaca ścieżki, liczy kasztany pod nogami…

 
Tak pięknie i złoto jest tej jesieni,
A Ty – odszedłeś.
A dopiero ściskałam Cię na powitanie po latach.
I na pożegnanie, kiedy wyjeżdżałam.

 
Czułam to wtedy.
Czułam, że to będzie ostatni raz.
Tak bardzo brakowało Ci powietrza…

 
Już Cię nie uściskam,
a Ty nie uściskasz mnie.
Nie przytulisz mojego dziecka.
Nie porozmawiasz ze mną.
Nie zobaczę błękitu Twoich oczu.

 
Nie doczekałeś już kolejnych świąt,
nie weźmiesz mojej książki do ręki,
nie ubierzesz choinki,
nie uśmiechniesz się i nie powiesz, że wszystko jest dobrze.

 
Zasnąłeś tej nocy. Po cichu, tak samo jak żyłeś.
Po tamtym niemym pożegnaniu.

 
Teraz wreszcie możesz odetchnąć pełną piersią,
Dziadku.

 

4 listopada 2011 r

(z twórczości własnej)

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.