Tag Archives: Dla dzieci

“Nelly Rapp i Upiorna Akademia” Martin Widmark

Nie wiedziałam nic o tej książce do chwili, kiedy trafiła w moje ręce. Ale to nie było ważne, bo biorę w ciemno wszystko, co tylko napisze Martin Widmark. Po serii kryminalnej dla dzieci o biurze detektywistycznym Lassego i Mai (o której pisałam TUTAJ), wiem już, że spodoba nam się każda książka tego autora. Czytamy je od kilku lat i przeczytałyśmy większość, a część mamy też w swojej kolekcji.

Nelly Rapp to całkiem nowa bohaterka, która oczywiście nie wierzy w istnienie duchów, wampirów i innych gości tego rodzaju. Pewnego dnia rodzice Nelly zostają zaproszeni na przyjęcie do wujka taty dziewczynki, Hannibala, który mieszka w ogromnym, starym zamku. Nelly nie jest zachwycona wizją owej wizyty, bo wiadomo, że na takich przyjęciach, wśród wielu dorosłych, dzieci zwyczajnie się nudzą. Nie ma jednak niestety wyboru i wraz z rodzicami oraz wiernym bassetem Londynem, wyrusza w podróż do zamku. A tutaj wszystko jest dziwne i niecodzienne: od lokaja, żywcem wyjętego z rodziny Addamsów, aż do tajemniczych pomieszczeń zamkowych.

Co takiego się wydarzy, że Nelly uwierzy w istnienie wampirów? Myślę, że nie zdradzę zbyt wiele, bo też informacje te możemy znaleźć z tyłu okładki. Otóż Nelly – zupełnie przypadkiem – trafia do pokoju do złudzenia przypominającego szkolną klasę. I nic w tym dziwnego, bo to JEST szkolna klasa, tylko nie z takiej zwyczajnej szkoły, jaką zna każde dziecko. Nelly trafia bowiem do Upiornej Akademii, której agenci zajmują się tropieniem różnych stworów, strzyg, duchów i różnych ras upiorów. Czy Nelly uda się ukończyć Akademię i zostać tajną agentką nr 10? No i jaką rolę w tym wszystkim odgrywa wujek Hannibal? Aby zdać egzamin, Nelly musi opracować dokładny plan wytropienia i unieszkodliwienia wampira.

str. 50 – “Kiedy nadchodzi wieczór, dzwoni budzik. Wtedy wampir wstaje ze swojej trumny.
Wampiry są bardzo dokładne w kwestii higieny jamy ustnej, ponieważ są całkowicie zależne od swoich mocnych i zdrowych zębów. Szczoteczka do zębów, nić dentystyczna i fluoryzacja co wieczór”.

Czy Nelly uda się wymyślić dobry plan?

“Nelly Rapp i Upiorna Akademia” to pełna humoru książeczka dla dzieci, które lubią sekrety i tajemnice oraz wszelkiej maści upiory. Opowiadanie o Nelly jest na tyle proste, by dzieci poradziły sobie z samodzielnym czytaniem, a duża czcionka i sporo ilustracji wplecionych w tekst, zachęcą dzieci do lektury. Obrazki w odcieniach szarości, autorstwa Christiny Alvner, świetnie budują klimat całej historii. Obrazków jest dużo, a ich zabawny i trochę karykaturalny charakter na pewno się dzieciom spodoba. Książeczka liczy sobie około dziewięćdziesięciu stron i jeśli będziecie ją czytać razem z dzieckiem, wystarczą Wam na nią dwa lub trzy wieczory. Atmosfera tajemnicy i mały dreszczyk strachu, jakie tu znajdziemy to coś, co dzieci bardzo polubią. A przy tym trzeba wspomnieć, że ten strach tutaj jest idealnie dobrany do wieku czytelnika.

str. 32 – “Nacisnęłam włącznik światła i na ścianie zapaliła się żarówka.
Powoli, z Londynem za plecami, zaczęłam wchodzić po schodach.
(…) I być może zaraz wbiegnę prosto w górę trupich czaszek i szkieletów dzieci, które zabłądziły tu na strychu, przeszło mi przez myśl i zaraz zachichotałam, bo rozśmieszyła mnie ta niemądra wizja.
Wtedy zgasło światło! Zrobiło się przeraźliwie ciemno.
Stałam całkiem bez ruchu. Londyn zaskomlał koło moich stóp.
Nie widziałam absolutnie nic!”.

