“Lasy w płomieniach” Nora Roberts


Wartka, szybka akcja, błyskawiczne zwroty, wspaniale nakreśleni bohaterowie, malownicze, gorące wręcz opisy leśnych pożarów, do tego czający się w pobliżu morderca i romans w tle. Tym razem wątek romantyczny naprawdę prowadzony jest w tle i stanowi rolę drugoplanową.

Bohaterką książki jest Rowan Tripp, córka strażaka, Luke’a Iron Mana Trippa. Zadziorna, pewna siebie i temperamentna dziewczyna, pracująca w sezonie jako Zulie, strażak-skoczek. Wykwalifikowana, doświadczona i odważna, skacze z samolotu do pożarów lasu, które następnie gasi, odcinając ogniowi drogę. Oczywiście nie robi tego sama. Towarzyszą jej inni strażacy, tak samo wyszkoleni jak ona. W tej specyficznej społeczności, gdzie życie jednego strażaka leży często w rękach drugiego, Zulies są związani ze sobą na śmierć i życie. Są dla siebie czymś więcej niż kolegami z pracy, są więcej niż przyjaciółmi, są jak rodzina, silnie ze sobą scaleni. Znają się jak łyse konie, ufają sobie, idą za sobą w ogień:

“- Zwą nas Zulies. Kiedy jedno z nas pada, podnosimy go”.

Kiedy w bazie zawyje syrena, Zulies rzucają wszystko i pędzą do szatni, by migiem włożyć skafandry i przygotować się do skoku. Strażacy-skoczkowie skaczą w parach, lądując w samym sercu ognia, gdzieś tam, wśród płonących drzew, nie wiedząc, czy się uda i czy przeżyją tym razem. Twardzi, wytrzymali jak mało kto, odważni i zaprawieni w boju, rwą się do walki z ogniem i świętują, kiedy po kilkunastu godzinach udaje im się zdusić płomienie.

I nagle w tą zażyłą społeczność strażaków, w bazie Missouli, wkrada się ktoś mocno niepożądany. Morderca.

Rok temu Rowan straciła partnera. Mimo to, jak na Zulie przystało, nie załamała się i skacze dalej. W tym sezonie, poznaje nowego, Gulla, którego ze względu na wrodzoną szybkość, przezwała Szybkie Stopy. Gulliver jest zabawny, odważny, bezpośredni i romantyczny. No i bardzo podoba mu się piękna Rowan. Dwójka naszych bohaterów, między którymi zapłonie uczucie gorące na podobieństwa ognia, który na co dzień gaszą, będzie się musiała zmierzyć z licznymi zamachami na spokój całej załogi. Na terenie bazy dochodzi bowiem do paru aktów sabotażu. W szatni ktoś robi gigantyczny bałagan, wyciągając z szafek ubrania i skafandry, w magazynie ktoś niszczy spadochrony, kilku pompom wodnym nagle brakuje uszczelek. Uszkodzony sprzęt, byle niedokręcona śrubka lub jej brak, mogą przyczynić się do śmierci strażaków, nic więc dziwnego, że ludzie zaczynają się denerwować, co odbija się na ich stresującej pracy. A w tym, co robią, nie mogą sobie pozwolić na nerwy, muszą mieć czyste umysły, nie mogą myśleć o tym, że coś może się nie udać. Precyzja i spokój to ich broń przeciw ognistej bestii.

Książkę czyta się migiem. Zanim się obejrzałam, miałam za sobą już dwieście stron i cieszyłam się, że jeszcze drugie tyle przede mną. Nie ma tu miejsca na nudę, nie ma zbędnych opisów i zbędnych dialogów. Malownicze i pełne pasji opisy płonących lasów są tak dopracowane, że nie mamy problemu z zobaczeniem w wyobraźni gryzącego dymu, pogorzelisk, spadających gałęzi.

“Usłyszała to, zanim jeszcze zobaczyła. Najpierw rozległ się grzmot, a potem pulsujące dudnienie. I poczuła falę żaru, który ogarnął jej twarz i wdarł się do płuc.

I wszystko wybuchnęło ogniem, a świat stał się złoty, pomarańczowy i czerwony, otaczając ich duszącymi chmurami dymu. Przez upiorny blask dostrzegła sylwetki, widziała poruszające się żółte kurtki i kaski strażaków toczących wojnę”.

Powieść jest bardzo dynamiczna, nie ma czasu odetchnąć, choć wyraźnie czujemy ulgę, kiedy Zulies udaje się zgasić ogień i mogą oni odpocząć. Odpoczywamy wraz z nimi.

Książkę polecam, czyta się świetnie. Z pewnością jeszcze kiedyś do niej wrócę.

– cytaty pochodzą z książki

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.