Moja córka, która bardzo polubiła twórczość Widmarka i zawsze niecierpliwie czeka na jego kolejną książkę, uznała początek serii o Nelly Rapp za bardzo ciekawy, tajemniczy, z fajnym dreszczykiem. Od razu po skończeniu pierwszego tomu, zaczęłyśmy czytać drugi.

Warto jeszcze szepnąć słówko o samym wydaniu. Jak już mówiłam, tekst i obrazki na pewno zachęcą dzieci do lektury. Do tego mamy tu jeszcze twarde okładki, świetną ilustrację na przedzie i coś, co na pewno wzbudzi zainteresowanie najmłodszych czytelników: mianowicie fluorescencyjne elementy okładki. Duży tytuł oraz gwiazdki na grzbiecie świecą w ciemności (po uprzednim kontakcie ze światłem), co robi niesamowite wrażenie: dzieciaki będą zachwycone.

Książkę polecam wszystkim dzieciom powyżej siedmiu lat, przygody Nelly z pewnością je zaintrygują i rozbawią.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Mamania.

*cytaty pochodzą z książki

“Niesforny miś polarny” Amelia Cobb

Po jednej z ulubionych serii książkowych mojej córki, czyli “Zaopiekuj się mną”, z której przeczytałyśmy już niemal wszystko, przyszła teraz pora na nowy cykl Zielonej Sowy, na serię “Zosia i jej ZOO”. Prędzej czy później musiałyśmy sięgnąć po książeczki o Zosi, bo która dziewczynka nie chciałaby poczytać opowieści o swojej imienniczce?

Zosia Parkowska, bohaterka opowieści o niesfornym misiu, mieszka w Azylu Zoologicznym, prowadzonym przez dziadka Horacego. Natomiast mama Zosi – Lena – pracuje w azylu jako weterynarz. Do zoo trafiają opuszczone zwierzęta, które nie mają się gdzie podziać, chore lub słabe oraz wszystkie te, które wymagają jakiejkolwiek pomocy. Niektóre z nich już na zawsze zostają w Azylu. Zosia pomaga przy zwierzętach jak może, opiekując się nimi, karmiąc je lub spędzając z nimi po prostu czas. Jednak Zosia nie jest taką zupełnie zwyczajną dziewczynką. Owszem, chodzi do szkoły, ma swoje obowiązki i zadania. Jednak dziewczynka ma też pewien bardzo wyjątkowy sekret – potrafi porozumiewać się ze zwierzętami. Rozumie ich mowę, ich chrumkania, pomruki, miauczenia, powarkiwania i piski, a one rozumieją, co Zosia mówi do nich. O sekrecie dziewczynki wie tylko jej najbliższy zwierzęcy przyjaciel – lemur Mip. Zosia nikomu nie mówi o swoich zdolnościach, trzyma je w sekrecie i dzieli się nimi wyłącznie z Mipem oraz z innymi zwierzętami. Dziadek Horacy podarował jej też kiedyś naszyjnik z zawieszką w kształcie łapki, który otwiera wszystkie drzwi w Azylu, więc dziewczynka w razie potrzeby jest w stanie zajrzeć do każdego zwierzaka, który akurat potrzebuje jej pomocy. Dziewczynka uwielbia mieszkać w Azylu i kiedy tylko może, odwiedza dziadka w jego domu. Dziadek Horacy bardzo często podróżuje i często wyjeżdża, a jego dom – jak twierdzi dziewczynka – to najbardziej niezwykły ze wszystkich domów na świecie.

str. 52 – “Ulubionym miejscem Zosi była stara sala balowa, gdzie przed laty urządzano eleganckie przyjęcia, a teraz mieszkały tam motyle z Azylu Zoologicznego, między innymi niezwykle rzadki, jaskraworóżowy gatunek odkryty przez dziadka, nazwany nawet na cześć Zosi!”.

Tymczasem do zoo przyjeżdża właśnie nowa polarna niedźwiedziczka, Śnieżka, która trafia na wybieg, gdzie już mieszka Bella – trochę starsza od Śnieżki niedźwiedzica. Czy misie się polubią? Bardzo żywiołowa Śnieżka i spokojna, raczej nieśmiała Bella, mają przed sobą kilka trudniejszych dni. W międzyczasie Zosia szykuje przyjęcie urodzinowe dla mamy. Wymyśliła, że urządzi je z pomocą misiów, na ich wybiegu, w igloo, ale niedźwiedzice średnio się ze sobą dogadują i dziewczynka musi znaleźć sposób, by zwierzęta się ze sobą zaprzyjaźniły. No i żeby były szczęśliwe.

str. 27 – “Najpierw Zosia ujrzała tylko małą puszystą kulkę. Później kulka poruszyła się, ukazując białą twarzyczkę z dużymi, ciemnymi oczami, kudłatymi uszkami oraz czarnym pyszczkiem, który badał otoczenie z zaciekawieniem”.

“Niesforny miś polarny” to ciepła i wesoła opowieść o przyjaźni, ze ślicznymi ilustracjami Sophy Williams. Obrazki nie są kolorowe, ale mają w sobie tyle życia, że to w ogóle nie przeszkadzało. No i jest ich dużo. Jak się domyślacie, ilość i jakość ilustracji, to główne punkty, które ocenia moja córka w przypadku książek dla dzieci. I jeśli obrazki są ładne i dopracowane, nie muszą być kolorowe. Do tego prosty język, duży druk i nieskomplikowany tekst czynią z tej książeczki idealną pozycję dla wszystkich dzieci od sześciu lat wzwyż. Myślę nawet, że z pomocą rodziców również pięciolatki będą się przy tej książce dobrze bawić i na pewno wyniosą z niej coś wartościowego. Starsze dzieci na pewno chętnie poczytają samodzielnie, młodsze oczywiście wraz z rodzicami lub rodzeństwem.

Moja ośmiolatka, lubiąca wszelkie małe i duże zwierzaki, uznała że bardzo chętnie przeczyta inne książeczki z cyklu. Bardzo podobały jej się wszystkie książkowe zwierzęta i zabawne sytuacje, które im się przydarzały, a w szczególności scena, gdy podawały one swoje propozycje idealnych zabaw na przyjęcie. Oczywiście można się domyślić, że owe pomysły kiepsko nadawały się dla ludzi. No i muszę koniecznie jeszcze zacytować moje dziecko: “Bardzo podoba mi się rozmawianie książkowej Zosi ze zwierzętami i też bym chciała mieć taki talent. Wiedziałabym wtedy, co mówią moje papużki”.

Książeczkę polecam wszystkim dzieciom, które kochają zwierzęta i które marzą o tym, by pogłaskać takiego puchatego, małego polarnego misia.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Zielona Sowa.

*cytaty pochodzą z książki

“W mgnieniu oka” Kiki Thorpe

“Pewnego razu w Nibylandii” to nowa seria opowieści dla dziewczynek, rozgrywająca się w klimacie i towarzystwie disneyowskich wróżek, Dzwoneczka, Bryłki i Królowej Klarion. To z całą pewnością gratka dla najmłodszych czytelniczek, które uwielbiają Dzwoneczka, jej przyjaciółki, oglądają każdy poświęcony im film i marzą o tym, by móc kiedyś odwiedzić Nibylandię i Przystań Elfów.

Głównymi bohaterkami książki “W mgnieniu oka” nie są tym razem wróżki, a cztery zwyczajne dziewczynki: Kate, Mia, Lilli oraz Gabi. Dziewczynki bawią się właśnie na podwórku, kiedy kompletnie przypadkowo i całkowicie niechcący, zostają przeniesione do Nibylandii. Bryłka bardzo przeprasza za swoje niedopatrzenie, kiedy to za sprawą swego mrugnięcia, niestety zupełnie bezwiednie, zabrała dziewczynki ze sobą ze świata ludzi. Niezgrabki – jak nazywają ludzi wróżki – nie powinny się znaleźć w świecie wróżek. No ale skoro już się znalazły, to trudno. Gorszym problemem jest fakt, że powrót do ich świata, nie jest niestety ani prosty, ani zwyczajny. Nibylandia, pozostając w ciągłym ruchu, czasem znajduje się bliżej świata realnego, czasem dalej, a wróżki nie mają na to żadnego wpływu. Aby dziewczynki mogły się przenieść, wyspa powinna znajdować się jak najbliżej. I kiedy wróżki wyliczają właśnie ten moment, dziewczynki mają czas, by zwiedzić Przystań Elfów, Drzewo Domowe, poznać Dzwoneczka, Terencja, Królową Klarion oraz wiele innych wróżek, w których istnienie dotychczas wierzyła tylko najmłodsza z nich – Gabi.

Kiedy w końcu nadchodzi chwila, gdy Bryłka będzie mogła przenieść dziewczynki z powrotem do świata ludzi, okazuje się, że nikt nie wie, gdzie podziała się Kate… A bez niej przecież nie mogą wrócić do domu…

Historia, którą opisała Kiki Thorpe, ściśle związana jest z Nibylandią, a sama autorka ma już na swoim koncie książeczki o wróżkach. Przygoda dzieci w Przystani Wróżek będzie dla czytelniczek cudowną opowieścią, zwłaszcza jeśli lubią one Dzwoneczka i inne wróżki.

str. 31 – “Jeśli chcecie zrozumieć, co poczuły dziewczynki, gdy pierwszy raz zobaczyły Przystań Elfów, spróbujcie sobie wyobrazić swój najcudowniejszy sen. Może było w nim mnóstwo słońca, grała piękna muzyka albo czuć było zapach kwitnących pomarańczy? Może znalazłyście ukryty skarb? A może w tym śnie wszystko było możliwe?”.

Poza zwiedzeniem pięknej krainy, jaką niewątpliwie jest Nibylandia, czytelniczki poznają moc przyjaźni, współpracy oraz dowiedzą się, czym jest szczerość i odpowiedzialność. Wyborów, jakich przyjdzie im dokonać, dokonywać musimy też w naszym życiu, choć dotyczą one oczywiście innych spraw i odmiennych sytuacji. Problemy, z jakimi borykają się bohaterki książki, również nam, realnym ludziom, nie są obce.

Autorka pisze prostym, zrozumiałym dla dzieci językiem, krótkimi i niezawiłymi zdaniami, dzięki czemu z odbiorem opowieści nie będą miały problemu nawet siedmiolatki. Również te, które czytają już same. Moja ośmioletnia córka jest chętna na lekturę kolejnych części serii, zwłaszcza że kilka wątków nie zostało tu jeszcze rozwiązanych. Ogólnie książka jej się podobała, a przygody dziewczynek uznała za interesujące i ciekawe, a muszę nadmienić, że nie jest ona jakąś zagorzałą fanką Dzwoneczka. Na pewno sięgniemy po inne książki autorki, by dowiedzieć się, jak historia czterech przyjaciółek się rozwinie i jak ich losy potoczą się dalej. “W mgnieniu oka” to pierwszy tom nowego cyklu książek Wydawnictwa Zielona Sowa. Następne części to: “Między światami”, “Szczęśliwy dmuchawiec” oraz “We mgle”.

str. 66 – “Tylko Kate leżała jeszcze przez dłuższy czas. Była zbyt podekscytowana, by zasnąć. Od zawsze marzyła skrycie, że kiedyś przydarzy jej się coś niezwykłego. Teraz wreszcie się to stało, więc nie chciała przegapić ani jednej chwili. Kiedy upewniła się, że pozostałe dziewczynki śpią, zdjęła kołdrę i zeszła z hamaka. Na paluszkach zakradła się do hamaków Bryłki i Dzwoneczka, które również spały. Cichutko rozchyliła gałęzie wierzby i wyszła na zewnątrz”.

Warto wspomnieć też o miłych dla oka ilustracjach autorstwa Jany Christie. Mniejsze i większe obrazki zdobią strony książki i choć nie są kolorowe, bardzo ładnie wtapiają się w akcję i córce bardzo się podobały.

Książeczkę polecam dziewczynkom w wieku od siedmiu lat, również do samodzielnego czytania. Książkowy pobyt w świecie pełnym magii i wróżek, na pewno im się spodoba i okaże się fascynującą przygodą.

Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Zielona Sowa.


*cytaty pochodzą z książki

“Naszą panią napadli kosmici” Pamela Butchart

Dawno już się tak serdecznie nie uśmiałam podczas lektury książki dla dzieci. Czy raczej podczas lektury jakiejkolwiek książki. “Naszą panią napadli kosmici” to rewelacyjnie i przezabawnie wydana książeczka dla dzieci w wieku od siedmiu lat w górę.

Bohaterami opowieści są uczniowie klasy 2E: Maja, która nam wszystkie wydarzenia opowiada oraz jej bliska przyjaciółka Zosia, mniej bliska koleżanka Marysia i kumpel Franek. Jak wszystkie dzieci, również oni chodzą do szkoły, muszą borykać się ze szkolnymi problemami, czasem spotykają się z niezrozumieniem u rodziców i na dodatek mają nieszczęście posiadać niezbyt sympatyczną wychowawczynię. Pani Nowak jest raczej opryskliwa, złośliwa i za grosz nie ma poczucia humoru. Z całą pewnością nie można nazwać jej miłą ani serdeczną.

str. 33 – “(…) nasza pani nieszczególnie przepada za misiami. To raczej osoba, która nie cierpi szczeniaczków i uważa, że małe kocięta są brzydkie”.

Tymczasem pewnego dnia pani Nowak wita swoich uczniów z uśmiechem na ustach, w makijażu (choć dotąd nigdy się nie malowała), a na jej biurku siedzi pluszowy miś. Maja wraz z przyjaciółmi uważnie obserwuje panią i w końcu dzieci dochodzą wspólnie do wniosku, że stało się coś strasznego. Mianowicie pani Nowak musiała paść ofiarą kosmitów i teraz na sto procent jest jedną z nich. A co najstraszniejsze, planuje teraz inwazję całych hord obcych na Ziemię. Poluje na dziecięce uszy, by umieścić w nich maleńkiego kosmitę o wielkości i kształcie zielonego groszku z długimi cienkimi rączkami i nóżkami. Dzieci oczywiście za żadne skarby świata nie chcą pozwolić na inwazję i robią wszystko, by zdemaskować panią Nowak. Przyczyny, dla których ich pani zachowuje się inaczej niż zazwyczaj, są dla nich całkowicie jasne. No bo przecież co innego może wchodzić w grę, jak nie kosmici?

Ta książka to istna bomba energetyczna. Opowiedziana z perspektywy Mai, uczennicy klasy drugiej szkoły podstawowej, z typowym dla dzieci w tym wieku nagromadzeniem myśli i słów. Siłą tej książki jest jej humor: sytuacyjny, słowny, dotyczący postaci. Salwy śmiechu gwarantowane.

str. 37 – “Zosia przypomniała sobie, że pewnego razu jej ciocia zaczęła wyczyniać różne dziwne rzeczy, na przykład mówiła: “Dzień dobry, Grzegorzu!” do pomarańczy i polewała skrzypce herbatą. Lekarz powiedział, że to z powodu STRESU i kazał jej przez kilka dni odpoczywać w łóżku”.

str. 18 – “Zosia uważa jednak, że jej mama niezbyt dobrze śpiewa. Kiedyś sąsiadka z góry zapukała do ich mieszkania i nawrzeszczała na mamę. Nazwała ją ‘KOSZMARNĄ BABĄ” i powiedziała, że jej śpiew brzmi jak wrzask duszonego kota. Wobec tego postanowiliśmy, że będziemy szpiegować tę sąsiadkę, ponieważ jak słusznie zauważyła Zosia: “Skąd ONA wie, jaki odgłos wydaje duszony kot?”.

Idealnie dostosowany do wieku odbiorcy język sprawia, że dziecko podczas lektury skupia się tylko i wyłącznie na samej akcji, nie musząc zatrzymywać się na trudniejszych słowach. Moja ośmioletnia córka, uczennica właśnie klasy drugiej, stwierdziła że książka jest super śmieszna, zawiera ekstra scenki i jest bardzo pomysłowa. Ogromnie spodobało jej się samo wydanie, bo też Wydawnictwo Zielona Sowa zrobiło dzieciom niespodziankę i książeczka jest pełna nie tylko obrazków, ale przede wszystkim różnych stworków na marginesach. Stworki te, uśmiechnięte, z jednym bądź dwoma oczkami, z mackami i zabawnymi minami, to niesamowity plus książki. I nie ma znaczenia, że obrazki nie są kolorowe, ponieważ jest ich tu mnóstwo, wręcz wysypują się one z kolejnych kartek.

Nie brakuje tutaj też specyficznego dreszczyku emocji, tak uwielbianego przez wszystkie prawie dzieciaki, kiedy to naszym bohaterom grozi jakieś niebezpieczeństwo i zbliża się ono coraz bardziej, jest już tuż tuż, a my nie wiemy, co dalej i czy Maja z przyjaciółmi sobie z tym poradzą. To jest to coś, co powoduje u młodszego czytelnika okrągłe oczy i burzę myśli, czy im się na pewno uda? A jak ich dogonią? A jak nie zdążą? Oczywiście wszystko dostosowane do wieku i dojrzałości emocjonalnej czytelnika.

str. 87 – “Sekretarka weszła, a my wstrzymaliśmy oddech. Znaleźliśmy się w pułapce. Już miałam szepnąć Frankowi, że koniecznie potrzebujemy nowego POMYSŁU, aż tu nagle sekretarka usiadła przy biurku, pod którym się schowaliśmy”.

Książeczka ma trochę ponad 170 stron, a duży wyraźny druk, z wieloma mocno wyróżnionymi wyrazami, ułatwi i z pewnością uatrakcyjni lekturę dzieciom, które czytają już samodzielnie. Tak wydana książka zachęci do czytania nawet tych najbardziej opornych. Mnogość słownych niespodzianek i brak monotonii w tekście przyciągają bowiem wzrok i z miejsca wzbudzają zainteresowanie. Właśnie tak powinno się wydawać książki dla dzieci. Nie dosyć, że historia wciągnie każde szkolne dziecko, to jeszcze graficznie książeczka jest śmieszna, zasypana drobnymi obrazkami, a każda strona ciekawa i zabawna.

My nabrałyśmy ochoty na lekturę kolejnych opowieści Pameli Butchart i z pewnością po nie sięgniemy. Książkę “Naszą panią napadli kosmici” polecam dzieciom w wielu od lat siedmiu oraz ich rodzicom. Bo wierzcie mi, Wy jako dorośli, też będziecie się przy niej zaśmiewać i świetnie bawić.

Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Zielona Sowa

*cytaty pochodzą z książki

“Jaga Czekolada i Baszta Czarownic” A. U. Mielech

“Jaga Czekolada i Baszta Czarownic” to pierwszy tom cyklu o Jagodzie Nugat i jej przygodach. Jagoda jest zwykłą uczennicą zupełnie zwyczajnej szkoły i klasy 5a, do której uczęszcza od niedawna, od przeprowadzki. Na razie nie ma przyjaciółek i póki co, czuje się w szkole bardzo samotna. Chociaż mocno się stara, nadal tęskni za starą szkołą, dawnymi koleżankami i poprzednią klasą. Tutaj czuje się obco i źle. Na domiar złego zupełnie nie idzie jej w szkole muzycznej, gdzie uczy się grać na fortepianie i ostatnio zalicza same wpadki. Marzy o tym, by wrócić do starego domu i starej szkoły.

Rodzice Jagi są zapracowani i ciągle zajęci, dlatego też większość czasu poza szkołą dziewczynka spędza ze swoją opiekunką Kingą, którą po cichu przezwała Pralinką.

Pewnego dnia, do opuszczonego domu w sąsiedztwie, wprowadzają się nowe lokatorki: Mirella i jej córka Lukrecja. Choć wydają się nieco dziwne, jakby niedzisiejsze, Jagoda szybko zaprzyjaźnia się z Lukrecją. Mirella wkrótce otwiera cukiernię, w której serwuje przepyszne słodkości, a dziewczynki bardzo chętnie jej pomagają.

Po paru dniach Jagoda dowiaduje się, dlaczego nowe przybyszki wydały jej się początkowo dziwne i niecodzienne. Otóż Mirella i Lu są czarodziejkami z Królestwa Almendurii. Przyszłość Pierwszego Świata, w którym żyje Jagoda i jej rodzina, została zagrożona. Zły czarnoksiężnik Hedim chce przejąć władzę nie tylko nad Pierwszym Światem, ale również nad wszystkimi innymi krainami.

str. 204 – “- Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem Konwentu Czarodziejów Almendurii wasz kraj nazywa się Pierwszym Światem. My, Almendurczycy, troszczymy się o was i o porządek na kontynencie Ośmiu Królestw. Nasze istnienie jest owiane tajemnicą. Poza granicą naszego kraju nikt o nas nie wie, chociaż potomkowie wielu z nas żyją w Pierwszym Świecie. Jestem pewna, że ich poznałaś (…)”.

Mirella i Lu szukają w Pierwszym Świecie osoby, która stawi czoła złemu Hedimowi. Jagodzie trudno w to wszystko uwierzyć, jednak dziewczynka szybko angażuje się w pomoc w kawiarni. Manufaktura Czekolady – bo taką właśnie nazwę nadała cukierni Mirella – jest tak samo niezwykła, jak jej właścicielki, a w ogrodzie panuje piękna wiosna i kwitną kwiaty. I nie ma znaczenia czy poza ogrodem właśnie leje deszcz i wieje wiatr, czy też świeci słońce. Tak czy tak, w ogrodzie Mirelli nadal kwieci się ciepła wiosna.

Jagoda dość szybko się przekonuje, że czarnoksiężnik Hedim nie musi wcale przebywać w pobliżu, by szpiegować. Prędko też poznaje siłę jego czarów.

str. 208 – “- Przed wielu laty był jednym z nas. Urodził się w Almendurii i zasiadał w Konwencie Czarodziejów. Ale chciał więcej władzy niż inni. To nie spodobało się konwentowi, który upomniał Hedima i zakazał mu praktyk czarodziejskich, dopóki nie zmieni swojego postępowania. Hedim nie zamierzał się dostosować. Zbuntował się i uciekł do sąsiedniego Królestwa Echadory, przysięgając zemstę. Zebrał tam grupę zwolenników, niebezpiecznych Naguali, i przejął rządy”.

“Jaga Czekolada i Baszta Czarownic” to pierwszy tom nowej serii dla dzieci. Na okładce widnieje wskazówka, iż powieść przeznaczona jest dla dzieci od dziewięciu lat, ale myślę, że wszystko zależy od konkretnego dziecka i należy potraktować tę wskazówkę orientacyjnie. Moja córka ma osiem lat i od mniej więcej dwóch czytujemy już tego właśnie typu powieści. Książka kierowana jest do dziewczynek, znajdziemy w niej elementy grozy i ten specyficzny dreszczyk, które dzieci w książkach bardzo lubią. Jest też humor, jest przyjaźń, tajemnice i sekrety. Wszystko to składa się na ciekawą i wciągającą lekturę dla dzieci.

Jagoda jest interesującą postacią, w której cechach charakteru znajdzie swoje odbicie każda niemal dziewczynka w jej wieku. Jako “nowa” w nowej szkole musi stawić czoło niejednemu wyzwaniu, przy tym bardzo chce znaleźć przyjaciółkę. Zwłaszcza że wkrótce jej życie ma się diametralnie zmienić.

Samo wydanie powieści uważam za bardzo udane: twarda okładka, magiczny obrazek, ilustracje Magdaleny Babińskiej, które mnie i mojej córce bardzo się spodobały. Nie są wprawdzie kolorowe, ale zastosowanie czerni i odcieni szarości w zupełności tu wystarczały. Zwłaszcza że ilustracje są wykonane z dużą dbałością o szczegóły i z zachowaniem wielu detali. Przy tym obrazki są po prostu ładne, z pewnością spodobają się dzieciom, no i jest ich dość sporo.

Duży druk zachęci dzieci do samodzielnego czytania, zwłaszcza te, które zniechęcają się na widok drobniejszych literek.

Książkowa Jagoda nie od razu poznaje prawdziwą tożsamość swoich nowych sąsiadek, przez co odniosłam wrażenie, że zanim to nastąpiło, musieliśmy Jagodę dobrze poznać. I sądzę, że jest to tutaj potrzebne – to taka uwaga dla mniej cierpliwych. Takie jest chyba prawo różnych książkowych serii, że ten pierwszy stanowi coś w rodzaju pilota, zapowiedzi tego, co się dopiero będzie działo w następnych. I tutaj mamy zapowiedź wielu ciekawych przygód, jakie będą udziałem Jagi Czekolady. A wszystko na niespełna trzystu stronach.

Myślę, że książkę można polecać dziewczynkom od ośmiu do trzynastu lat. Starsze mogą się już troszeczkę nudzić, dla młodszych może się ona okazać za poważna. Osobiście czekam na kolejne tomy, a ten serdecznie polecam.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal i Wydawnictwu Wilga.

 


*cytaty pochodzą z książki

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.